Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Cracovią - smutne zakończenie roku

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.12.2023 21:20

(akt. 22.12.2023 21:36)

Piłkarze Legii Warszawa w ostatnim w 2023 roku meczu przegrali na wyjeździe z Cracovią. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Smutne zakończenie roku – Niby był czas przywyknąć – wystarczy wspomnieć jak w ostatnich latach legioniści kończyli rok kalendarzowy. 2022 – Śląsk we Wrocławiu 0:0, 2021 – Radomiak w Warszawie 0:3, 2021 – Stal Mielec w Warszawie 2:3, 2019 – Zagłębie w Lubinie 1:2, w końcu w 2018 roku było zwycięstwo 3:2 z Zagłębiem w Sosnowcu. Niby kibic wiedział, ale się łudził. Niestety legioniści zaczęli ten mecz podobnie jak z ŁKS-em w Łodzi czy Cracovią w Warszawie czyli mocno ekonomicznie. W obu wspomnianych meczach gracze Kosty Runjaicia podkręcali tempo w drugiej połowie, ale tym razem było inaczej. Podwójnie zmotywowana Cracovia do przerwy strzeliła jednego gola, a po zmianie stron drugiego. Jedyne na co było stać „Wojskowych” to stałe fragmenty gry – po nich było jakieś zagrożenie pod bramką Sebastiana Madejskiego, ale efektów tradycyjnie brakowało. Piłkarze Legii irytowali się na sędziego, szukali rzutu karnego, ale prawda jest taka, że pretensje powinni mieć jedynie do siebie. Wola zwycięstwa i zaangażowanie były tego dnia po stronie „Pasów”. Tym samym legioniści zakończyli rok zasłużoną porażką i stratą 9 punktów do prowadzącego Śląska Wrocław.

Pankov daje radę – Jeśli szukać w tym ostatnim meczu jakichkolwiek pozytywów, to był nim Radovan Pankov. Po meczu z Wartą Poznań, w którym jednego gola zawalił, a przy drugim miał swój udział, dość mocno skrytykowałem Serba. Napisałem, że nie jest lepszy od zawodników, którzy byli tu wcześniej, a dziś są niechciani i jeśli się nie ogarnie, to podąży ich drogą. Teraz wychodzi na to, że muszę Radovana przeprosić, gdyż ocena była zbyt radykalna. Od tamtego spotkania Pankov zagrał dobry mecz w Birmingham z Aston Villą, świetny z Zagłębiem w Lubinie – gol i asysta, solidny występ zaliczył z ŁKS-em w Łodzi, naprawdę nieźle wypadł w starciach z AZ i Cracovią w Warszawie i na koniec rozegrał świetne zawody w Krakowie. W obronie był niemal bezbłędny, starał się pomóc zespołowi – a to przebiegł z piłką kilkanaście metrów mijając dwóch rywali i robiąc przewagę, a to kapitalnie dograł w pole karne do partnera, a to sam uderzył ponad bramką. Robił co mógł, aby pomóc drużynie. Gdyby wszyscy walczyli tak, jak on, to wynik końcowy byłby lepszy. Podawał z 86 procentową skutecznością, wygrał 12 pojedynków, miał aż 15 przechwytów, w tym 4 na połowie przeciwnika. Co ciekawe dwa razy dryblował i dwa razy udanie. Duże brawa dla Radovana, który na słaby występ z Wartą zareagował najlepiej jak mógł i w kolejnych pięciu pokazał się z najlepszej strony. Zasłużenie został nominowany do tytułu najlepszego piłkarza grudnia w ekstraklasie.

Zmęczenie, urazy, tłumaczenia – Piłkarze Legii mieli prawo czuć zmęczenie, zagrali 34. mecz w sezonie. Dla gospodarzy był to mecz numer 21. a 34. zagrają dopiero w maju. Trener Jacek Zieliński po spotkaniu w Warszawie mówił, że jego gracze byli przy Łazienkowskiej w ofensywie bezzębni. W Krakowie role się odwróciły – Legia pozbawiona Bartosza Slisza i przede wszystkim Pawła Wszołka znacznie straciła na jakości. Dodatkowo Ernest Muci pod koniec roku wyraźnie spuścił z tonu, a Marc Gual wciąż czeka na przełamanie. W takim przypadku trzeba było liczyć wyłącznie na błysk geniuszu Josue, który posłał dwa kapitalne podania do Pankova i Guala, ale koledzy nie zamienili ich bramki. Legioniści nie chcieli grać tego meczu, ale gospodarze również nie, tylko nie widzieli sensu w przekładaniu starcia na luty, gdy warunki będą równie słabe a może nawet słabsze niż teraz.  „Wojskowi” od października są w kryzysie, z którego nieco się wygrzebali, ale do wcześniejszej dyspozycji wciąż było daleko. Duża część zespołu od ponad dwóch miesięcy jest pod kreską z formą i potrafiła się zmobilizować na pojedyncze i te bardziej prestiżowe mecze. Po drodze były wygrane przy grze ekonomicznej, na zaciągniętym hamulcu, ale spotkania się albo dobrze układały, albo rywal nie zmuszał do wysiłku. Nie ma co szukać usprawiedliwień, tylko uderzyć się w pierś, przyznać, że w lidze ostatnio było słabo i zrobić wszystko by przygotować się optymalnie do rundy wiosennej. Choć przy stracie dziewięciu punktów do lidera, to może nie wystarczyć. Ale z drugiej strony to jest liga polska i w niej wszystko może się zdarzyć.

Łatwo tracone gole – Po meczu na konferencji prasowej trener Kosta Runjaić powiedział, że jego zespół w łatwy sposób tracił gole, w zbyt łatwy. Tylko, który raz w tym sezonie już o tym słyszeliśmy? Aż trudno zliczyć. Ale legioniści mnóstwo goli tracą po błędach indywidualnych lub całego bloku obronnego. W niedzielę najpierw zawinił Rafał Augustyniak. Zamiast od razu w powietrzu wybić futbolówkę wybitą przez bramkarza Cracovii, to pozwolił na to by Benjamin Kallman opanował piłkę, wszedł z nim w pojedynek siłowy i go przegrał, pozwolił się wyprzedzić, a Finowi wyszło kapitalne uderzenie w prawy, górny róg bramki. Przy drugim golu była sekwencja błędów – zaczęło się od Ribeiro a skończyło na Kapuadim. To wszystko jest do ogromnej poprawy – pozostaje mieć nadzieję, że praca wykonana podczas przygotowań w Turcji znacząco wpłynie na zgranie bloku defensywnego. Teraz nastała przerwa świąteczno-noworoczna. Mam wrażenie, że już dość długo oczekiwana przy Ł3.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.