Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Miedzią - zmiennicy zawiedli

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

12.04.2023 12:45

(akt. 12.04.2023 14:26)

Piłkarze Legii pojechali do Legnicy po trzy punkty, a przywieźli jeden i to w dość szczęśliwych okolicznościach. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Niedokładny Nawrocki – Maik zastąpił w wyjściowym składzie Artura Jędrzejczyka, który w tygodniu borykał się z problemami po usunięciu zęba. Od początku spotkania w Legnicy był bardzo niedokładny, czasem wręcz niechlujny, źle przyjmował piłkę, z podaniami też bywało słabo. W 8. minucie meczu po błędzie technicznym w przyjęciu zagrywał do Bartosza Slisza na niewygodnej wysokości. Ten musiał się ratować oddaniem piłki do tyłu. Po chwili nieatakowany przez nikogo, mając miejsce i czas, podał wprost do Angelo Henriqueza. Gdyby Chilijczyk był nieco bardziej ogarnięty, to przyjąłby sobie piłkę i ruszył z akcją na bramkę Legii, ale gracz Miedzi nie spodziewał się takiego prezentu i z niego nie skorzystał. W 27. minucie po podaniu od Dominika Hładuna, Nawrocki zdecydował się na podanie zwrotne. Zrobił to jednak niedokładnie, w dodatku zagrał w bramkę. Mając w pobliżu rywala mógł posłać piłkę daleko do przodu lub wybić na aut, ale wolał odegrać do bramkarza. Decydując się na taki ruch musiał to jednak zrobić dokładnie, do nogi. A wpakował Hładuna na minę. Ten tak przyjął futbolówkę, że odskoczyła mu ona do boku. Skorzystał z tego Angelo Henriquez, podał do Maxime Domingueza, który strzelił gola. Miał przy tym mnóstwo szczęścia, bo piłka po jego uderzeniu została podbita przez piętę blokującego strzał Yuriego Ribeiro, przelobowała bramkarza i wpadła między poprzeczką a głową Bartosza Slisza do siatki. Kilka minut Maik później tak podawał do Slisza, że gracze Miedzi przejęli piłkę i ruszyli z kontratakiem. Żółtą kartkę zarobił za błąd Hładuna, który tak mu zagrał piłkę, że musiał ratować się faulem na Dimitarze Velkovskim, robiąc delikatny stempel – inaczej pod bramką Legii byłoby bardzo groźnie. Przez tę sytuacje nie zagra w spotkaniu z Lechem Poznań. Bardzo słaby występ Nawrockiego pokazujący, że na reprezentację Polski jest dla niego stanowczo za wcześnie.

Baku wciąż szuka formy – Przyjście Makany Baku do Legii przyjęto dość entuzjastycznie. Zarówno klubowi włodarze jak i kibice pamiętali jak dobrze spisywał się w roli skrzydłowego w Warcie Poznań. Zanim trafił na Łazienkowską miał epizod w Turcji, i po tej przygodzie wciąż nie może dojść do siebie, a po zmianie systemu musiał przyuczyć się do roli wahadłowego. Zarówno na treningach jak i w nielicznych meczach nie korzystał ze swoich atutów – unikał dryblingów, pojedynków szybkościowych, grał bezpiecznie. Dał niezłą zmianę w Kaliszu i trener Kosta Runjaić postanowił dać mu szansę od początku w starciu z Miedzią w Legnicy. Od pierwszego gwizdka sędziego dużo biegał, był pożyteczny w defensywie, potrafił piłkę odebrać, powalczyć z rywalem. Niestety w ofensywie nie mógł się odnaleźć. A to nie wybiegł w tempo do podania od Josue, a to nie zrozumiał się z Bartoszem Sliszem, który podawał mu płasko w pole karne, a on pobiegł do linii. Zachowywał się tak, jakby nie znał schematów ćwiczonych na treningach. W porównaniu do Pawła Wszołka, którego zastąpił, o wiele gorzej grał bez piłki, nie wybiegał na pozycje, przez co piłki adresowane do niego często padały łupem rywali. Nie zawsze dobrze rozumiał się z kolegami, a koledzy z nim. Na początku drugiej połowy stracił piłkę i Dimitar Velkovski wpadł w pole karne. Na szczęście zamiast gola zarobił żółtą kartkę, bo połasił się na wymuszenie faulu w „szesnastce”. Później Makana miał dwa dobre momenty – najpierw przebiegł z piłką kilkanaście metrów i zagrał w pole karne do Tomasa Pekharta, a później przechwycił piłkę i zapoczątkował akcję, po której Muci oddał jedyny groźny strzał z akcji w tej połowie. Zmieniony w 62. minucie. Niestety niewiele wniósł do gry.

