News: Kasper Hamalainen: W życiu są ważniejsze sprawy niż futbol

Kasper Hamalainen: W życiu są ważniejsze sprawy niż futbol

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

29.03.2016 10:17

(akt. 07.12.2018 16:30)

- Futbol to pasja, ale nie całe życie. Przecież kariera nie trwa 50 lat. Trzeba znaleźć balans. Dlatego bawię się tym, co robię i mam świadomość, że świat na piłce się nie kończy. A czy trzymam się z boku? Mam rodzinę, to z nią uwielbiam spędzać czas. Teraz moim najlepszym towarzystwem jest syn z żoną. Lubię też spacerować po parkach z psem Molly’m. Może dlatego „na mieście” nie bywam za często. Kiedy odrywam się od piłki, robię to kameralnie. Ale to nie oznacza, że jestem odludkiem - opowiada w rozmowie z "Polską the Times" pomocnik Legii, Kasper Hamalainen.
Proszę powiedzieć co miał pan na myśli publikując na Twitterze zdjęcie ze zgrupowania kadry z obrońcą Lecha Paulusem Arajuurim? Podpis pod fotką brzmiał: „Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów - bliżej”.

- Chciałem tym samym powiedzieć, że w życiu są ważniejsze sprawy, niż futbol. I, że przyjaźnie trwają nawet mimo trudnych okoliczności. Po wyjeździe z Poznania nie zaprzestałem znajomości z Paulusem. On wiedział o moich rozmowach z Legią, wspierał mnie, starał się zrozumieć. Jestem mu za to wdzięczny. Dlatego, choć reprezentujemy dwa wrogie sobie kluby, a na boisku jesteśmy rywalami, to na co dzień wciąż się przyjaźnimy.

Komu gra się trudniej? Piłkarzowi Lecha na Łazienkowskiej, czy legioniście na Bułgarskiej?

- Oba stadiony mają swoją wyjątkową atmosferę, ale szczerze muszę przyznać, że dla mnie znacznie trudniejszy był mecz w Poznaniu…

Kibice Pana nie oszczędzili. Był pan bohaterem, został pan zerem. To smutne.

- A co ja mam powiedzieć? Kibice, którzy jeszcze niedawno mnie wspierali, teraz mną gardzili. Ale byłem na to gotowy. Przygotowałem się na wszystko. I powiem szczerze: nie było tak źle... To było nawet interesujące, zobaczyć reakcję trybun. Nie będę krył, że było to dla mnie normalne spotkanie, ale nie chciałem stamtąd uciec. Takie jest życie. Staram się tych ludzi zrozumieć, ale decyzję podjąłem ja. To moje życie, moja kariera. Nie chcę się z tego tłumaczyć do końca życia. Wciąż muszę funkcjonować.

Jak reaguje pan na pretensje kolegów z Lecha? Twierdzą, że pan ich oszukał.

- Jak mogłem kogoś oszukać, skoro, gdy byłem w Kolejorzu, nie miałem oferty z Legii? Ta pojawiła się dopiero w okresie świątecznym. Boli mnie, że chłopaki w wywiadach opowiadają, że powiedziałem im nieprawdę. To ich prawo, niech tak mówią. Dla mnie liczy się to, że z kilkoma kolegami wciąż mam kontakt. Cenię ich za to, że się ode mnie nie odwrócili.

Podobno o transferze decydowała pana żona Karen. Taki z pana pantoflarz?

- Nie mam pojęcia skąd wzięła się ta bzdura. Ta historia żyje swoim życiem. Chyba wymyślili ją dziennikarze. Moja żona miała oczywiście wpływ na moje wybory. To chyba normalne. Karen była w ciąży i chciała coś zmienić. W końcu mój syn przyszedł na świat w Turku, moich rodzinnych stronach.

I jak czuje się pan jako najlepiej zarabiający piłkarz w historii Ekstraklasy?

- Nie wiem czy to prawda… Robię swoje i pobieram za to pensje. Poza tym pamiętajcie: duża kasa to także duże oczekiwania. Szczególnie w Legii.

Fakt, w Warszawie wszyscy liczą na Ligę Mistrzów. Uda się?

- Taką mam nadzieję. To jeden z głównych powodów dla których zjawiłem się w Legii. Polacy od 20 lat nie grali w fazie grupowej Champions League i najwyższy czas, aby to zmienić. Mamy odpowiednią drużynę, odpowiedniego trenera. Jest realna szansa, aby ten impas w końcu przełamać.
 
Zapis całej rozmowy z Kasprem Hamalainenem można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Polski the Times".

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.