Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Cracovią

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Piotr Kamieniecki

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

22.04.2019 13:00

(akt. 24.04.2019 22:51)

Piłkarze Legii grali do końca i zasłużenie wygrali 1:0 z Cracovią. Zwycięstwo dało legionistom awans na pozycję lidera i trzy punkty przewagi nad drugą Lechią. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Lider Medeiros – Od zawsze jest tak, że liderzy zespołu kreują się na boisku. Legia dawno takiego gracza już nie miała – ostatnimi boiskowymi liderami byli Miroslav Radović, Vadis Odjidja-Ofoe i Arkadiusz Malarz. W spotkaniu z Cracovią piłkarzem, który brał na siebie ciężar gry, momentami w pojedynkę ciągnął grę drużyny i próbował samemu przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Legii był Iuri Medeiros. Gdy zespół mistrzów Polski miał problemy z kreowaniem, to on wziął się za dryblowanie, podawanie i strzelanie. Raz posłał piłkę do siatki, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego, a raz kropnął piłką w poprzeczkę. Kiedy półtora miesiąca temu rozmawialiśmy z dyrektorem sportowym Radosławem Kucharskim zapytaliśmy o sens ściągania piłkarza na cztery miesiące. Odpowiedź była następująca – normalnie nie ma to sensu, ale w tym wypadku jest bo Portugalczyk da nam mistrzostwo Polski. Słowa zaczynają się sprawdzać, Medeiros z meczu na mecz gra coraz lepiej, a w sobotę był prawdziwym liderem zespołu. 

 

Przewaga – Wynik 1:0 nie oddaje przebiegu spotkania. Legioniści od początku chcieli ten mecz wygrać i dążyli do zwycięstwa. Mistrzowie Polski przez 62 procent czasu byli przy piłce, oddali aż 28 strzałów na bramkę, ale tylko sześć z nich było celnych. Czasem gracze Aleksandara Vukovicia mieli pecha – poprzeczka Andre Martinsa, poprzeczka Medeirosa czy też nieuznany gol tego drugiego. Czasem brakowało wykończenia – jak w sytuacji Sebastiana Szymańskiego a czasem zwyczajnie sędzia faworyzował gości, przymykał oko na ostrą grę rywali, za to akcje gospodarzy przerywał po najdrobniejszych szturchnięciach. W końcu jednak z pomocą przyszedł Michał Helik, który w taki sposób powalił Williama Remy’go, że nawet Bartosz Frankowski musiał wskazać na jedenasty metr, choć oczywiście sprawdził sytuację na VARze. Rzut karny na bramkę zamienił niezawodny Carlitos i ważne i w pełni zasłużone zwycięstwo stało się faktem. 

Walka do końca - Legia prowadzona przez Aleksandara Vukovicia ma charakter. „Wojskowi” odwracali losy spotkań z Pogonią i Górnikiem Zabrze, kiedy to rywale strzelali pierwszego gola, ale to legioniści zdobywali potem więcej bramek i zgarniali trzy punkty. Z Cracovią warszawiacy ponownie nie odpuścili i to mimo przeciwności losu o których było powyżej. - Gra się do końca i niezależnie od okoliczności, trzeba dążyć do wygranej, do poprawienie rezultatu. To fundament w moim postrzeganiu piłki - mówił po meczu szkoleniowiec. Wygląda na to, że piłkarze wzięli sobie do serca słowa "Vuko". W sobotę zwyciężyli, bo nie zwątpili w sukces nawet na chwilę. Po meczu kibice krzyczeli - Dzięki za walkę, hej Legio dzięki za walkę oraz Legia walcząca, Legia walcząca do końca!

Najlepsze spotkanie - Trener Vuković przyznawał po meczu, że było to najlepsze spotkanie Legii za jego kadencji. To ciekawe słowa, bo pierwotnie rywalizacja w pierwszej połowie była wyrównana i nie było widać tak wiele jakości. Kiedy jednak obejrzy się powtórkę spotkania i dostrzeże, jak dobrze legioniści wywiązywali się z założeń taktycznych, można nabrać respektu do występu mistrzów Polski. Cracovia przyjechała do stolicy zdyscyplinowana, nie popełniała wielu błędów i grała konsekwentnie. Legia potrafiła sobie z tym jednak poradzić wychodząc z ram, w które mecz starał się wtłoczyć Probierz, a dodatkowo kreując kolejne okazje w ofensywie. Warszawiacy byli solidnie przygotowani pod względem taktycznym do spotkania z krakowianami, to zaowocowało możliwością rywalizacji do końca.

Bez kompleksów - Legia Vukovicia nie ma kompleksów. Warszawiacy, jak przystało na najlepszy zespół w Polsce, toczą wiele pojedynków. W meczu z Cracovią było ich aż 88, z których wygrali 43. „Wojskowi” chcieli również próbować dośrodkowań i zrobili to z najlepszą celnością w tym roku. Do partnerów w „szesnastce” dotarło blisko 55% zagrań. Nie ma wątpliwości, że pod wodzą Serba, mistrzowie kraju mają w sobie gen, który sprawia, że jest bardziej widowiskowo i ciekawie, niż w poprzednich miesiącach. Gdy efektów brakowało, w końcówce Vuković wpuścił na murawę drugiego napastnika, Sandro Kulenovicia. Kolejny raz dobre spotkanie zagrał Luis Rocha, fajnie poczynał sobie z przodu. Podobnie jak Marko Vesović. Bardzo inteligentnie i skutecznie grał znów Andre Martins, groźnie Iuri Medeiros. Każdy z wymienionych nie bał się zaryzykować, robił róznicę w poczynaniach ofensywnych. Legioniści wierzą w swje umiejętności i grają bez kompleksów.  

Polecamy

Komentarze (26)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.