Poniżej poziomu – Wielu zawodnikom Legii w tym meczu czegoś brakowało. Zagrali poniżej swoich możliwości, nie było też widać właściwego poziomu zaangażowania. Tomas Pekhart od początku starcia był jakiś niemrawy, nie walczył w środku pola jak miewa to w zwyczaju, nie było błysku w oku. Czech nie wychodził w tempo do podań od Ernesta Muciego czy Josue, nie pokazywał się do gry. A to był za głęboko w polu karnym, a to nie wykonał jakiegoś ruchu, którego spodziewali się koledzy. Nie lepiej spisał się Carlitos, gdy pojawił się na boisku. Hiszpan był całkowicie poza grą, niewidoczny, nie szukał dla siebie miejsca. Kolejny z napastników – Maciej Rosołek już chwilę po wejściu na murawę mógł strzelić gola, ale nie trafił w piłkę w polu karnym po podaniu od Pawła Wszołka i to może posłużyć za podsumowanie całego występu „Rosiego”. Bartosz Kapustka dokonywał złych wyborów, popełniał błędy i z pewnością nie zaliczy tego meczu do udanych. W drugiej części gry słabo wyglądał Filip Mladenović. Wielu piłkarzy zagrało znacznie poniżej swoich możliwości, nie tylko czysto piłkarskich, ale i wolicjonalnych. A w takim przypadku trudno o pozytywny wynik, nawet z ostatnią drużyną w tabeli.

Plan Miedzi – Zespół Grzegorza Mokrego miał swój plan na mecz z Legią. Przede wszystkim zawodnicy Miedzi grali pressingiem, szybko atakowali legionistów, podbiegali do nich nie zostawiając im miejsca na rozegranie. Piłkarze gospodarzy grali na pograniczu faulu, często też przekraczali przepisy gry w piłkę nożną. Na początku spotkania zawodnicy Legii sobie z tym radzili, byli dłużej przy piłce i jakieś okazje z akcji kreowali – choć groźna była tylko jedna gdy po dośrodkowaniu Filipa Mladenovicia na bramkę uderzał Tomas Pekhart. Pomylił się jednak o dwa metry. Ale po stracie gola „Wojskowi” przestali panować nad sytuacją, mieli problem z kreowaniem sytuacji, a jedynymi piłkarzami, którzy cały czas dążyli do zmiany wyniku i gry do przodu byli Yuri Ribeiro, Josue i Ernest Muci. W końcówce pierwszej części gry faulowany był Muci, a Josue wyrównał po fantastycznym strzale z rzutu wolnego. Niestety po zmianie stron to Miedź ruszyła do ataków, przycisnęła i strzeliła gola po błędzie Filipa Mladenovicia, który kompletnie odpuścił krycie Chuci. Gospodarze mieli więcej okazji pod bramką Dominika Hładuna, potrafili zaskoczyć defensywę gości. Czego nie można powiedzieć o graczach Legii. Po stracie drugiego gola w zasadzie nie potrafili stworzyć groźnej sytuacji, do momentu rzutu karnego jedyną był strzał Muciego dobrze wybroniony przez Mateusza Abramowicza. W doliczonym czasie gry po podaniu od „Mladena” Paweł Wszołek wykorzystał swój spryt, szybkość i doświadczenie. Straconą wydawałoby się piłkę zgrał głową tak, że ta trafiła w rękę Huberta Matyni. Jedenastkę na gola zamienił Josue. Po tym zdarzeniu jednak to nie Legia była bliższa wyjścia na prowadzenie, ale znów Miedź. Gospodarze rzucili się do ataków i zdobyli bramkę, ale z pozycji spalonej. Miedź miała pomysł na ten mecz, realizowała go konsekwentnie i dołożyła cechy wolicjonalne na wysokim poziomie, czego brakowało wśród legionistów.

Pozamiatane – Piłkarze Legii przystąpili do meczu z Miedzią wiedząc, że zwycięstwo zbliży ich do rywala na cztery punkty i wygrana wywrze na ekipie z Częstochowy ogromną presję. Niestety chyba już w głowach liczyli punkty w kolejnych spotkaniach zapominając, że trzy "oczka" w Legnicy trzeba wywalczyć. Zamiast czterech punktów straty jest sześć, zamiast wygranej z ostatnią drużyną w tabeli jest dość szczęśliwy remis. Nie pomogli zmiennicy – Nawrocki zagrał słabo, Baku nic nie wniósł do gry, Carlitos był cieniem piłkarza z rundy jesiennej, Rosołek również się nie popisał. Na ławce rezerwowych na cały mecz pozostał Igor Strzałek, choć przydałby się w ofensywie gdy zespół gonił wynik, za to na murawie mieliśmy Jurgena Celhakę, który do gry ofensywnej nawet nie przejawia chęci. Jedynie Paweł Wszołek i Artur Jędrzejczyk dawali radę po wejściu na murawę, pytanie czy nie powinni zagrać od początku. Co ciekawe wszyscy zawodnicy, którzy wystąpili w „Familiadzie” spotkanie z Miedzią zaczęli na ławce rezerwowych. Siedem meczów do końca i siedem punktów straty (jeden punkt doliczamy przez gorszy bilans meczów bezpośrednich). Legioniści nie wykorzystali szansy i kwestia mistrzostwa Polski wydaje się wyjaśniona. Pozostaje nadzieja, na zdobycie Pucharu Polski i zakończenia sezonu z jednym trofeum.

Polecamy

Komentarze (71)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.