Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kamil Majkowski: To jeszcze nie koniec!

Emil Kopański

Źródło: Legia.Net

20.09.2010 13:29

(akt. 15.12.2018 13:51)

<p style="margin-bottom: 0cm"> - Maków Mazowiecki to zdecydowanie legijna miejscowość. Niemal wszyscy w tym mieście trzymają kciuki za warszawski klub. Z tego, co wiem, w Makowie nie ma niestety żadnego fan-klubu, ale duże grupy jeżdżą na każdy mecz Legii – mówi <strong>Kamil Majkowski</strong>, powracający po kontuzji do gry zawodnik stołecznego zespołu. W wywiadzie dla serwisu Legia.Net opowiada także o swoich wypożyczeniach, najpiękniejszych momentach w dotychczasowej karierze, a także o rocznej walce z poważną kontuzją, jakiej doznał w Pruszkowie. Zapraszamy do lektury!</p>

Jeśli wszyscy w Makowie kibicują Legii, zapewne zawsze marzyłeś o grze w koszulce z „eLką” na piersi?

- Od małolata trzymałem kciuki za Legię, jeździłem na jej mecze, byłem zapalonym fanem. Piłkarze występujący w tym klubie byli dla mnie kimś wyjątkowym, owszem, zdarzało mi się marzyć, że kiedyś sam będę jednym z nich, ale nie spodziewałem się, że już niedługo tak rzeczywiście się stanie.

Który trener miał największy wpływ na Twoją karierę?

- Było ich kilku. Do AON-u Rembertów ściągnął mnie z Makowa obecny szkoleniowiec Korony Kielce, Marcin Sasal. Potem prowadził też kadrę Mazowsza, z którą zdobyliśmy dwukrotnie tytuł Mistrza Polski. W zespole występowali wówczas m.in. Wojtek Trochim czy Maciek Świdzikowski. Kolejnym trenerem, dzięki któremu moja przygoda z piłką nabrała rozpędu był na pewno Jan Urban, który dał mi szansę debiutu i kilku występów w Ekstraklasie, za jego kadencji trenowałem z pierwszym zespołem przez 1,5 roku. A w Płocku był trener Jabłoński, notabene były szkoleniowiec Legii. U niego zagrałem chyba najlepszą rundę w swojej dotychczasowej przygodzie z piłką – w 15 spotkaniach zdobyłem 5 bramek, miałem okazję grać na dobrym poziomie rozgrywek.

Konsekwentnie używasz sformułowania „moja przygoda z piłką”. Boisz się słowa „kariera”?

- Na dobrą sprawę jeszcze nic wielkiego w piłce nie osiągnąłem. Kariera to duże słowo, ja mam 21 lat, więc jaką mogłem zrobić? Mam nadzieję, że to jeszcze przede mną, na razie jest to po prostu przygoda.

Ale jednak jakieś osiągnięcia na swoim koncie już masz. Co uważasz za największy dotychczasowy sukces?

- Puchar Polski, zdobyty z Legią dwa lata temu. Miałem w nim już jakiś swój skromny udział, wystąpiłem w 4 spotkaniach, m.in. rozegrałem całe spotkanie z gdańską Lechią, a także 30 minut w pojedynku finałowym. Poza tym do sukcesów należą występy w Ekstraklasie, a także jedna runda w Płocku, gdzie solidnymi występami troszeczkę podbudowałem swoje nazwisko.

Twój kontrakt z Legią obowiązuje do czerwca 2011 roku. Wiążesz swoją przyszłość z tym klubem?

- Na pewno bardzo bym tego chciał, ale wiadomo, jaka jest rzeczywistość. Za darmo nikt mi kontraktu nie zaoferuje, a ja przez ostatni rok leczyłem kontuzję. Muszę pokazać, na co tak naprawdę mnie stać. Chciałbym w rundzie wiosennej zostać wypożyczony do solidnego klubu I-ligowego, aby tam udowodnić swoje możliwości.

