Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu w Moskwie - najlepiej wydane 150 euro w historii klubu

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

17.09.2021 22:30

(akt. 17.09.2021 23:19)

Piłkarze Legii wygrali w Moskwie ze Spartakiem i po pierwszej kolejce Ligi Europy jest liderem grupy C. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Legia przetrzymała Spartak – Sztab szkoleniowy Legii, z Czesławem Michniewiczem na czele, był świadomy tego, że Spartak jest do ugryzienia, ma swoje kłopoty, ale by odnieść sukces, trzeba rozegrać mecz mądrze. Przez większość spotkania – blisko 60 procent meczu - mistrzowie Polski grali w ustawieniu 3-5-1-1. Formacje były blisko siebie, zawodnicy nie pozwalali na grę kombinacyjną, na prostopadłe podania. Atuty gospodarzy udało się ograniczać, Rosjanie zagrażali bramce Artura Boruca głównie po strzałach z dystansu. Na szczęście celowniki mieli mocno rozregulowane. Rywale oddali w sumie 22 strzały, ale tylko 4 z nich były celne. Do 70. minuty to gracze Rui Vitorii przeważali, mieli więcej z gry, ale nie potrafili umieścić piłki w siatce. Ostatnie 20 minut należało już do Legii – sygnał dał Luquinhas, ale piłka po jego strzale poszybowała wysoko nad bramką. Później Mahir Emreli trafił w zewnętrzną część słupka, aż w końcu kapitalną akcją popisał się Ernest Muci, a gola strzelił Lirim Kastrati. Reprezentant Kosowa po chwili po raz drugi zdobył bramkę, ale tym razem był na pozycji spalonej. Legia przetrzymała napór gospodarzy, aż sama doszło do głosu i zadała cios po którym Rosjanie już się nie podnieśli. Brawo!

Mądre zmiany – W takim a nie innym przebiegu drugiej połowy spotkania pomogły mądre zmiany. Najpierw Lirim Kastrati zastąpił Ihora Charatina, który grał pasywnie, czasem unikał gry, chował się za kolegów, momentami nie było go widać. Zastąpił go zawodnik sprowadzony z Dinama i dał ogromną jakość. Legia zmodyfikowała ustawienie, Kastrati grał jako jedna z dwóch dziesiątek, za napastnikiem, zbiegał do prawej strony. Po jego dograniu w słupek trafił Mahir Emreli, on wpakował dwa razy piłkę do siatki – raz ze spalonego. Tomas Pekhart walczył w obronie, pomagał, przepychał się. Miał udział przy golu – pobiegł do piłki zagranej przez Muciego, ściągnął na siebie dwóch obrońców, dzięki czemu więcej miejsca miał Lirim Kastrati. Ernest Muci wszedł na boisko razem z Czechem siedem minut przed końcem spotkania i popisał się kapitalną akcją. Nabrał rywala, wypuścił sobie piłkę wzdłuż linii bocznej, a właściwie to nawet po niej, gonił jak szalony i dograł idealnie w pole karne. Akcja stadiony świata. Trzech rezerwowych przyczyniło się do strzelenia gola. 

Podwójna inwestycja w Kastratiego – Okazuje się, że Legia dwukrotnie zainwestowała w Lirima Kastratiego. Pierwszy raz gdy sprowadziła tego piłkarza za 1,3 mln euro. Płatność została rozłożona na pięć rat, płatnych w ciągu trzech lat. Gol Kastratiego zapewnił 420 tys. euro więcej, bo za remis byłoby 210 tys, a więc 1/3 kwoty, z ogromną pomocą Muciego, Kastrati sam załatwił. Ale jeszcze bardziej udana okazała się druga inwestycja – w serbską wizę dla zawodnika. Nie byłoby tego gola, nie byłoby tych pieniędzy, gdyby nie upór i ogromna praca zatrudnionych w dziale administracyjnym Magdaleny Żarskiej i Radosława Deja. Dzięki nim udało się nieco obejść rosyjskie przepisy, które nie uznają niepodległości Kosowa. Lirim poleciał do Belgradu, Legia załatwiała wszelkie formalności zdalnie, a zawodnik udał się do agencji, która za opłatą 150 euro poszła z piłkarzem do konsulatu, wsparła prawnie i mertorycznie. Udało się! Prawdopodobnie było to najlepiej wydane 150 euro w historii klubu! 

Świetni Nawrocki i Slisz – Na pochwałę zasłużył cały zespół, ale jak każdy mecz tak i ten miał swoich bohaterów. O Mucim czy Kastratim już było, ale najlepsi na boisku byli zdecydowanie Maik Nawrocki i Bartosz Slisz. Młody obrońca przebojem wywalczył sobie miejsce w składzie Legii, w Moskwie był zawsze o krok przed rywalem, blokował ich strzały, był zawsze tam gdzie być powinien. Na 33 podania celnie podał 32 razy co daje 97 procent skuteczności! Wygrał 11 pojedynków z przeciwnikiem, 8 razy przechwycił piłkę. Miał dwie kluczowe interwencje, od niego zaczęła się też akcja bramkowa Legii. Mimo młodego wieku i doświadczenia, grał jak rutyniarz mający dziesiątki meczów na koncie na tym poziomie. Z kolei "Sliszu" harował na boisku za dwóch, zabezpieczał tyły, powinien mieć na koncie asystę, ale jego kapitalnego podania nie wykorzystał Luquinhas. Miał 7 odbiorów piłki, w tym 4 na połowie rywala. Pod koniec meczu był wszędzie – asekurował, rozgrywał. Brawo!

Drugi taki mecz w historii – Legia po raz drugi w Moskwie przesądziła o losach zwycięstwa w ostatnich minutach – podobnie było dziesięć lat temu, gdy bramkę na wagę awansu zdobył Janusz Gol. To też drugi mecz w historii gdy Legia wygraną rozpoczyna grę w fazie grupowej Ligi Europy. Tak było siedem lat temu gdy legioniści pokonali 1:0 przy Łazienkowskiej Lokeren. Wtedy jedynego gola strzelił Miroslav Radović! Tym razem o trzech punktach przesądził Lirim Kastrati. Spartakowi nie pomogli nawet kibice Lecha Poznań, którzy przez ponad 20 minut prowadzili doping i śpiewali dobrze znaną z ul. Bułgarskiej przyśpiewkę – jak wychowano ich w nienawiści do Legii. Zespołowi za to swoim dopingiem pomógł kibic Legii – który przyjechał do Moskwy autostopem, co zajęło mu ponad 30 godzin, większość czasu spędził na granicy. Legia doceniła starania fana – w czasach covidowych obostrzeń wjazd na teren Rosji nie jest łatwą sprawą i zabrała kibica do samolotu. Powrót do Warszawy razem z zespołem była nagrodą i sprawił temu człowiekowi wiele przyjemności. 

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.