Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Cracovią - kolejne upokorzenie

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

11.10.2020 10:25

(akt. 03.11.2020 15:03)

Piłkarze Legii Warszawa w meczu z Cracovią znów zagrali bez składu i ładu. Rywale ograniczali się do przeszkadzania, wysokiego pressingu i to wystarczyło. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Supersparing – Już przed meczem można było sobie zadawać pytanie, po co w takim terminie rozgrywać mecz o trofeum? Trwa przerwa na spotkania kadr narodowych. Z tego powodu oba zespoły były bardzo osłabione. W Legii brakowało trenera Czesława Michniewicza oraz Michała Karbownika, Jose Kante, Waleriana Gwilii, Filipa Mladenovicia, Bartosza Slisza i Macieja Rosołka. Z kolei Michał Probierz nie mógł skorzystać z usług powołanych Karola Niemczyckiego, Floriana Loshaja i Sergiu Hanci. Do tego dochodzili nieobecni z powodu kontuzji, rehabilitacji czy powodów pozasportowych. W efekcie obie jedenastki były zestawione w taki sposób, że prawdopodobnie nigdy więcej tak zestawione nie będą. Po co taki mecz? Chyba tylko po to by obaj szkoleniowcy mogli sprawdzić swoich graczy w warunkach bojowych. Taki sparing ze świetną otoczką. Oczywiście to wszystko nie usprawiedliwia poziomu widowiska, jakie oglądaliśmy w piątkowy wieczór przy Łazienkowskiej. 

Kibice wyrazili swoje zdanie – Zanim mecz się rozpoczął kibice wyrazili swoje zdanie na temat wyników i ruchów w klubie oraz otoczki wokół zespołu z Łazienkowskiej. Stąd oprawa poświęcona prezesowi i właścicielowi Legii. Wielkie płótno z wizerunkiem sternika klubu i napisem „Czas Apokalipsy” – dramat w reżyserii Dariusza Mioduskiego. Jego jednak na trybunie honorowej nie było. Kibice wykrzyczeli też co myślą – Gdzie jest ta Legia, Mioduski gdzie jest ta Legia? Pytali też o rozgrywki na poziomie europejskich – Gdzie są puchary, Mioduski gdzie są puchary. Były też bardziej ostre stwierdzenia - Hej Mioduski co zrobiłeś, cztery lata spier.... Później pojawił się też transparent z hasłem – Mioduski, żądamy nowego prezesa. Fani wyrazili też swoje zdanie dotyczące zmiany na stanowisku trenera i jego przeszłości związanej z Lechem. – Chcemy trenera, nie poznańskiego frajera – niosło się z Żylety. Później pojawiło się płótno z wizerunkiem Czesława Michniewicza i hasłem „Chórzysto, nigdy nie będziesz legionistą”. 

Bez stylu i jakości – Na papierze Legia, mimo osłabienia, miała naprawdę silny skład. Taki, który powinien roznieść gości nie pozostawiając im złudzeń co do tego, kto był lepszy. To tyle teorii. W praktyce zobaczyliśmy drużynę rozbitą, zmagającą się z wieloma problemami, grającą bez składu i ładu. W porównaniu do starcia z Karabachem, w którym zagrało sześciu nowych piłkarzy, tym razem na murawę wybiegło trzech zawodników pozyskanych latem. Nie do końca rozumiemy chęci szybkiej promocji tych graczy. Już kiedyś Besnik Hasi wstawiał do gry w kluczowych meczach zawodników, którzy dopiero co dołączali do drużyny i pamiętamy jak się to skończyło. U każdego innego trenera piłkarze musieli udowodnić i zasłużyć na miejsce w podstawowej jedenastce. Teraz jest inaczej – Joel Valencia jest kompletnie niezgrany z drużyną i pod kreską z formą, ale gra od początku. Bartosz Kapustka wciąż się nie odbudował, potrzebuje czasu, choć w jego przypadku coraz częściej widać dobre momenty. Josip Juranović jeszcze nie wrócił do optymalnej dyspozycji po koronawirusie, ale gra. Na murawie pojawił się też Rafael Lopes i kolejny raz nie wiemy po co. Legioniści byli zagubieni, nie bardzo wiedzieli co mają grać. Nie potrafili sobie poradzić z pressingiem ze strony rywali, a gdy mieli piłkę często grali nerwowo, niedokładnie. Za rozgrywanie z głębi pola próbował brać się Andre Martins, ale robił to nieudolnie. Bez piłki było jeszcze gorzej – nie było ruchu i piłkarz będący aktualnie przy piłce nie miał komu jej zagrać. Efektem tego były kolejne minuty bez akcji zakończonej celnym strzałem. Cracovia nie grała lepiej, ograniczała się do utrudniania rozgrywania piłki legionistom, stosowała wysoki pressing i liczyła na kontrataki. To wystarczyło.

Wiekowe tyły – Inaki Astiz półtora roku temu był blisko pożegnania z Legią Warszawa. Miał już swoje lata. Został by być łącznikiem z drugim zespołem, pomagać młodym zawodnikom, być dla nich nauczycielem. Miał szykować się do nowej roli. Gdyby ktoś Hiszpanowi powiedział, że półtora roku później wciąż będzie grał w pierwszym zespole, to pewnie sam by w to nie uwierzył. Oczywiście nie jest to zarzut w kierunku Inakiego, który jest wyjątkowym profesjonalistą, wzorem do naśladowania i zasłużył na duży szacunek. Ale mimo wszystko to pokazuje, że coś poszło nie tak, bo plany były inne. W piątek Astiz zastąpił na boisku kontuzjowanego Mateusza Wieteskę. W tym momencie 36-latek miał za partnera w obronie 35 letniego, doświadczonego Igora Lewczuka, zaś za swoimi plecami w bramce 37-letniego Radosława Cierzniaka. To jedno z najbardziej doświadczonych zestawień w ekstraklasie. Może warto jeszcze w trakcie rundy jesiennej dać szansę młodemu Arielowi Mosórowi? W końcówce poprzedniego sezonu wystąpił w dwóch spotkaniach i nie odstawał od innych. Oczywiście ten chłopak jeszcze popełni nie jeden błąd, ale czy nie popełnia ich bardziej doświadczony William Remy? Polak jest nie dość, że opcją tańszą w utrzymaniu, to jeszcze o wiele bardziej perspektywiczną. A już nie gorszą!

Kolejne upokorzenie – Cracovia nie grała w piątek wielkiej piłki, ale nie można odmówić jej walki i zaangażowania, poświęcenia. Nagrodą za ten wysiłek włożony w spotkanie był bezbramkowy remis i rzuty karne. Te piłkarze „Pasów” wykonywali bezbłędnie, wśród legionistów słabo strzał wykonał Paweł Wszołek i to wystarczyło. Po ostatnim gwizdku to zespół Michała Probierza cieszył się ze zwycięstwa. Kibice Legii nie oglądali już jak goście odbierają trofeum, nie chcieli też oglądać jak legioniści odbierają srebrne medale. Wszyscy mieli dość kolejnego upokorzenia. Tylko w tym sezonie na własnym obiekcie Legia zdołała już przegrać z Jagiellonią, Omonią, Górnikiem, Karabachem i teraz nie dała rady Cracovii. Na siedem ostatnich Superpucharów z udziałem Legii, sześć odbyło się przy Łazienkowskiej, żadnego „Wojskowi” nie wygrali. 

Polecamy

Komentarze (179)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.