Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Dinamem - za mało jakości w ofensywie

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

11.08.2021 21:40

(akt. 12.08.2021 12:42)

Piłkarze Legii walczyli, grali z poświęceniem i ogromnym zaangażowaniem, ale nie awansowali do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Zabrakło jakości w rozegraniu, w ofensywie. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Za mało jakości w ofensywie – Piłkarze Legii walczyli do ostatniej sekundy, ale musieli uznać wyższość rywala. Zaangażowanie i ambicja były na najwyższym poziomie, zabrakło jakości w rozegraniu piłki w ofensywie. Zdecydowały błędy w jednej akcji, rywal oddał jedyny tego dnia celny strzał na bramkę i to wystarczyło. Niestety takie mecze obnażają zawodników i ich wady. We wtorek w Warszawie jedynym ofensywnym graczem, który robił różnicę był Luquinhas. Brazylijczyk momentami nie miał z kim grać - odbierał piłkę, dryblował, uderzał na bramkę. Niestety Rafael Lopes, Mahir Emreli czy Tomas Pekhart nie dostosowali się do „Luquiego” poziomem, nie potrafili zrobić nic, co by zaskoczyło przeciwnika. Byli często zbyt przewidywalni, za wolno myśleli, holowali piłkę, co kończyło się stratą. Jeden zawodnik w ofensywie na poziomie rozgrywek, do którego chcieliśmy się dostać, to stanowczo za mało. Przebłyski niezłej gry miał Josue. Brakowało kogoś takiego jak Bartosz Kapustka, który potrafi zdobywać teren, przeprowadzać piłkę z obrony do ataku. Szkoda, bo w drugiej połowie Legia była zespołem lepszym!

Defensywny środek pola – W roli środkowych pomocników zobaczyliśmy Andre Martinsa i Bartosza Slisza. Wielkiego wyboru zresztą nie było. Problemem było to, że obaj skupiali się głównie na grze defensywnej. Portugalczyk dobrze zaczął mecz, od kilku przechwytów, ale potem miał straty, jedna z nich rozpoczęła akcję bramkową. To nie był jego dzień. Dodatkowo Andre praktycznie nie brał udziału w akcjach ofensywnych. Gdy raz to zrobił i rozegrał piłkę z Lopesem, to w niezłej sytuacji znalazł się Emreli, ale uderzył obok bramki. Niestety takie ofensywne wejścia były rzadkim widokiem. Andre został zmieniony, bo rywale mieli nad nim przewagę fizyczną, Martins sobie z tym nie radził i gubił piłkę, podawał niecelnie. Natomiast Slisz zagrał dobre spotkanie, razem z kolegami wyłączył z gry Lovro Majera, przechwycił aż jedenaście piłek, wygrał osiem pojedynków, podawał z celnością 77 procent. Ale często były to podania do boku i do tyłu. A szkoda, bo tego dnia Slisz wyglądał dobrze. Generalnie obaj środkowi pomocnicy nie kreowali akcji, w tym osamotniony był Luquinhas, próbował też swoimi podaniami zrobić coś z niczego Filip Mladenović. To jednak stanowczo za mało, jeden z graczy środka pola musi podchodzić wyżej i pomagać w kreowaniu sytuacji. 

Dinamo ograniczyło mocne strony Legii – Piłkarze Dinama i sztab szkoleniowy już po pierwszym meczu wiedzieli, skąd można spodziewać się zagrożenia ze strony Legii Warszawa. Indywidualnie po Luquinhasie, ze skrzydeł od Mladenovicia i Juranovicia, ze strzałów z okolicy 20 metra w wykonaniu Ernesta Muciego. Nie udało im się wyłączyć z gry jedynie Luquinhasa, który był nie do upilnowania, trafił w poprzeczkę, oddla groźny strzał ponad bramką, zaś uderzenie w drugiej połowie wybronił z trudem Livaković. Ale prawą stronę z Juranoviciem wyłączyli z gry, Chorwat unikał pojedynków jeden na jednego, dogrywał z gry w pole karne piłki, które nie miały prawa zagrozić przeciwnikowi. To nie był jego dzień, były straty i odpuszczenie krycia przy golu. Jak słusznie być może zauważył Ivica Vrdoljak, zawodnik miał krótki urlop i teraz brakuje mu świeżości. Lewa strona czyli Mladenović też była mocno ograniczona przez graczy Dinama, choć kilka piłek Serb dograł i nie jest jego winą, że Emreli nie spodziewał się perfekcyjnego dogrania i za późno, za mało pazernie ruszył na piłkę. Muci został wyłączony z gry po wejściu na boisko. Brakowało elementu zaskoczenia. Widać było brak jakościowych piłkarzy na ten szczebel rozgrywek. 

Kto nie zawiódł? – Na pewno obrona. Artur Jędrzejczyk nieźle radził sobie z przeciwnikami, był pewnym punktem defensywy, a kartkę otrzymał za dyskusje z arbitrem. Mateusz Wieteska też nie zawiódł, postawił trudne warunki Bruno Petkoviciowi i ten za wiele nie pokazał. Nieźle zagrał Bartosz Slisz i wspomniany już Luquinhas. Przyzwoicie, choć nie bez błędów, radził sobie Maik Nawrocki. Nieco poniżej swoich możliwości, ale z przebłyskami zagrał Filip Mladenović, podobnie jak Josue, który poprawił trochę rozegranie w drugiej części meczu. Zawiedli kompletnie Andre Martins, Rafael Lopes, Mahir Emreli i Tomas Pekhart. 

Co dalej? – Ten mecz pokazał konieczność wzmocnień. Przede wszystkim do środka pola – kogoś mobilnego i kreatywnego, ale i na lewe wahadło. Bez tego zespół może mieć problemy z kreowaniem akcji również w ekstraklasie. Ze Slavią Praga zaś będzie jeszcze trudniej. Dodatkowo w pierwszym meczu z Czechami nie wystąpi za nadmiar żółtych kartek kapitan zespołu. A zastąpić „Jędzę” będzie bardzo trudno. W spotkaniu z Wartą Poznań sztab szkoleniowy musi przetestować zestawienie obrońców na mecz ze Slavią. Na prawej stronie trójosobowego bloku defensywnego prawdopodobnie wystąpi Lindsay Rose. Możliwe jest też wystawienie tam Josipa Juranovicia – wówczas na wahadle zagrałby Kacper Skibicki. W miejsce Jędrzejczyka może zostać też przesunięty Maik Nawrocki, wtedy na lewą stronę wróciłby Mateusz Hołownia. Jak na razie Mattias Johansson nie trenuje i nie jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu. 

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.