Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kiełbowicz Piłkarzem Wiosny 2005

Grzegorz Miszczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

31.12.2005 10:56

(akt. 26.12.2018 20:00)

Już od siedmiu lat dziennikarze stołecznego dodatku do "Gazety Wyborczej" wybierają Piłkarza Roku w Warszawie. W tym roku zdecydowali się na przyznanie dwóch wyróżnień - każdego tylko za pół roku. Piłkarzem Wiosny 2005 został Tomasz Kiełbowicz. Zdaniem dziennikarzy "Wyborczej" był on jedynym, który mógł konkurować w walce o ten tytuł z Arturem Borucem, a w przeciwieństwie do niego występował w Legii przez cały rok. W dalszej części artykułu rozmowa z laureatem.
Kiełbowicz występował wiosną na lewej obronie i prezentował się bardzo dobrze. Zaowocowało to powołaniem do reprezentacji i występem w meczu eliminacji mistrzostw świata z Irlandią Północną. Po kontuzji Łukasza Surmy przejął nawet opaskę kapitana Legii. Piłkarza Jesieni 2005 poznamy 2 stycznia. Rok 2006 może być dla Kiełbowicza trudny. Legia przeprowadziła kilka transferów, z których najbardziej znaczące wydaje się sprowadzenie dwóch Brazylijczyków. I to nie byle jakich, bo Edson Luiz Da Silva był zawodnikiem słynnego Sportingu Lizbona, a Roger Guerreiro m.in. Celty Vigo. Pierwszy to lewy obrońca, drugi - lewy pomocnik, czyli obie pozycje, na których grywa Kiełbowicz. - Co Pan na te zmiany? - Im więcej dobrych zawodników, tym lepiej dla drużyny. W klasowym klubie powinno być przynajmniej dwóch klasowych zawodników na daną pozycję. Odkąd przyszedłem do Legii - a jestem w niej już pięć lat - praktycznie nigdy nie byłem pewniakiem do miejsca w pierwszym składzie. Zawsze musiałem ostro o nie walczyć. - To chyba jednak przesada, bo poza krótkim okresem - cztery lata temu - kiedy na lewej pomocy występował Radosław Wróblewski, nigdy nie przesiadywał Pan na ławce rezerwowych. - Faktycznie, ale też ani wcześniej, ani później nikt tego miejsca mi nie podarował. Konkurencja w składzie Legii zawsze była ogromna. - W roku 2005 był Pan jednak pewniakiem - co do tego nie ma dwóch zdań. Najpierw na lewej obronie, potem na pomocy i później znowu w defensywie. Konkurencji praktycznie żadnej? - Ja nie szukałbym przyczyny w osłabieniu konkurencji. Mijający rok mogę ocenić jako naprawdę dla mnie udany. Strzeliłem kilka bramek, wróciłem do reprezentacji. Fakt, że na krótko, ale dzięki temu jeszcze mogę się liczyć w wyścigu o grę na mundialu. Może nie przez cały rok bywałem na boisku równie widoczny, ale ja zawsze miałem zasadę, by hamować indywidualne popisy. One muszą schodzić na dalszy plan. Liczy się dobro zespołu. - Do reprezentacji właściwie przywrócił Pana poprzednio prowadzący drużynę Jacek Zieliński. To on wymyślił, że Tomasz Kiełbowicz to wymarzony lewy obrońca. Wcześniej przez kilka lat grał Pan w Legii jako lewy pomocnik i przeważnie mówiono, że to jednak nie ten sam Kiełbowicz, który przychodził z Polonii. - Mówiłem już o tym kilkakrotnie. Legia długo grała systemem 3-5-2. W takim układzie bocznemu pomocnikowi gra się trudno. Nie jest łatwo, kiedy nie czuje się za sobą wsparcia bocznego obrońcy. Gdy zmieniliśmy system na 4-4-2, a ja zostałem wycofany do defensywy, okazało się, że mam więcej swobody. Wcześniej nie byłem zdecydowany, ale teraz mogę to powiedzieć: lewa obrona to najbardziej w tej chwili odpowiednia dla mnie pozycja. - Trener Wdowczyk zaraz po objęciu Legii stwierdził jednak, że u niego obrońcami będą obrońcy, pomocnicy natomiast wrócą do drugiej linii. Do momentu kontuzji Mirko Poledicy był więc Pan u niego znowu pomocnikiem. I można powiedzieć, że tą zmianą trener zamknął Panu drogę do kadry. - To chyba zbyt mocne określenie, ale nie ulega wątpliwości, że konkurencja w reprezentacji jest znacznie mocniejsza w drugiej linii niż w obronie. Na lewe skrzydło są tacy zawodnicy jak Jacek Krzynówek, Kamil Kosowski, jest Euzebiusz Smolarek. A sprawdzani byli też przecież Marek Zieńczuk i Marcin Kaczmarek. Niby na lewą obronę są Tomek Rząsa, Michał Żewłakow czy Darek Dudka, ale to jednak nie to samo. Chociaż oczywiście będę grał tam, gdzie ustawi mnie trener. I muszę w ogóle grać, bo jak już ustaliliśmy, walka o miejsce w składzie Legii szykuje się naprawdę ostra. - Grając w obronie, paradoksalnie strzelił Pan więcej goli niż jako pomocnik. - To zbieg okoliczności. Długo w okolicach