Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu w Walii - budowanie piłkarzy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

03.08.2024 10:25

(akt. 04.08.2024 00:37)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali w Walii 5:0 z Caernarfon Town i w dobrych nastrojach wrócili do Polski. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Ruch, który się opłacił – Do Walii, na rewanżowy mecz z Caernarfon Town, drużyna pojechała bez wielu ważnych piłkarzy. W Polsce zostali m.in. Claude Goncalves, Luquinhas, Paweł Wszołek, Steve Kapuadi, Ruben Vinagre, Marc Gual, Blaz Kramer i Migouel Alfarela, który nie był zgłoszony do II rundy el. Ligi Konferencji. Wszyscy prawdopodobnie wystąpią w niedzielnym spotkaniu z Piastem Gliwice. Dodatkowo nie było też kontuzjowanych Juergena Elitima i Marco Burcha oraz Marcela Mendesa-Dudzińskiego. Mimo to skład był naprawdę silny, a mieszanka rutyny z młodością w zupełności wystarczyła na Walijczyków. Trener Goncalo Feio upiekł kilka pieczeni na jednym ruszcie – dał odpocząć kluczowym zawodnikom, którzy wyjdą na świeżości na starcie ligowe, pokazał pozostałym, że ma do nich zaufanie i w nich wierzy, dał zadebiutować kolejnym młodym graczom, wygrał przekonująco i bez straty gola budując morale zespołu.

Wyrównany początek – Pierwsza połowa spotkania z pewnością nie przebiegała zgodnie z założeniami. Walijczycy wyszli na mecz z Legią naładowani energią, chcieli przed własną publicznością pokazać się z jak najlepszej strony i choć w części zrehabilitować się za wynik pierwszego spotkania w Warszawie. Gospodarze kryli jeden na jednego, każdy zawodnik miał przypisanego piłkarza Legii, którego miał za zadanie wyłączyć z gry. Dopóki starczyło im sił, to taktyka na przeszkadzanie przynosiła efekty. Dodatkowo murawa była twarda, piłka po niej skakała, odbijała się w niekontrolowany sposób, co sprawiało pewne kłopoty legionistom. Zamiast po przechwycie korzystać z wolnych przestrzeni, posyłać piłkę za linię obrony, oglądaliśmy błędy w przyjęciu i niedokładności w podaniach. W efekcie w pierwszej części gry oglądaliśmy dość wyrównany bój, oba zespoły stworzyły po jednej groźnej sytuacji. Caernarfon Town po dośrodkowaniu w pole karne i niepewnej interwencji Gabriela Kobylaka. Skończyło się na lobowaniu bramkarza, ale piłkę zmierzającą w kierunku bramki wybił Radovan Pankov. Legia z kolei miała najlepszą okazję po podaniu Jordana Majchrzaka. Piłkę w siatce umieścił Tomas Pekhart, ale Czech był na minimalnym spalonym.

Walec wjechał po przerwie – W przerwie meczu trener Goncalo Feio przekazał piłkarzom kilka kluczowych uwag, których realizacja okazała się kluczowa. Już w pierwszej akcji, po wznowieniu gry od środka, Sergio Barcia posłał długie podanie za linię obrony, Bartosz Kapustka wbiegł przed defensora, przyjął piłkę i uderzył prawą nogą na dalszy słupek. Bramkarz gospodarzy był bezradny i rozwiązał się worek z bramkami. Dwie minuty później do rzutu wolnego z prawej strony boiska podszedł „Kapi”. Dograł piłkę w pole karne na głowę Artura Jędrzejczyka, który wpakował piłkę do siatki – to pierwszy gol „Jędzy” od 5,5 roku gdy pokonał bramkarza Wisły Płock, a trenerem był Ricardo Sa Pinto. Minutę później po podaniu Barcii szansę miał Pekhart, ale bramkarz zdołał tym razem wybronić sytuację. Czech 30 sekund później miał okazję do poprawki, ale po podaniu od Patryka Kuna uderzył z półobrotu ponad bramką. Trzecia szansa Czecha po przerwie była już udana – po zagraniu Ryoyi Morishity pokonał stojącego między słupkami Stephena McMullana. Legioniści w 9 minut strzelili 3 gole. Od początku sezonu w czterech meczach legioniści zdobyli 12 bramek w drugiej części spotkania! W 58. minucie Jakub Adkonis w pierwszym kontakcie z piłką podał do Jean Pierra Nsame. Ten pokonał bramkarza, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. W 72. minucie Jędrzejczyk przejął piłkę, ruszył odważnie do przodu, podał do Wojciecha Urbańskiego, który wypatrzył Nsame. Kameruńczyk pokonał golkipera, posyłając piłkę nad nim. Chwilę później „Urbi” mógł mieć na koncie też gola, ale po oddaniu soczystego strzału trafił piłką w słupek. Po chwili po podaniu Kuna piłkę do bramki posłał Jakub Żewłakow, ale już trzeci raz w tym spotkaniu sędzia pokazał spalonego i gola nie uznał. W 83. minucie Morishita z rzutu rożnego dograł na głowę Barcii i było 5:0. Legioniści na tym skończyli, choć mogli wygrać o wiele wyżej.

Budowanie piłkarzy – Mecz w Walii nie był bez znaczenia, pomógł wielu zawodnikom. Bartosz Kapustka wciąż wraca do formy, nie wszystko mu wychodzi, ale mecz w Walii skończył z golem, asystą i asystą II stopnia. Sergia Barcia w debiucie popisał się golem i asystą, grał solidnie w obronie, dobrze panował nad piłką. Wracający po urazie Jean Pierre Nsame trafił do siatki w swoim pierwszym meczu z „eLką” na piersi, miał kilka innych sytuacji, łapał rytm meczowy. Cała defensywa już w czwartym meczu z rzędu nie straciła gola. Ryoya Morishita został przetestowany na pozycji numer „osiem”, zanotował dwie asysty, a trener Goncalo Feio przyznał, że postawa Japończyka mu się podobała i być może zawodnik będzie jakąś alternatywą dla Luquinhasa. Młodzi gracze jak debiutujący Jakub Adkonis i Jakub Żewłakow przekonali się o tym, że ich praca ma sens i została nagrodzona minutami na boisku. Pierwszy powinien mieć asystę przy wątpliwym spalonym Nsame, a drugi mógł mieć gola, ale arbiter liniowy dopatrzył się minimalnego spalonego. Ogólnie na murawie pojawiło się pięciu graczy o statusie młodzieżowca. Dwie bramki padły po stałych fragmentach gry, to już trzeci mecz w tym sezonie, gdy Legia strzela gole w taki sposób. To pokazuje piłkarzom, że praca wykonywana na treningach przynosi efekty.

Rekordowy wynik – Wynik meczu w Warszawie był trzecim najwyższym w historii gry Legii w europejskich pucharach, a wynik dwumeczu – 11:0 jest tym rekordowym. Legia tylko raz mogła się pochwalić takim rezultatem – w 1972 roku. Wtedy rywalem był Vikingur Reykjavik. Legioniści wygrali na własnym boisku 9:0 – do dziś jest to najwyższa wygrana w pucharowej historii, zaś na wyjeździe 2:0. Po trzy bramki zdobyli Jan Pieszko i Stefan Białas, dwa gole były dziełem Kazimierza Deyny, zaś po jednym strzelili Władysław Stachurski, Lesław Ćmikiewicz i Ryszard Balcerzak.

Polecamy

Komentarze (77)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.