Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kent Nielsen: Legia będzie faworytem

Macin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

27.07.2009 10:05

(akt. 17.12.2018 10:38)

- Dwa czy trzy lata temu, gdy prowadziłem Horsens, dwa razy zmierzyliśmy się z Legią w sparingach. Pamiętam, że było 0:1 i 0:2. To największy klub w Polsce, choć ostatnio - podobnie jak nam - szło mu nieco gorzej. Szanse obie drużyny mają zbliżone, ale chyba to Legia będzie faworytem. To dobry, technicznie grający zespół. Pamiętam takiego wysokiego obrońcę, chyba z Brazylii, i takiego Hiszpana na środku obrony - mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym trener Broendby Kopenhaga <b>Kent Nielsen</b>.
Ten obrońca to chyba Dickson Choto, ale on pochodzi z Zimbabwe. - Pewnie ma pan rację. Na razie nie wiemy za wiele o Legii, ale chcemy obejrzeć jej mecze na DVD. Tylko nie wiem, czy to możliwe, bo ponoć nikt ich nie transmitował. Legii będzie łatwiej, bo nasze spotkania z Florą można było obejrzeć. Wiem, że w piątek grali sparing, ale nikogo nie wysłaliśmy, bo wystawili chyba rezerwowy skład. Ale co się stało z pana drużyną, że przegrała pierwszy mecz 0:1? - Estończykom wyszedł jeden strzał z 40 metrów, potem mieliśmy wiele szans, ale nie potrafiliśmy strzelić gola. Na szczęście w rewanżu to nadrobiliśmy. Byłem zadowolony z postawy mojego zespołu w tym meczu. A Estończycy nie są tacy słabi. Wiem, że wasza Wisła przegrała z Levadią. Z Polską wiążą pana specjalne wspomnienia. To w meczu z naszą drużyną w 1983 r. debiutował pan w kadrze. - To prawda, ale nie pamiętam już jaki był dokładnie wynik. Wygraliśmy 2:0 czy 2:1 (Dania przegrała 0:1 - przyp. red.). Mam też mniej miłe wspomnienia związane z waszym krajem. Grałem przeciw Polsce w eliminacjach do igrzysk w Seulu. Okazało się, że u nas wystąpił nieuprawniony zawodnik i przez to nie pojechaliśmy na igrzyska. Ponadto z polskich piłkarzy pamiętam Deynę, Latę i Bońka. Broendby dawniej grało w Lidze Mistrzów, ale ostatnio szło mu gorzej. Czy pana drużynę można porównać z tamtym zespołem? - W ostatnich latach zajmowaliśmy ósme i szóste miejsce, ostatnio skończyliśmy sezon na trzeciej pozycji. Wszystko idzie w dobrym kierunku, ale ciągle nie jesteśmy na poziomie, na którym byliśmy. Przecież dawniej rzeczywiście graliśmy w Lidze Mistrzów. Ale powtórzyć tamten sukces nie będzie łatwo. To wszystko przez pieniądze. Finansowo nie możemy równać się nawet z Polską. Oj to chyba pan przesadził. Ile wynosi budżet waszego klubu? - Około 25 mln euro. Legia ma około 10 mln, czyli jednak jesteście sporo bogatsi. - No tak, my i FC Kopenhaga jeszcze jakoś sobie radzimy, ale małe kluby z ekstraklasy mają po 3-5 mln. A ile zarabiają pana podopieczni? Ktoś dostaje pół miliona euro rocznie? - Nie sądzę. A poza tym proszę pamiętać, że w Danii podatki są bardzo wysokie. Państwu oddajemy aż 60 procent naszych dochodów. A ile wynoszą podatki w Polsce? Najwyższa stawka została obniżona do 32 procent. - No widzi pan. To kolejny problem duńskiego futbolu i jeden z powodów dla którego piłkarze wyjeżdżają z Danii. W innych krajach podatki są z reguły niższe niż u nas. Trudno jest zatrzymać najlepszych piłkarzy, jeśli tylko ktoś się pojawi, od razu jest sprzedawany do Niemiec czy Anglii. Ale z drogiej strony to dobrze, że wyjeżdżają. Dzięki temu rozwijają się piłkarsko. W pana drużynie gra wielu Szwedów. To dlatego, że lubi pan zawodników o podobnej mentalności do Duńczyków? - Nie tylko. Znowu to przez te podatki. U nich też są one bardzo wysokie. U nas obcokrajowcy płacą tylko 30 procent (ale tylko przez trzy lata -red.). Dlatego im bardziej się opłaca grać u nas niż w Szwecji. A nam bardziej opłaca się zatrudniać reprezentantów Szwecji niż Danii. A kto jest największą gwiazdą pana drużyny? - Może Alexander Farnerud, który grał w Stuttgarcie i Strasbourgu. Wiosną strzelił 9 goli w 17 meczach. Także Simon Holmen i nasz bramkarz, rezerwowy golkiper duńskiej kadry Stephan Andersen. Pan osiągnął trochę więcej niż ci zawodnicy. Jest pan przecież mistrzem Europy. To chyba pana największy sukces w karierze. - Z pewnością to moje najpiękniejsze wspomnienia związane z piłką. A finał z Niemcami był moim ostatnim meczem w reprezentacji. Zawsze chciałem odejść będąc na szczycie i to mi się udało. Uznałem, że to najlepszy moment, że więcej już nie osiągnę. Zagrałem 54 mecze w kadrze i uważam, że miałem bardzo udaną karierę. Rozmawiał: Maciej Kaliszuk

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.