pola karnego mieliśmy mało rzutów wolnych. A jak grałem w pomocy, to tak się składało, że duża ich część była wykonywana nie z "mojej", a z przeciwnej strony boiska, gdy łatwiej o przerzucenie piłki nad murem było graczom prawonożnym, takim jak "Aco" Vuković czy Piotrek Włodarczyk. - Ostatnio, gdy już nawet były wykonywane z tej "właściwej" strony, to i tak lewą nogą rzuty wolne czy rożne wykonywał Marcin Burkhardt. Trener uznał, że jednak on robi to lepiej? - Myślę, że te stałe fragmenty wykonujemy w podobny sposób. W drugiej części rundy jesiennej byłem znowu obrońcą, a trener Wdowczyk zwraca uwagę, aby obrońcy zajmowali się przede wszystkim pilnowaniem dostępu do bramki. Dlatego rożne i wolne wykonywał Marcin, który w sposób naturalny był ustawiony bardziej z przodu. - A jak to jest z rzutami karnymi? W poprzednim sezonie to Pan był wyznaczony i jak dochodziło do strzelania, to skuteczność była stuprocentowa. Tymczasem od pewnego czasu do piłki ustawionej w odległości 11 m od bramki znowu podchodzi Piotr Włodarczyk. Dlaczego? - Nadal jestem wyznaczony do strzelania karnych. Obaj jesteśmy wyznaczeni, tylko we dwóch nie możemy strzelać. Ma je wykonywać ten, który akurat czuje się lepiej. Piotrek strzelił jednego karnego, drugiego, a ponieważ w ogóle zdobywa sporo bramek, to nie było sensu przerywania passy. Jeżeli jednak będzie taka potrzeba, to strzelę. - Pana nie dotyczą zmiany kadrowe w Legii, ale mniej więcej od roku w klubie panuje zwyczaj, że po zakończeniu rundy jesiennej drużyna jest oczyszczana z zawodników nie pasujących do koncepcji szkoleniowca. - Wiadomo, że takie chwile są ciężkie dla wszystkich. Nie sądzę jednak, że akurat ja powinienem wypowiadać się na takie tematy. To sprawa wizji trenera, działaczy. Mogę tylko powiedzieć, że większość z zawodników, którzy musieli odejść, prezentuje wysoki poziom sportowy. I większość z nich to moi dobrzy koledzy, niektórzy nawet przyjaciele. - Jak choćby Dariusz Dudek zimą ubiegłego roku przesunięty do rezerw, a następnie po kilku miesiącach definitywnie pożegnany. - Z Darkiem przyjaźnimy się i będziemy przyjaźnić bez względu na okoliczności. Jeszcze raz powiem - o tych sprawach decydują ludzie powołani do tego w klubie. Moim zadaniem jest grać, trenować i prezentować się jak najlepiej. A co do nowych zawodników - zapowiedzi zawsze są buńczuczne. Zobaczymy, co pokaże boisko. - W tym roku po kontuzji Łukasza Surmy został Pan nawet kapitanem zespołu. - To oczywiście ogromna nobilitacja - założyć kapitańską opaskę. Zwłaszcza w takim klubie jak Legia. - Co będzie po powrocie Surmy do składu? Kilka lat temu, gdy kontuzji doznał Jacek Zieliński, kapitanem został Cezary Kucharski i już nie zwrócił opaski. - O tym nie ma nawet mowy. Kapitanem naszej drużyny jest Łukasz, ja go tylko zastępuję. Trzeci jest Wojtek Szala, i tego mamy się trzymać. - Cele na 2006 rok. - Nie są oryginalne, ale inne w tej sytuacji być nie mogą. Mistrzostwo Polski Legii, oczywiście ze mną w pierwszym składzie. Postaram się też wrócić do kadry i pojechać z nią na mistrzostwa świata. Wyróżnienia "Gazety" przyznawane są od 1998 r. i w tym czasie tylko Jacek Zieliński wygrywał dwukrotnie. Pan jest drugi, choć przypominamy, że tegoroczne wyróżnienie jest tylko dzielone i dotyczy pierwszej połowy roku. - Gdy byłem wyróżniany po raz pierwszy, to akurat do Legii przychodziłem. Piłkarzem roku w Warszawie zostałem wybrany jeszcze jako zawodnik Polonii. - Przy tych wyróżnieniach jest jedna prawidłowość - odliczając Zielińskiego - każdy kolejny kandydat po zakończeniu sezonu w lecie zmieniał barwy klubowe. Bartosz Karwan z Legii na Herthę Berlin, Cezary Kucharski na Iraklis Saloniki, Stanko Svitlica na Hannover 96 i wreszcie Artur Boruc na Celtic Glasgow. Pan - jak już mówiliśmy - też zmienił, tyle że Polonię na Legię. A jak będzie w tym roku? - Mam kontrakt do 30 czerwca 2006 r. Już przeprowadziliśmy wstępne rozmowy. Myślę, że zostanę w Legii. Rozmawiał: Maciej Weber PIŁKARZ ROKU 1998: Jacek Zieliński (Legia) 1999: Jacek Zieliński (Legia) 2000: Tomasz Kiełbowicz (Polonia) 2001: Bartosz Karwan (Legia) 2002: Cezary Kucharski (Legia) 2003: Stanko Svitlica (Legia) 2004: Artur Boruc (Legia) 2005: Tomasz Kiełbowicz (Legia)/? Dokładne informacje o Kiełbowiczu można znaleźć tutaj

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.