News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka spostrzeżeń po meczu w Płocku

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.09.2019 12:55

(akt. 21.09.2019 01:12)

Piłkarze Legii przegrali w Płocku z Wisłą 0:1. Legioniści mieli świetne sytuacje bramkowe, ale kolejny już raz są na bakier ze skutecznością. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Fatalna skuteczność – Po meczu piłkarze Legii mówili o tym, że źle weszli w mecz w Płocku, że pierwsza połowa była słabsza. Trener Vuković miał pretensje o poziom boiskowej energii. Mnie natomiast najbardziej martwi skuteczność, a raczej jej brak. Legioniści mieli trzy wymarzone wręcz sytuacje do strzelenia gola. W pierwszej połowie okazję zmarnował Jarosław Niezgoda, w drugiej Dominik Nagy i Arvydas Novikovas. W każdym z tych przypadków wystarczyło trafić w bramkę, dać szansę na błąd bramkarzowi, ale nic takiego nie miało miejsca. To kolejny mecz, gdy zawodzi precyzja pod bramką przeciwnika. Do pola karnego wszystko wygląda obiecująco, czasem tak jak wyglądać powinno, potem zaczynają się schody. 

Psychika – W żaden sposób nie próbuję nawet tłumaczyć pewnych zachowań na boisku, ale jeśli zawodowy piłkarz, który codziennie trenuje, nie trafia w bramkę w takich sytuacjach jak Novikovas czy Nagy, to problem chyba leży w głowie. Zakładam, że na treningu obaj trafiliby dziesięć na dziesięć. Zacząłem analizować różne sytuacje i tak Luquinhas po akcji z drugiej minuty spalił się psychicznie, podejmował do końca pierwszej połowy złe wybory i zaliczył najsłabszy występ w barwach Legii. Wygrał ledwie trzy pojedynki z rywalami na jedenaście. A przecież to było zawsze jego atutem do tej pory. W spotkaniu z Rakowem Radosław Majecki miał w pewnym momencie niepewny wykop, to spowodowało, że przez kolejne dziesięć minut popełniał niewymuszone błędy, kopał po autach, w taki sposób padła też bramka dla rywala. Może oprócz tego, że każdy z graczy na zajęciach pracuje nad sytuacjami meczowymi, każdy powinien też pracować z psychologiem? Z drugiej strony popatrzmy, jak zmieniała się psychika graczy z Płocka. Początkowo wyszli na boisko wystraszeni, popełniali błędy, dawali nam prezenty nawet w polu karnym. Z czasem jednak zobaczyli, że ta Legia nie taka groźna i zaczęli poczynać sobie coraz śmielej.

Zestawienie środkowej linii – Rozumiałem zestawienie środkowej linii w Białymstoku – czterech środkowych pomocników, zagęszczenie środka pola i przez to kontrola wydarzeń na boisku. Z Jagiellonia na wyjazdach nigdy nie grało nam się łatwo, więc wszystko miało swoje uzasadnienie. Gdyby na początku meczu w Płocku swoje szanse wykorzystali Luquinhas i Niezgoda, to każdy by powiedział, że ustawienie zdało egzamin. Tak się jednak nie stało, a w kolejnych minutach mimo zagęszczenia środka pola, wcale nie było w tej strefie znaczącej przewagi. W drugiej połowie zobaczyliśmy już dwóch nominalnych skrzydłowych i gra uległa poprawie. Wydaje się, że z takimi zespołami jak Wisła z Mazowsza trzeba grać odważniej, śmielej. Może warto rotować Cafu i Antoliciem w zależności od rywala? Z silniejszymi zespołami w ofensywie niech gra Antola, a z drużynami, które lubią się bronić Cafu. Wydaje się, że poprzez umieszczenie obu graczy razem z Martinsem, tracimy atut, jakim nie tak dawno był Walerian Gwilia na pozycji numer „dziesięć”.

Wstydliwa wpadka – Nikt nie miał większych pretensji do piłkarzy Legii o stratę punktów w Białymstoku – teren trudny, gra przez godzinę w osłabieniu, spore zaangażowanie i remisowy końcowy rezultat – to argumenty, które dawały nawet lekki powód do optymizmu. Niestety w Płocku poziom walki i zaangażowania był mniejszy, zwłaszcza w pierwszej połowie meczu. Po stracie gola, legioniści nie rzucili się do odrabiania strat, nie było tak, że bramkarz gospodarzy uwijał się jak w ukropie. Legioniści mogli i powinni zdobyć minimum dwie lub trzy bramki, a skończyli z zerowym dorobkiem. Przegrany został mecz, którego zespół Legii przegrać nie powinien. Takie porażki bolą, a dodatkowo jest świadomość, że takich punktów może brakować w ostatecznym rozrachunku do osiągnięcia celu.

Umiejętność wykończenia - Kadra Legii, nie licząc defensywy, uległa latem zmianie. Tacy piłkarze jak Hamalainen, Medeiros, Kucharczyk, Radović czy Carlitos mieli swoje wady, ale potrafili wykończyć akcje i gwarantowali pewną liczbę goli w sezonie. Tacy zawodnicy jak Luquinhas, Nagy, Martins, Antolić czy Gwilia mają bardzo wiele atutów, ale ogromne problemy z wykończeniem akcji. Bramek nie gwarantują. Być może przez treningi indywidualne, sumienną i systematyczną pracę na zajęciach, może to ulec poprawie. Na dziś jednak jedynym graczem w środkowej linii, który nie ma problemów z kończeniem akcji jest Cafu. I rozwiązanie tej kwestii wydaje się coraz ważniejszą sprawą dla sztabu szkoleniowego oraz dyrektora sportowego.

Polecamy

Komentarze (48)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.