Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Koroną

Redaktor Piotr Kamieniecki

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

30.07.2019 10:00

(akt. 07.08.2019 04:35)

Piłkarze Legii Warszawa pokonali 2:1 Koronę Kielce po bramkach nowych zawodników: Arvydasa Novikovasa oraz Waleriana Gwilii. Zapraszamy do lektury kilku spostrzeżeń po meczu z zespołem Gino Lettieriego.

Zęby zabolały - Spotkanie Korony z Legią stało na bardzo niskim poziomie. Piłkarze obu drużyn dbali, by kibiców bolały zęby. Poziom widowiska był znikomy, a wartości wizualne ograniczały się do pojedynczych zagrań i akcji. Fanów stołecznej drużyny po zakończeniu rywalizacji mógł cieszyć przede wszystkim wynik. Brakowało kreacji akcji w ofensywie, mało było też dynamicznych rozegrań piłki czy kontroli środka pola. Rozczarowywali też kolejni zawodnicy, bo nie da się inaczej nazwać występów Domagoja Antolicia czy Tomasza Jodłowca, którzy zawiedli na całej linii. Ponownie na pierwszy plan wybiła się dobra gra Artura Jędrzejczyka. Ponownie kłopoty mieli skrzydłowi czy napastnik, w tym wypadku Jarosław Niezgoda. Dramatycznie o ataku świadczy fakt, że na 25 ataków pozycyjnych, Legia zaledwie dwa razy zdołała oddać po nich strzały, co daje skuteczność... ośmiu procent. Podobnie słabe wyniki warszawiacy notowali w lutym przeciwko Lechowi czy w grudniu w rywalizacji z Lechią Gdańsk. To coś, nad czym "Wojskowi" muszą pracować i to nawet mimo braku czasu na zajęcia przez grę co trzy dni. 

Legioniści zrezygnowali z dośrodkowań? - Legia w Kielcach bardzo rzadko dośrodkowywała. Pomijając stałe fragmenty gry, stołeczna drużyna nie szukała centr w pole karne Korony. Jeśli piłka była zagrywana z bocznych sektorów, to głównie po ziemi, a przede wszystkim z szukaniem środkowych pomocników, których próby rozegrania nie były najlepsze. Warszawiacy wykonali sześć prób dośrodkowań, z których dwie były celne, co daje 33% skuteczności. Nie zmienia to faktu, że "Wojskowi" nie szukali dograń do Niezgody czy wbiegającego Jodłowca poprzez flanki. Zmianę trendu da się dostrzec porównując statystyki z poprzednich spotkań. Wtedy Legia wykonywała odpowiednio 20 (KuPS), 15 (Pogoń), 12 (Europa, dom) i 17 (Europa, wyjazd) prób dorodkowań w pole karne. Nie bez powodu był zapewne fakt, że gospodarze postawili na wysoki duet stoperów złożony z Adnana Kovacevicia (189 cm) oraz Ivana Marqueza (191 cm). Trzeba też odnotować, że w drugiej połowie był moment, w którym na boisku w składzie Legii przebywali jednocześnie czterej środkowi pomocnicy: Jodłowiec, Gwilia, Antolić oraz Martins.

Gol w końcówce - Legia zapewniła sobie wygraną dzięki bramce zdobytej w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Wicemistrzowie Polski walczyli do końca i gol Gwilii pozwolił na wywiezienie z Kielc trzech punktów. To pierwsza taka sytuacja w tym sezonie. W poprzednich rozgrywkach "Wojskowi" sześć razy pokonywali bramkarzy rywali w ostatnich sekundach rywalizacji. Ostatnim razem miało to miejsce w maju, gdy Adam Hlousek zapewnił tym samym remis legionistów z Zagłębiem Lubin, co w końcowym rozrachunku dało punkt, ale nie pomogło w kontekście mistrzostwa Polski. Wcześniej podobnie było z Carlitosem, którego rzut karny w 90. minucie pozwolił na wygraną z Cracovią. Hiszpan dał też punkt, gdy w październiku wyrównał stan rywalizacji z Wisłą Kraków. W innych sytuacjach, gole w doliczonym czasie gry ustalały wyniki spotkań lub nie nie miały większego znaczenia dla końcowego rezultatu. Tak też było, gdy bramkę w Gliwicach zdobywał Nagy (3:1), Martins pokonywał bramkarza Pogoni (1:2) czy Medeiros golkipera Lechii (3:1).

Stolarski na właściwej ścieżce - Paweł Stolarski rozegrał niezłe spotkanie przeciwko Pogoni Szczecin w pierwszej kolejce rozgrywek. Podobnie było w meczu w Kielcach. Obrońca miał asystę przy golu Arvydasa Novikovasa, a wcześniej sam powalczył w odbiorze i zmusił do błędu Gardawskiego. Potem to on zagrywał piłkę z autu do Jose Kante, który przedłużył zagranie i pozwolił na zdobycie zwycięskiej bramki Walerianowi Gwilii. Do tego obrońca grając na pozycji, która nie jest jego nominalną (lewa obrona) zagrywał celnie w 16 z 20 przypadków, a także wygrał dziewięć z 20 pojedynków z rywalami zaliczając dodatkowo pięć przechwytów. Stolarski nie był bezbłędny, wręcz lepiej wyglądał w ofensywie, choć miał tylko jedno dośrodkowanie, ale walczył od początku do końca i był istotną postacią w kontekście wygranej Legii z kielczanami. Stolarski w zeszłym sezonie nie prezentował się dobrze, ale początek nowych rozgrywek jest dla niego obiecujący. Gracz nieźle wyglądał na obozie, dodatkowo otworzył się, stał pewniejszy siebie pod względem mentalnym i jest na dobrej drodze, by kroczyć właściwą ścieżką mogącą prowadzić do częstszej gry. Oby tak dalej - może rzec sam zawodnik. 

Przerwana seria - Gdyby Legia nie wygrała w Kielcach, miałaby na koncie serię sześciu kolejnych meczów bez wygranej, a coś takiego zdarzyło się "Wojskowym" po raz ostatni w 2011 roku za kadencji Macieja Skorży. Co ciekawe, najdłuższa passa legionistów bez zwycięśtwa wynosi dziesięć spotkań. Historia to zamierzchła, bo sięgająca 1966 roku. Dzięki bramce Waleriana Gwilii w ostatniej akcji meczu, warszawiacy nie musieli już dłużej zastanawiać się nad seriami, passami, lecz mogli cieszyć się ze zdobycia trzech punktów w rywalizacji z Koroną. - Takie wygrane, w takich okolicznościach sprawiają, że człowiek mniej odczuwa zmęczenie i może wracać do Warszawy w zdecydowanie lepszym humorze - przyznawał po ostatnim gwizdku arbitra Inaki Astiz, obrońca stołecznej drużyny. 

Statystyki pochodzą z serwisu Wyscout.

Polecamy

Komentarze (57)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.