Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kamil Grosicki: To najlepsze, co mogło się stać

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

21.02.2008 00:20

(akt. 21.12.2018 04:04)

- W Polsce nie daliby mi zapomnieć. Zamierzam normalnie żyć i zacząć utrzymywać rodzinę. Dlatego wolę Szwajcarię - mówi 20-letni <b>Kamil Grosicki</b>. Do Legii przyszedł latem ubiegłego roku. Kosztował 250 tys. euro. Ponad połowę tej kwoty przegrał w warszawskich kasynach. Przestał dobrze grać w piłkę, trenerzy nie raz wyciągali go z przybytków hazardu. Zaczął pożyczać pieniądze. Od różnych osób, od niektórych na wysoki procent. Długi przekroczyły 350 tys. zł. Klub nie dawał mu pensji, przekazując te środki na spłatę zobowiązań. W grudniu Grosicki dostał powołanie do reprezentacji Polski, ale nie dotarł na zgrupowanie.
Klub wysłał go na kurację do ośrodka leczenia uzależnień. Podobno pomogło, ale nie zapomnieli o nim dłużnicy. Po powrocie wznowił treningi z Legią, dostał kolejne powołanie do kadry. Podczas meczu z Finlandią zauważyli go Szwajcarzy. Dostał ofertę. Mimo niechęci Legii przekonał, że musi wyjechać. Najpierw mówił o względach sportowych, ale w końcu przyznał: - Dłużnicy dzwonią codziennie. W Szwajcarii od razu dostanę tyle pieniędzy, że wszystko oddam. Legia wypożyczyła go do FC Sion do końca roku za 200 tys. euro. Szwajcarzy dostali też opcję pierwokupu. Jeżeli będą chcieli z nim podpisać czteroletnią umowę, dopłacą 750 tys. Poza pierwszą wpłatą będzie zarabiać 16 tys. euro miesięcznie. We wtorek rano Grosicki odleciał do Zurychu. Zmiana jednego z najlepszych polskich klubów na średniaka ze średniej ligi szwajcarskiej to raczej nie jest awans sportowy? - Chcę się pokazać na arenie międzynarodowej. Na mecze ligi szwajcarskiej z takimi rywalami jak Grasshoppers czy Bazylea przyjeżdżają menedżerowie z Włoch, Francji. To także dobre miejsce, by dobrze potrenować i powalczyć o miejsce w reprezentacji na Euro. Wypada z tym się nie zgodzić. W Legii byłbyś dla selekcjonera bardziej widoczny niż w Szwajcarii. - W Legii nie miałem stałego miejsca w podstawowym składzie. Na prawym skrzydle jest Radović. Jeżeli w Sion je wywalczę, to może to być tylko na moją korzyść. Podczas zgrupowania kadry trener Leo Beenhakker długo z tobą rozmawiał. - Zapamiętałem dobrze tę rozmowę. Udzielił mi wielu rad i obiecał, że jak wrócę do normalności, to mam szansę. Wygląda na to, że skorzystałeś z pierwszej lepszej okazji, by wyrwać się z Polski. Gdyby była jakakolwiek inna oferta, i tak byś ją przyjął. - To możliwe. Ale stało się, jak się stało. FC Sion wydaje się właściwym klubem. Nie jest tak mocny, bym nie miał tam szansy powalczyć. Mogę tylko z niego awansować. Co możesz powiedzieć o swojej nowej drużynie? - Na razie niewiele. Widziałem tylko ośrodek treningowy, bazę hotelową. Szwajcaria to na pewno bardzo ładny kraj, ale nie będę mieć czasu na zwiedzanie. Jadę tam grać w piłkę. W niedzielę pierwszy mecz z Young Boys Berno i mam nadzieję, że w nim wystąpię. Jakie cele sportowe? - Na razie awans w tabeli. FC Sion rozpoczął sezon znakomicie. Chyba od sześciu kolejnych wygranych. To prawie jak Legia, która wygrała siedem meczów. Potem przyszła obniżka formy. Gdyby teraz ze mną w składzie drużyna znowu zaczęła seryjnie wygrywać, to byłoby znakomicie. W FC Sion grają sami Szwajcarzy? - Wręcz przeciwnie. Jest tam chyba z ośmiu obcokrajowców, kilku grało w niedawno zakończonym Pucharze Narodów Afryki. Pod tym względem Sion przypomina