Kamil Kiereś
fot. Jan Szurek

Kamil Kiereś: Niemożliwe nie istnieje

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

29.10.2023 17:45

(akt. 30.10.2023 00:00)

– Niemożliwe nie istnieje. Wygraliśmy 3:1 na Legii, to dla nas bardzo ważny moment, gdyż byliśmy po czterech ligowych porażkach, ale mieliśmy poczucie, że w tych spotkaniach nie odstawaliśmy od rywali – mówił po ograniu "Wojskowych" w Warszawie w 13. kolejce PKO Ekstraklasy trener Stali Mielec, Kamil Kiereś.

– Wcześniej pewnie pokonywaliśmy Śląsk, Zagłębie i Radomiaka. Potem przytrafiła się zła seria, porażki jedną bramką. Musieliśmy zmierzyć się też z aspektem mentalnym, pomyśleć, co zmienić, jak zagrać. Istotne okazały się zmiany personalne. Chcieliśmy dokonać rotacji, ale jednocześnie tak, by nie zatrzeć struktur, w których występowaliśmy. To się udało.

– Zaczynaliśmy sezon z Domańskim i Wołkowiczem na "dziesiątkach", potem dobrą formę zbudował Hinokio, ale jego ostatnia dyspozycja nie wyglądała najlepiej, dlatego wróciliśmy do schematu, który pozwolił nam wejść w sezon z punktami. To się opłaciło. Byliśmy zdeterminowani, dobrze przygotowani mentalnie.

– W ostatnich meczach byliśmy zaangażowani, ale mieliśmy poczucie, że brakowało konkretu, determinacji. Pokazaliśmy to w niedzielę.  

– Ocena meczu? Wszyscy widzieli, że byliśmy zespołem, który więcej bronił, próbował gry z kontry. W zanadrzu mieliśmy też to, że jeśli uda nam się wejść na połowę rywala, to nie będziemy rezygnować z budowania ataku pozycyjnego. Wydaje mi się, że pojawiło się kilka takich momentów, szczególnie przy prowadzeniu.

– Gdy wygrywaliśmy 1:0 czy 2:0, to było sporo dobrych momentów. Czasami nie tyle pchaliśmy piłkę do przodu, co potrafiliśmy ją umiejętnie przetrzymać, łapiąc arytmię w grze. Sądzę, że czuliśmy się dość pewnie.

– Z mojej perspektywy, nasza taktyka i gra w obronie bardziej doprowadzała Legię do dośrodkowań, których było sporo. Można odnieść wrażenie, że okazało się to dość groźne, gdyż w polu karnym pojawiał się Pekhart, ale wydaje mi się, że Esselink i Matras bardzo dobrze radzili sobie w wielu sytuacjach powietrznych. Istotną rolę odegrał nasz bramkarz, Mateusz Kochalski, który tuż po przerwie świetnie interweniował, a po chwili zdobyliśmy bramkę na 2:0. Uważam, że to kluczowy moment meczu.

– Podnosimy się z kolan. Mówiliśmy przed meczem, że jeżeli są trudne sytuacje, to nie leżymy na podłodze, tylko patrzymy w górę. Chcemy wejść do środka tabeli i słowa stały się wiarygodne. Z naszej perspektywy, to coś bardzo istotnego, bo byliśmy w trudnym momencie mentalnym, lecz poradziliśmy sobie z tym po męsku.

– Początek wyglądał trochę tak, że Legia mocno na nas siadła, ale korzystała tylko ze stałych fragmentów, dośrodkowań. Przetrwaliśmy to, co okazało się kluczowe. Naszym założeniem było to, by Trąbka i Guillaumier nie tyle szukali kontr podaniem po wcześniejszych odbiorach, co wprowadzali piłki, a potem poszukiwali strefy wyższej – albo za plecami, albo z pozycji "dziesiątek". Wydaje mi się, że nabieraliśmy pewności.

– Wcześniejsze wyniki Legii w Warszawie wyglądały tak, że zagrała 6 meczów, przegrywając tylko z Rakowem, pokonując Aston Villę. Wiedzieliśmy, gdzie przyjechaliśmy. Chcieliśmy wrócić do pewnych kwestii, np. trochę więcej pocierpieć w defensywie.

–  Przy wygranych ze Śląskiem czy Zagłębiem pokazaliśmy więcej walorów ofensywnych, a przesuwając je do mocnych granic, zaczęliśmy tracić głupie bramki. To sprawiło, że wróciła konsekwencja, dyscyplina całego zespołu. Uważam, że dobrze zarządzaliśmy meczem, zarówno z pozycji spotkania, jak i tygodnia, kiedy rozpoczęliśmy przygotowania po czwartej porażce z rzędu.

ZOBACZ TAKŻE:

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.