Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Lechią - nadchodzi czas rozliczeń

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.05.2023 15:40

(akt. 24.05.2023 16:24)

Piłkarze Legii mieli z przytupem kończyć sezon, ale przegrali trzeci wyjazdowy mecz z rzędu. Temperatura meczu z Lechią była letnia, zmiennicy nie zdali egzaminu, końcówka sezonu wygląda tak, jakby część zawodników grała za karę. Nadchodzi czas rozliczeń. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Letnia temperatura meczu – Do Polski w końcu zawitała wiosna, jest nieco cieplej, świeci słoneczko, atmosfera niemal wakacyjna. Tysiące ludzi wyjęło z piwnicy grilla, ruszyło na działki. Taka atmosfera udzieliła się też piłkarzom Legii Warszawa. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek przyszło im rywalizować z Lechią w Gdańsku. Gospodarze już spadli z ligi, o nic nie walczyli, z kolei goście już przed meczem matematycznie zapewnili sobie wicemistrzostwo Polski – nie groził im w tabeli ani spadek, ani awans. Na trybunach pojawiło się nieco ponad 15 tys. ludzi, spotkanie prowadził najlepszy polski sędzia – Szymon Marciniak, była wzruszająca minuta ciszy, zaplanowano pożegnanie z Flavio Paixao, kibice zaprezentowali oprawy. Zapomniano tylko o emocjach związanych z odpowiednim poziomem sportowym. Przynajmniej kilku graczy w obu drużynach mentalnie było w sobotę już na wakacjach. Legia konstruowała akcje z dużą swobodą, a rywale jakoś za mocno im nie przeszkadzali, ale legioniści zamiast konsekwentnie uderzać na bramkę, szukali jakiejś idealnej pozycji, jakby chcieli wejść z piłką do bramki. Gospodarze też nic szczególnego nie pokazali, ale skorzystali z prezentu w końcówce spotkania i Maciej Gajos strzelił wyjątkowej urody gola. I to by było na tyle.

Momenty były, skuteczności brak – Nie było tak, że legioniści nie kreowali sobie okazji. Szczególnie w pierwszej części gry nie wyglądało to źle, wydawało się iż gol jest kwestią czasu. Ernest Muci sam sobie stworzył sytuację, dobrze uderzył, ale świetnie spisał się Dusan Kuciak. Maciej Rosołek zdecydował się na strzał na dalszy słupek, ale nieznacznie się pomylił. Tuż przed przerwą po strzale Rafała Augustyniaka piłkę z linii bramkowej wybili obrońcy. Po zmianie stron kapitalną okazję do pokonania bramkarza miał Bartosz Slisz, ale uderzył tak, że trafił piłką w nogę bramkarza. Muci po pięknym dośrodkowaniu Josue posłał piłkę obok bramki. Czasem jednak gracze Kosty Runjaicia za dużo kombinowali – Muci był w dobrej sytuacji ale poszukał podaniem Pawła Wszołka, a ten też nie strzelał, ale postanowił zagrywać do Macieja Rosołka i zamiast bramki była strata. Legioniści momentami nieco lekceważąco podchodzili do poziomu prezentowanego przez gospodarzy, czasem popisywali się sporą nonszalancją.