Legię, gdzie także jest wielu piłkarzy z zagranicy. Mnie to nie sprawia kłopotu. W Pogoni byłem jednym z bardzo nielicznych Polaków, przy ogromnej liczbie Brazylijczyków. Pojawiły się opinie, że ten wyjazd ci się nie przysłuży. W Polsce, w Warszawie jesteś u siebie. Masz znajomych, wiesz, dokąd pójść się rozerwać - a zakładamy, że to już nie będzie kasyno. Tam - zamknięty w czterech ścianach, bez znajomości języka. I problem może znów się pojawić. - Jadę tam, żeby zacząć funkcjonować jak normalny człowiek. W Polsce byłoby trudno, bo jest tu zbyt wielu, którzy co chwila przypominaliby mi o starych grzechach. Chcę się skoncentrować na piłce, bo ona mi daje najwięcej szczęścia. Jak tak się stanie, wszystkie inne sprawy na pewno się ułożą. Szwajcarzy pierwszą ofertę przysłali zaraz po twoim debiucie w reprezentacji przeciwko Finlandii. Legia stanowczo ją odrzuciła. - Wiem o tym. Zacząłem więc chodzić za panem dyrektorem Trzeciakiem i przekonywać go, żeby zgodził się na transfer. Początkowo nie chciał o tym słyszeć, ale nalegałem. Wypożyczenie na 10 miesięcy to najlepsze, co mogło się stać. Tak dla mnie, jak i dla klubu. W komunikacie padło stwierdzenie, że jak sprawdzisz się w Szwajcarii, to wykupią cię definitywnie. - Nie wiem, co będzie za rok. Skupiam się na treningach. Ale do Legii chciałbym wrócić, bo po Pogoni Szczecin to drugi klub, któremu najwięcej zawdzięczam. Pomagała mi w najcięższych chwilach. Jednak czy będzie jeszcze okazja tu zagrać, to zobaczymy. Jedziesz do Szwajcarii, dostajesz sporą kwotę na spłatę długów. - Za podpisanie kontraktu mam dostać dużo pieniędzy. Dzięki nim mam załatwić wszystkie swoje sprawy pozaboiskowe. Dzięki temu zaczynam nowy rozdział. A tu tego rozdziału nie dałoby się rozpocząć? - Ja jestem takim chłopakiem, który potrzebuje sobie kupić to czy tamto. Gdybym został w Legii, miałbym potrącane z pensji i denerwowałbym się, że kolega może sobie kupić różne rzeczy, a mnie na nic nie stać. Chcę normalnie zacząć żyć i zacząć utrzymywać rodzinę. Co na to rodzice? Zostawić Szczecin dla Warszawy, a Warszawę dla Sionu to jednak różnica. - Rodzice są zadowoleni. Liczą, że zostanę odłączony od pokus wielkiego miasta. I od wierzycieli. Podobno ciągle dzwonią. - Nie chcę na ten temat się wypowiadać. A koledzy z Legii? Od nich też pożyczałeś. - Oni na to nie patrzą. Chcą, żebym wyszedł na prostą. Dla nich to także lepiej. I mogą liczyć, że o nich nie zapomnę. W grudniu Legia załatwiła ci pobyt w ośrodku leczenia uzależnień. Co dalej z leczeniem? - Za granicą też są rozmaite spotkania dla uzależnionych. Jak tylko będę miał chwilę, to postaram się na nie uczęszczać. A zrozumiesz coś z tego? Języka chyba nie znasz? - Szybko się nauczę. Cezary Kucharski, były piłkarz szwajcarskiego FC Aarau: - Jestem przekonany, że Kamil robi krok do przodu. Niewielki, ale jednak. Jeżeli spojrzymy na klasyfikację UEFA to wyraźnie widzimy, która liga jest silniejsza. Styl gry jest podobny jak w lidze francuskiej. Tam będzie pod ciągłą obserwacją. Jak będzie spisywać się dobrze może trafić do silniejszej ligi. Teraz wszystko w jego głowie i nogach. Jeżeli nie wrócą jego osobiste problemy to na pewno tam się przebije. Ja akurat wykonałem ruch odwrotny. Ze Szwajcarii przyszedłem do Legii. Ale moja sytuacja była inna. Wyjeżdżałem za granicę ze słabszego klubu, a wracałem do kraju do bardzo silnej Legii - drużyny, która miała grać w Lidze Mistrzów. Teraz Legia tak silna nie jest.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.