Kilka spostrzeżeń po meczu we Wrocławiu - mocna prawa strona, pewny Juranović
08.03.2021 16:10
Gra na dwóch napastników – Z pewnością skład Legii na mecz ze Śląskiem, oraz samo ustawienie, były lekkim zaskoczeniem. Pod nieobecność Luquinhasa oraz Andre Martinsa, trener Czesław Michniewicz zdecydował się zmodyfikować nieco taktykę i zagrać na dwóch nominalnych napastników. Zabrakło wśród nich Tomasa Pekharta, który dopiero w piątek wznowił treningi z zespołem i z tego powodu wszedł do gry po przerwie. Co ciekawe w całym spotkaniu wystąpiło trzech atakujących i nie było wśród nich graczy pozyskanych zimą. To wiele mówi o miejscu, w którym znajdują się Nazarij Rusyn (potrzebuje ogrania i rytmu meczowego, długo nie grał, musi się odbudować) oraz Jasurbek Yaxshiboyev (długo nie trenował, musi nadrobić zaległości w przygotowaniu fizycznym). Co do samej gry, to widoczny był brak Brazylijczyka, środkowa linia bez niego funkcjonowała gorzej, brakowało przyspieszenia i elementu zaskoczenia. Przez to Szymon Włodarczyk i Rafael Lopes nie otrzymywali podań w pole karne, nawet dośrodkowań z bocznych sektorów boiska. Te pojawiły się dopiero wówczas, gdy na murawę wbiegł czeski wieżowiec.
Mocna prawa strona – Ataki Legii w starciu ze Śląskiem były przeprowadzane najczęściej prawą stroną boiska. Aktywny od pierwszej minuty był Paweł Wszołek, grał z dużym animuszem, rywale często sobie z nim nie radzili. Imponował szybkością i wybieganiem. Pomagał mu ustawiony z prawej strony bloku defensywnego Josip Juranović. Gdy Chorwat włączał się do akcji ofensywnej był asekurowany w defensywie przez Bartosza Slisza. Podania czy dośrodkowania „Jury” były przemyślane i zagrywane z dużą dokładnością. Na prawą stronę schodził też często Bartosz Kapustka, który takie miał zadania meczowe, przy tej samej linii bocznej pojawiali się też również zamiennie Rafael Lopes i Szymon Włodarczyk. Efekt był taki, że większość zagrożenia ze strony legionistów pochodziła właśnie z prawej strony boiska. Na lewej pozostał często osamotniony Filip Mladenović, którego dośrodkowania nie były tak groźne jak zwykle.
Niemal bezbłędny Juranović – Jeszcze w piątek do gry szykowany był Artur Jędrzejczyk, który doznał drobnego urazu w spotkaniu z Piastem Gliwice i w przerwie musiał opuścić boisko. Lekarze jednak zdecydowali, że kapitan nie jest gotowy do gry od pierwszej minuty i z tego powodu „Jędza” do Wrocławia nawet nie pojechał. Zastąpił go Josip Juranović i zagrał naprawdę bardzo dobrze. Miał kontakt z piłką 99 razy z czego 80 zakończyło się powodzeniem. Grał na wysokiej skuteczności podań – 93% zagrywanych piłek trafiło do adresata, wygrał 83% pojedynków z rywalami, miał cztery na pięć udanych dryblingów. Bardzo dobrze czytał grę, ustawiał się, przez co gdy rywale próbowali coś zmajstrować poprzez grę kombinacyjną czy prostopadłe zagranie w pole karne, to zwykle był tam „Jura”. Chorwat całkowicie wyłączył z gry Erika Exposito. Kapitalnie wyglądały jego podłączenia do ofensywnych akcji – potrafił minąć dwóch, trzech rywali i oddać piłkę lepiej ustawionemu koledze. Popełnił dwa błędy – raz gdy źle zamykał oskrzydlającą akcję gości i do strzału doszedł Bartłomiej Pawłowski, a drugi w ostatniej minucie gdy zlekceważył rywala i ten wywalczył rzut rożny.
Kolejne schematy dają efekty – Piłkarze Legii na treningach wiele czasu poświęcali i poświęcają wypracowaniu schematów akcji czy rozegrań stałych fragmentów gry. Efekty tej pracy coraz częściej są widoczne podczas meczów o stawkę. We Wrocławiu jeden z rzutów rożnych rozegrany został na bliższy słupek, na stojącego tam Tomasa Pekharta. Tym razem Czech trafił w obramowanie bramki, ale idealnie się ustawił, stojący za nim Mark Tamas był bezradny. Nie było w tym zagraniu przypadku, to coś, co legioniści ćwiczą regularnie. Z kolei gol padł po akcji typowo treningowej. Bartosz Kapustka zagrał w tempo na wolną przestrzeń, w którą idealnie wbiegł Paweł Wszołek. Ten nie rozglądał się za kolegami, nie próbował dogrywać, jak miał to jeszcze nie tak dawno w zwyczaju, ale zbiegł do środka i uderzył na dalszy słupek. Zrobił coś, nad czym trenerzy usilnie pracowali z zawodnikiem już jesienią.
Nie poszli za ciosem – Po golu legioniści nie rzucili się rywalowi do gardła, nie chcieli dobić przeciwnika, raczej się cofnęli i oczekiwali na kontry. Było to bardzo ryzykowne. Najpierw po zbyt krótkim wybiciu piłki przez Pawła Wszołka w świetnej sytuacji znalazł się Mathieu Scalet, ale jego strzał klatką piersiową zablokował ofiarnie Mateusz Wieteska. W doliczonym czasie gry Lubambo Musonda z łatwością ograł Filipa Maldenovicia i zagrał idealnie w pole karne do Mateusza Praszelika, który na szczęście w piłkę nie trafił. W ostatniej zaś minucie Josip Juranović zlekceważył rywala i ten wywalczył rzut rożny. Po dośrodkowaniu z kornera znów przed szansą stanął „Praszel”, ale strzelił zbyt delikatnie. Taka gra mogła jednak kosztować mistrzów Polski trzy punkty. Zbyt wiele było nonszalancji w ostatnich minutach. To postawa jest zdecydowanie do poprawy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.