Zmiennicy nie zdali egzaminu - Przed meczem trener Kosta Runjaić mówił o tym, że nie będzie mógł skorzystać z pięciu podstawowych graczy i szansę dostaną zmiennicy. – Chcemy z przytupem zakończyć sezon, dwoma zwycięstwami. Ambicja i motywacja to talenty i mam okazję obserwować kto i jak dużo tych talentów ma – mówił szkoleniowiec Legii. Obserwacje nie mogły wypaść udanie, zmiennicy mieli nie obniżyć poziomu, ale to zrobili. Spotkanie pokazało braki wśród rezerwowych na poszczególnych pozycjach. Pod nieobecność Filipa Mladenovicia i Yuriego Ribeiro na wahadle kolejny raz wystąpił Makana Baku. Podejmował złe decyzje, grał słabo, ale nie było go kim zastąpić. Lindsayowi Rose brakowało rytmu meczowego i czucia piłki, ale na ławce był jeszcze tylko Ihor Charatin, który dawno już nie zagrał w żadnym meczu gdyż wyraźnie przegrywa rywalizację na treningach. Bezbarwnie zagrał Jurgen Celhaka. Nieskuteczni byli Maciej Rosołek i Ernest Muci. Ale zastępujący ich Blaż Kramer, Carlitos czy Patryk Sokołowski też nic do gry nie wnieśli. I jedynie przy Igorze Strzałku możemy postawić plusik, kolejny raz pokazał, że warto na niego stawiać, bo w ofensywie potrafi zrobić więcej niż inni. I tylko szkoda, że Strzałek ale i Jakub Jędrasik nie dostali szansy gry w większym wymiarze czasowym. Skoro już o nic nie gramy, to warto dać szanse młodym, sprawdzić ich – po prostu dać pograć tym, którym się chce.

Słaba końcówka sezonu – Piłkarze Legii wygrywając przy Łazienkowskiej z Rakowem Częstochowa 3:1 narobili wszystkim apetytu. Tydzień później mogli zbliżyć do zespołu Marka Papszuna na cztery punkty, wytworzyć presję i dać jasny sygnał rywalowi, że wszystko jest możliwe. Ale właśnie po wygranej z obecnym już mistrzem Polski legioniści mentalnie zakończyli pogoń za liderem mobilizując się tylko na spotkania w Warszawie. W czterech kolejnych spotkaniach wyjazdowych z Miedzią, Wartą, Pogonią i Lechią „Wojskowi” zdobyli tylko jeden punkt! W ostatnich siedmiu meczach piłkarze Legii ugrali tylko 8 punktów! Piłkarze Kosty Runjaicia w kwietniu i maju mocno spuścili z tonu i trudno jednoznacznie odpowiedzieć dlaczego. Brak motywacji, zmęczenie, krótka ławka rezerwowych czyli brak odpowiednich zmienników, postawienie wszystko na jedną kartę czyli na Puchar Polski, a może wszystkiego po trochu. Jedno jest pewne. W przyszłym sezonie liczyć się będzie tylko mistrzostwo Polski, mało kto zadowoli się drugim miejscem lub zdobyciem krajowego pucharu.

Czas rozliczeń – Sezon się kończy i przyjdzie czas rozliczeń i podejmowania decyzji. W Legii w kadrze wciąż figuruje wiele nazwisk, które robią jedynie sztuczny tłum. Ihor Charatin zarabia krocie, a jest kompletnie nieprzydatny. Za chwilę wróci Joel Abu Hanna – nie sprawdził się w Legii, nie sprawdził się też w Lechii – jego dalsza przygoda z Ł3 nie ma większego sensu. Wróci z wypożyczenia też Kacper Skibicki -  w 14 meczach w GKS-ie Tychy miał jedną asystę – wywalczył rzut karny. I to by było na tyle, jego przygoda z Legią również nie ma przyszłości. Makana Baku miał fajny okres w Warcie, ale gra w Legii to zupełnie inna bajka. Stracił na zmianie systemu, nie potrafi się przystosować do roli wahadłowego. Carlitos miał udany początek, ale potem zgasł. Nie oszczędzały go urazy, ale też słabo wypadał na murawie gdy był zdrowy. Powinien usiąść z trenerem i dyrektorem sportowym i szczerze odpowiedzieć na pytanie czy jest w stanie grać na oczekiwanym poziomie. Dla Lindsaya Rose trzeba nakreślić jakąś ścieżkę, jeśli ma tylko trenować i grać raz od wielkiego dzwonu, to też mija się z celem. On miał fajne okresy w Legii, ale musi być w formie i rytmie meczowym. Inaczej traci większość atutów.

Polecamy

Komentarze (57)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.