A propos wypożyczeń. Zdobyłeś wspomniany Puchar Polski, pokazałeś się z dobrej strony i zostałeś wypożyczony do Wisły Płock. Nie byłeś wściekły?

- Nie. Faktem jest, że mogłem zostać w Warszawie, ale wiadome było, że nie mam szans, aby w tym zespole odgrywać pierwsze skrzypce, a oglądanie meczów z ławki rezerwowych niespecjalnie mnie interesowało. Gdy pojawiła się oferta z Płocka, nie wahałem się ani minuty. I dziś na pewno tego nie żałuję.

Byłeś tam liderem drużyny, jeśli schodziłeś z boiska, to tylko na końcówki. Wróciłeś do Legii i rozegrałeś… 20 minut w Ekstraklasie. To zapewne trochę deprymujące.

- To dziwne. Faktycznie prezentowałem się w Płocku bardzo dobrze, chciałem zostać do końca sezonu, ale dyrektor Trzeciak bardzo chciał mnie jednak z powrotem w Warszawie. Dostałem obietnicę, że będę otrzymywał swoje szanse. Pojechałem z zespołem Legii na obóz, a potem usiadłem na ławce. Być może byłem za słaby.

Kolejne wypożyczenie. Tym razem Znicz Pruszków. Dwa mecze, bramka i feralny trening.

- Kiedy przechodziłem do Znicza, miałem kontuzję, której doznałem na obozie w Hiszpanii – skręciłem kostkę. Miałem miesiąc przerwy, przed sezonem nie byłem w pełni sił. Zagrałem 45 minut z GKS Katowice, potem dobry mecz w pierwszym składzie z GKP Gorzów Wielkopolski, w którym zdobyłem bramkę. W czwartek w tygodniu po meczu na treningu noga nagle mi się ugięła. Byłem nie atakowany. To wielki ból, jednak gorszy jest dźwięk, bardzo złowieszczy. Operację przeszedłem 24 sierpnia 2009 roku. Niby wszystko było już w porządku, w styczniu zacząłem treningi ze Zniczem. Wtedy jednak znów poczułem, że coś jest nie tak. Rezonans magnetyczny wykazał, że pękła zszywana łękotka, a konkretniej samo zszycie. Trafiłem więc znów pod nóż, na szczęście była to już mniej poważna operacja.

Ból po zerwaniu więzadeł jest zapewne ogromny?

- Samo zerwanie to wielki szok. Nie jest jednak aż tak bolesne, jak noc i dwa dni po operacji. Dostawałem morfinę, jednak i tak odczuwałem straszny ból. Potem przyszła żmudna rehabilitacja. Najważniejsze w niej to właściwe zgięcie i wyprost. Po pokonaniu tego elementu wszystko jest już łatwiejsze. W lipcu rozpocząłem treningi.

Miałeś trafić do Górnika Polkowice. Co było nie tak?

- Trener Nowak porozumiewał się w mojej sprawie z trenerem Sasalem. Miałem od razu podpisać w Polkowicach kontrakt, bez testów. Zacząłem treningi, w sparingu zdobyłem bramkę i znów poczułem ból w kolanie. Wolałem nie ryzykować. Mogłem podpisać kontrakt, jednak zapewne znów niebawem musiałbym się leczyć i tylko brałbym pieniądze za darmo. Nie o to jednak w tym wszystkim chodzi. Jeśli podpisuję kontrakt, chcę być pewien, że jestem gotów do gry na 100%. Tutaj tego nie było.

Wróciłeś więc do Legii. Występujesz w Młodej Ekstraklasie.

- Owszem, aczkolwiek nie chciałem grać w Młodej Legii. Zdecydowanie wolałbym występować w I lidze. Tam jest konkretna stawka, zawsze się o coś walczy, co więcej, jest tam stosunkowo wysoki poziom. Do grudnia chcę zostać w Młodej Legii, odbudować się, i w pełni sił walczyć dalej. To jeszcze nie koniec.

 

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.