News: Kamil Anczewski: Skuteczność do poprawy

Kamil Anczewski: Skuteczność do poprawy

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

20.08.2014 16:00

(akt. 08.12.2018 11:51)

W najbliższych miesiącach, co pewien czas, w krótkich rozmowach będziemy wam przedstawiali piłkarzy rezerw Legii, którzy występują w trzeciej lidze łódzko-mazowieckiej. Na początek przepytaliśmy Kamila Anczewskiego - napastnika, który sam przyznaje, że jego największą bolączką jest skuteczność, którą bardzo chce poprawić. Zapraszamy do lektury krótkiego wywiadu z "Anczem".

Od czego rozpoczęła się twoja przygoda z piłką?

 

- Sam zaproponowałem tacie, by zabrał mnie na trening do klubu. Uznałem, że skoro wszystkich kiwam na boisku koło domu, to mam też jakieś szanse rozwijać się w jakiejś drużynie. Najpierw ćwiczyłem z grupą naborową Agrykoli, ale trener szybko stwierdził, że powinienem trenować w lepiej rozwiniętym zespole. Wiele zawdzięczam mojemu pierwszemu opiekunowi Tadeuszowi Pawłowskiemu. Bywałem też na zajęciach starszego rocznika u Wiesława Golonki, co też miło wspominam. 

 

Jak trafiłeś do Legii?


Grałem cały czas w pobliskiej Agrykoli i skauci często bywali na naszych meczach. Trzeba przyznać, że nie mieli daleko z Łazienkowskiej. W pewnym momencie zaczęli oni, że tak powiem, "męczyć" mojego tatę i przekonywali go, bym przeniósł się do Legii. Nie była to jednak jedyna propozycja - interesowała się mną także Polonia, która już wtedy oferowała stypendium. 

 

- Nie chciałem jednak od razu trafić na Łazienkowską i umówiliśmy się, że przyjdę do "Młodych Wilków", ale jeszcze za jakiś czas. Minął rok, przegraliśmy 1:3 z legionistami i uznałem, że to ten moment. Krok do przodu zbiegł się jakoś z początkiem gimnazjum. 

 

Czarne barwy nie kusiły?


Transfer do Polonii nie wchodził dla mnie w grę, bo jestem zagorzałym kibicem Legii. Za "Czarnymi Koszulami" przemawiało jedynie szybsze zainteresowanie i propozycja natychmiastowego stypendium. Naprawdę, wolałem poczekać i wierzyłem, że w pewnym momencie trafię na Łazienkowską. Zostało to wynagrodzone. 

 

Duża była różnica pomiędzy Agrykolą, a Legią?


W Agrykoli mieliśmy bardzo mocny skład. Poza mną, w zespole występowali też obecni i poloniści: Filip Kowalczyk, Karol Możdżonek czy będący teraz w Anglii Maksymilian Stryjek. Chłopaki z Legii po czasie przyznawali, że na mecze z nami, mobilizowali się najbardziej. Zawsze toczyliśmy wyrównane boje. W tej chwili stworzyła się przepaść, a po drugiej stronie Myśliwieckiej nie jest zbyt dobrze pod względem finansów.

 

Jako 17-latek trafiłeś do rezerw. To tempo, w którym pokonywałeś kolejne szczeble w Legii zadowalało cię?


- Etap Młodej Ekstraklasy pominąłem doszczętnie. Bywałem na treningach, miałem pojechać na obóz, ale akurat wypadło zgrupowanie kadry narodowej i nic z tego nie wyszło. W rozgrywkach też nie zadebiutowałem. Potem zaliczyłem rundę w juniorach starszych i trafiłem do rezerw, w których ćwiczę do chwili obecnej. 

 

Zadowalało cię 801 minut, które w poprzednim sezonie spędziłeś na trzecioligowych boiskach? 


- Na początku miałem kontuzję, potem wróciłem do treningów i moim zdaniem fajnie się na nich prezentowałem. Liczyłem, że runda wiosenna może być przełomowa i... przeliczyłem się. Zostałem przesunięty do juniorów starszych, ale nie mam tego nikomu za złe. Dostawałem szanse w pucharze czy w lidze, ale cóż... Nie patrzę na przeszłość, skupiam się na jak najlepszej przyszłości. 


Twoim największym kłopotem jest skuteczność - dosyć duża wada jak na napastnika.


- Często trener Magiera funduje mi treningi strzeleckie. Od początku mojej przygody z piłką mam z tym kłopoty. Pozostały mi jakieś złe nawyki czy też kłopoty z koncentracją w kluczowych chwilach.


To bardziej wina psychiki czy umiejętności?

 

- Wydaję mi się, że można wykluczyć brak umiejętności, skoro dochodzę do tych sytuacji. To chyba wina głowy, braku koncentracji. Może bierze się to ze zbytniej pewności, że piłka i tak wyląduje w siatce?


Nie myślałeś o psychologu? Nie na każdego to działa, ale nawet w Legii można znaleźć przykłady graczy, którym pozwalało to przejść pozytywną przemianę.


- Nie zastanawiałem się nad tym, ale jeśli problem siedzi w głowie, to mogłoby to coś dać. 

 

Będzie ci jeszcze trudniej o gole gdy odejdzie Grzegorz Tomasiewicz? Rozumieliście się na boisku wręcz bez słów, niczym - zachowując skalę - Radović z Ljuboją. 

 

- Będzie brakowało Grześka na boisku i poza nim. Świetnie się rozumieliśmy na placu gry, zawsze potrafił obsłużyć świetnym podaniem. Prywatnie też jest to jeden z moich najlepszych kolegów. Mam nadzieję, że w Dolcanie będzie się cały czas rozwijał się tak dobrze, jak przy Łazienkowskiej. Wierzę, że wkrótce się spotkamy jako lepsi zawodnicy i on będzie zagrywał, a ja postaram się wykorzystywać większą ilość okazji. 

 

Na zgrupowaniu wydawało się, że jesteś szykowany na pierwszego napastnika drużyny - pomijam już ewentualnych piłkarzy schodzących z "jedynki".


Nie zapominajmy chociażby o Michale Suchanku. Bardzo liczyłem, że w tej rundzie będę dostawał więcej okazji do zaprezentowania swoich umiejętności, niż w poprzednim sezonie. 

 

Na razie zagrałeś raz, a potem nie było dla ciebie miejsca w "osiemnastce". 

 

- Nie jestem od ustalania składu i jeśli taka jest decyzja trenera, to muszę ją uszanować. 

 

W poprzednim sezonie czułeś się gorszy od rywali?

 

- Absolutnie nie. Czasami wręcz biłem się z myślami czemu to, któryś z kolegów wychodzi w wyjściowym składzie, a nie ja. Tak widocznie musiało jednak być. 

 

Czego wtedy zabrakło do pierwszego miejsca?


Na pewno doświadczenia. Zabrakło też umiejętności, bo nie możemy wszystkiego tłumaczyć wiekiem i małą liczbą rozegranych meczów w piłce seniorskiej. Jeśli wszyscy pchamy się do pierwszej ligi i Ekstraklasy, to musimy wygrywać i awansować w tym sezonie. 

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.