Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kamil Grosicki marzy by strzelić gola Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

31.12.2008 07:24

(akt. 18.12.2018 11:00)

- 4 stycznia rozpoczynam przygotowania do rundy wiosennej z Jagiellonią. To moja ostatnia szansa. Nie zmarnuję jej! Mam pół roku, by przekonać do siebie trenera Michała Probierza, jeśli się uda, będę mógł podpisać kontrakt na następne trzy lata. Mam pewien żal do warszawskiego klubu. Gdy wróciłem ze Szwajcarii, to z Legii nikt się nie odezwał. To mnie zabolało. A przecież byłem i wciąż jestem graczem tego klubu - żali się piłkarz Legii wypożyczony do Jagiellonii <b>Kamil Grosicki</b>.
Od nowego roku rozpoczyna pan przygotowania z Jagiellonia, pańskim kolejnym klubem. Ile razy Kamil Grosicki będzie wracać do piłki? Jak w Jagiellonii mi nie pójdzie, to chyba trzeba będzie dać sobie spokój. 4 stycznia rozpoczynam zajęcia z trenerem od przygotowania fizycznego, choć cała drużyna będzie przygotowywać się do sezonu od 12 stycznia. Mam sporo zaległości, muszę nabrać sił, poprawić wydolność. Bardzo cieszę się, że Jagiellonia podała mi rękę, gdy znalazłem się na kolejnym zakręcie. Jestem wdzięczny ludziom z zarządu klubu, w szczególności Cezaremu Kuleszy i mojemu menedżerowi Mariuszowi Piekarskiemu. Kulesza, szef pionu sportowego Jagiellonii, przed podpisaniem kontraktu powiedział panu: jak nie będziesz dobrze grać, to dostaniesz po schabach i wrócisz do Warszawy. - To był żart. Mam przynajmniej taką nadzieję (śmiech). Muszę jednak ostro zasuwać, by nie zmienił się w groźbę, która zostanie spełniona. Stać pana na to ostre zasuwanie? Ileż to deklaracji już słyszano z pańskich ust... - Stać na pewno. To moja ostatnia szansa. Nie zmarnuję jej! Mam pół roku, by przekonać do siebie trenera Michała Probierza, jeśli się uda, będę mógł podpisać kontrakt z Jagiellonią na następne trzy lata. Taki mam cel. Z Legii został pan wypożyczony. Warszawski klub wstawił w umowie zapis o karze 60 tys. złotych, jeśli zagra pan przeciwko Legii. Ponoć w Białymstoku są chętni, by zapłacić tę karę. - Też tak słyszałem. Chciałbym strzelić Legii gola. To byłaby bardzo cenna bramka (śmiech). A tak poważnie, to mam pewien żal do warszawskiego klubu. Gdy wróciłem ze Szwajcarii, to z Legii nikt się nie odezwał. To mnie zabolało. A przecież byłem i wciąż jestem graczem tego klubu. Ale poniekąd sam pan zasłużył na takie traktowanie. Ciągłe obiecanki o poprawie... - Może i tak, ale nie uważam, że cała wina leży wyłącznie po mojej strome. Takim meczem z Legią warszawskim działaczom chciałbym udowodnić, że pomylili się, kompletnie mnie przekreślając. Ile prawdy jest w tym, że będzie pan grać w Jagiellonii za symboliczne pieniądze? Mało tego, złośliwi twierdzą, że wręcz za darmo. - To bzdury. Będę zarabiać przyzwoicie, choć wiele zależy od tego, czy przebiję się do pierwszego składu. Muszę grać i zarabiać, bo na razie to ja na piłce się nie dorobiłem. Cieszę się, że w końcu rozmawiamy o piłce. A nie o hazardzie i alkoholu. Postanowiłem, że po Nowym Roku na ten temat nie będę już się więcej wypowiadał. W tym temacie wszystko powiedziałem, a wszystko i trochę więcej zostało napisane. Koniec kropka. Nie tak dawno pojawiła się informacja, że nie przeszedł pan testów medycznych w szwajcarskim Grasshopper. Co stanęło na przeszkodzie? - Po czterech miesiącach bez grania w piłkę pojechałem do Szwajcarii. Trenowałem indywidualnie, musiałem się przecież odbudować. W tym czasie mój menedżer ustalał warunki kontraktu. Ale nagle Szwajcarzy ogłosili, że nie biorą mnie, bo nie przeszedłem testów medycznych. Rzeczywiście, wypadły one słabo, ale jak miały wypaść, skoro przez kilka miesięcy nie grałem? Jagiellonia robi się drużyną piłkarzy z głośnymi nazwiskami. Głośnymi z różnych powodów. Grosicki - niesforne dziecko polskiego futbolu, Tomasz Frankowski - była gwiazda ekstraklasy, Krzysztof Król - stażysta z Realu Madryt, Piotr Lech - najstarszy zawodnik ligi. - I bardzo dobrze. Po pierwsze - medialnie posłuży to klubowi, po drugie - tacy zawodnicy zagwarantują Jagiellonii utrzymanie. Jestem pewien, że ten cel osiągniemy. A w następnych sezonach wypada powalczyć o coś więcej. Z tego, co słyszałem, Michał Probierz to bardzo ambitny trener, choć słynie z surowej ręki. Ale taka ręka przyda mi się (śmiech). Działacze Jagiellonii posyłają pana do szkoły. - Rzeczywiście, mam rozpocząć naukę w szkole, do której chodzą młodzi zawodnicy Jagiellonii. Orłem w nauce to ja nie jestem, lecz i w tym temacie postaram się nie dać plamy. Czego panu życzyć w Nowym Roku? - By był lepszy, niż mijający. Żartuję sobie, że nie będzie to takie trudne do spełnienia, bo 2008 rok. a w szczególności jego druga połowa, był koszmarny. W Nowy Rok szykuje się szampańska zabawa? - Na pewno nie pójdę do łóżka o 21. Ale ze świętowaniem nie przesadzę. A poza tym w Białymstoku muszę się stawić gotowy do ciężkiej roboty. Głupio byłoby zawieść tych ludzi, którzy mi zaufali. Zdaje pan sobie sprawę, że jeśli teraz zawiedzie pan zaufanie, nikt więcej nie zdecyduje się na podpisanie z panem umowy? - Jak najbardziej. Wierzę, że tak się nie stanie.

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.