Kamil Kiereś: Legia ma duży potencjał ofensywny
27.10.2023 20:30
– Gdy jechaliśmy na Lecha, to byliśmy w momencie mocnego punktowania, czuliśmy się pewnie. Teraz nie mamy komfortu, przegraliśmy ostatnie mecze. Wydaje mi się, że kiedy coś nie idzie, w jakimś stopniu trzeba wrócić do fundamentów, od których się zaczynało. Uważam, że bardzo istotny był u nas kontrpressing czy reakcja po stracie piłki. Sądzę, że w tym elemencie brakuje nam determinacji, w obecnym tygodniu pracowaliśmy nad odbudową wspomnianego aspektu.
– Nie będziemy rezygnować z akcentów ofensywnych, gdyż one pozwalają na kreowanie sytuacji. By wygrywać, trzeba strzelać gole. Cały czas pracujemy. Chcę, byśmy byli wszechstronni, ale w jakimś stopniu się w tym zatraciliśmy, bo nie punktujemy. Powtarzam się, ale – moim zdaniem – musimy zwrócić uwagę na fundamenty, które przyczynią się do skutecznej gry.
– Jestem takim trenerem, który w kilkunastoletniej pracy, zwłaszcza w ekstraklasie, często dostawał bardzo trudne zadania – można powiedzieć, że karkołomne – i nagminnie wychodził z takich sytuacji z drużynami. Gdy dołączałem do Stali, to wchodziłem do zespołu, który nie wygrał 9 meczów z rzędu, strzelił w nich raptem dwa gole, a wszyscy mówili: "Kto ma zdobywać bramki, jak brakuje Hamulicia?". Miałem zarządzać niełatwą sytuacją, obudzić w innych piłkarzach to, że każdy może trafiać do siatki.
– To mój siódmy miesiąc pracy w Mielcu i pierwszy dołek, który wiąże się ze słabszymi wynikami. Jeżeli taki czas następuje, to wchodzisz w etap zarządzania trudną sytuacją. Miałem sporo takich momentów w karierze, z wielu wychodziłem zwycięsko. Staram się korzystać z doświadczenia, udowodniłem to w Stali już wiosną.
O Legii
– Mecz w Mostarze nie był dla mnie aż tak istotny, gdyż w czwartek obejrzałem siedem spotkań Legii. Prześledziłem jej występy w lidze i pucharach, choćby z Aston Villą. Obserwowałem też wcześniejsze zwycięstwa w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, w których warszawiacy zdobywali sporo bramek z mocnymi rywalami.
– Spotkanie ze Zrinjskim oglądałem bardziej pod kątem tego, czy Legia się przełamie. Wydaje mi się, że nie był to idealny występ wicemistrzów Polski, ale ta drużyna przerwała serię czterech porażek z rzędu, złapała pewność.
– Warszawiacy potrafili zdobywać po cztery bramki w meczach pucharowych, z niezłymi przeciwnikami. Pokonanie Aston Villi też wiele mówi. Wydaje mi się, że Legia ma bardzo duży potencjał z przodu, ale skuteczność w punktowaniu zatraciła poprzez to, że zbyt mocno przetransportowała akcenty ofensywne, całkowicie zapominając o grze w fazie obronnej, być może i przejściowej. Śledziłem wypowiedzi wokół tego klubu i zwracano uwagę na te aspekty, na powrót do pewnych zachowań.
– To, że Legia wcześniej wygrywała, punktowała, osiągała wyniki w Europie i lidze, wiązało się też z tym, że potrafiła nawiązywać do faz obronnych, co ostatnio nie było jej dobrym elementem. Mimo że stołeczny zespół zwyciężył w Mostarze, to w paru sytuacjach można było zauważyć symptomy z poprzednich spotkań.
O porażce z Wartą
– Mecz z Wartą (porażka 0:1 – red.) był zupełnie inny niż te, do których doszło w trwającym sezonie. Nie będę krytykował naszego ostatniego rywala, bo nie o to chodzi, ale drużyna z Poznania bardzo często stara się "zabić" spotkanie, zresztą trener Szulczek też tak to ocenia.
– Mieliśmy grać tak, jak w dobrych momentach obecnych rozgrywek, czyli dość wszechstronnie, szukając fragmentów obronnych, nie tylko na własnej połowie, ale i wyżej. To się nie udało, gdyż goście przyjęli założenie, że jeżeli ruszaliśmy do wysokiego pressingu, to najczęściej wycofywali do bramkarza, który posyłał dalekie podanie, albo bezpośrednio zagrywali z linii obrony w nasze formacje defensywne.
– Warta nie rozgrywała na własnej połowie, dlatego nie było możliwości założenia wysokiego pressingu. Pojawiło się sporo walki o tzw. drugą piłkę. W całym meczu udało się wybudować raptem kilka akcji pozycyjnych, lecz te, które stworzyliśmy, miały niezłe zalążki. Gdyby Ilja Szkurin precyzyjnie przymierzył w jednej z sytuacji, to golkiperowi byłoby pewnie trudno cokolwiek zrobić.
– Mocno zwracaliśmy uwagę na to, że jeśli Warta będzie grała dłuższymi podaniami, to przy zebraniu tzw. drugiej piłki i wprowadzeniu futbolówki przed linię obrony Warty, która w takich fazach była wysoko ustawiona, liczyliśmy na zagrania prostopadłe, za defensywę, do Szkurina. Wypracowaliśmy kilka takich momentów. Rozmawialiśmy z Kokim Hinokio, który fajnie odnalazł się w półprzestrzeniach, że zabrakło mu precyzji w dograniach do Ilji. Były 3-4 szanse, które mogły się okazać bardzo kluczowe.
– Staraliśmy się, nie byliśmy zespołem ani lepszym, ani gorszym. Wszystko było na styku, zamknięte w strukturze meczu, który nie okazał się przyjemny do oglądania. Można żałować tego, że tuż przed stratą bramki mieliśmy idealną sytuację Maćka Domańskiego. Zabrakło szczęścia, piłka trafiła w słupek. Chwilę później Warta objęła prowadzenie.
– W piłce jest dobrze wtedy, gdy punktujesz, wygrywasz i kibice są zadowoleni. Teraz tak to nie wygląda. Mecz z Wartą oceniamy jako coś, co nie dało nam "oczek". Musimy po męsku patrzeć na to, co przed nami. Trzeba wykorzystywać każdy dzień, pracować nad kwestiami, które pozwolą nam się poprawić.
O sytuacji kadrowej
– Kamil Pajnowski wznowił ćwiczenia w poprzednim tygodniu, aczkolwiek nie trenował na pełnych obrotach, nie brał udziału w gierkach, wprowadzał się. Obecnie uczestniczy w całych zajęciach, lecz wiadomo, że powrót do formy wymaga czasu. Będziemy podążać z dnia na dzień, jeżeli chodzi o odbudowę dyspozycji motorycznej, a potem sportowej tego zawodnika.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.