Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Napoli - zabrakło kwadransa

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

05.11.2021 21:10

(akt. 05.11.2021 21:16)

Piłkarze Legii Warszawa do 75. minuty grali z SSC Napoli jak równy z równym, niestety po drugim rzucie karnym wszystko się rozsypało jak domek z kart. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Zabrakło kwadransa – Podobnie jak w Neapolu, tak i tym razem, piłkarze Legii zagrali dobre 75 minut, a wszystko posypało się w ostatnim kwadransie. Tym razem legioniści byli po meczu z Pogonią i ogromnej krytyce. Będąc w kryzysie drużyna mogła spotkanie z liderem Serie A zagrać na luzie i udowodnić sobie, że może grać dobrze, że potrafi. To długo wychodziło, legioniści wyszli na prowadzenie po świetnej akcji, w której popisali się Josue, Filip Mladenović i Mahir Emreli. Goście mieli więcej jakości, częściej stwarzali zagrożenie, ale też gracze Marka Gołębiewskiego umiejętnie się bronili. Po przerwie mogli prowadzenie podwyższyć, ale zamiast tego stracili gola po wątpliwym rzucie karnym. Zespół jednak nadal grał swoje, nie podłamał się, był dobrze zorganizowany, grający z dużym zaangażowaniem. Wszystko posypało się po drugim rzucie karnym – wówczas zespół stracił wiarę w sukces, pojawiło się zwątpienie i błędy zaczęły się mnożyć. Szkoda, ale mimo wszystko legioniści mogą po tym spotkaniu wyciągnąć wiele pozytywnych wniosków. Nie ma co zwieszać głowy, tylko spojrzeć na pozytywy. Jeśli Legia zagrałaby z podobnym zaangażowaniem ze Stalą Mielec, to o wynik można by było być spokojnym.

Zawsze coś – To jest trudny sezon dla kibica Legii. Z jednej strony awans po pięciu latach do fazy grupowej Ligi Europy, sześć punktów w pierwszych dwóch meczach, ale też masa upokorzeń na krajowym podwórku. Analizując przegrane mecze zawsze coś jest nie tak, zawsze jest jakiś element zawodzący. We Wrocławiu pomylił się sędzia, a piłkarze nie grali na gwizdek. Z Rakowem brakowało Artura Boruca i bezsensownego karnego podarował rywalom Cezary Miszta. W Neapolu mecz mógł się inaczej skończyć gdyby Mahir Emreli nie trafił w słupek, a Lirim Kastrati posłał piłkę do bramki z czterech metrów, w Gliwicach przy stanie bezbramkowym Emreli dwukrotnie nie uderzył w słupek uderzając z kilku metrów. Teraz z Napoli w Warszawie sędzia podyktował wątpliwy rzut karny dający Włochom remis, nie odgwizdał faulu gdy na dobrą pozycję wybiegał Kastrati po zagraniu Josue i został pchnięty przez rywala. W końcu sam Portugalczyk w bezsensowny sposób, mając piłkę pod kontrolą, postanowił wybić ją z pola karnego przewrotką i trafił nogą w rękę rywala. A przecież prowadzenie Legii mógł podwyższyć Yuri Ribeiro ale trafił w słupek, a dobijając do pustej bramki nie trafił Emreli. W tych przegranych spotkaniach zawsze wiatr w oczy wieje Legii. Ale nie można zrzucać wszystkiego na pech lub szczęście. Po prostu brakuje koncentracji w kluczowych momentach lub też zwyczajnie umiejętności.

Pech Josue – Od jakiegoś czasu mam przekonanie, że Portugalczyk jest materiałem na lidera zespołu. Dusza towarzystwa na treningach, robi atmosferę, czasem żartuje, czasem poważnie komuś coś tłumaczy. Zawsze chce wygrywać, nie znosi porażek nawet w gierkach treningowych. Potrafi dać wysoką jakość, choć gra w Polsce różni się od gry w poprzednim klubie i wymaga od niego więcej wysiłku i poświęcenia. Jest to jednak w stanie dać, nikt w klubie lepiej nie utrzymuje się przy piłce, nikt nie potrafi zagrać jej tak dokładnie. Bardzo dobrze uderza piłkę z rzutów wolnych. W czwartek należał do najlepszych na boisku. Jego podanie uruchomiło akcję bramkową, po jego zagraniu sam na sam z bramkarzem wybiegał Lirim Kastrati. Robił wiele świetnych rzeczy w środku pola, ale dwa razy zachował się nieodpowiedzialnie. O ile za pierwszym razem dał pretekst, ale podyktowanie jedenastki było problematyczne, to już drugi faul to bardzo nieodpowiedzialne zachowanie. Podciął skrzydła zespołowi, choć sam należał do najlepszych na boisku. Po meczu się popłakał, mocno przeżywał niepowodzenie. Szkoda, że akurat jego to dopadło, ale znając charakter Josue to już w niedzielę będzie chciał się zrehabilitować.

Dwa oblicza Legii – Coraz częściej w mediach możemy przeczytać o dwóch obliczach Legii, że inaczej zawodnicy podchodzą do spotkań w lidze a inaczej do tych w europejskich pucharach. I patrząc na to, jak wyglądała gra Legii oraz zaangażowanie w Gdańsku czy Skolwinie, trudno z tym polemizować. Ale też trzeba zwrócić uwagę, że kadra zespołu jest tak zbudowana, że łatwiej drużynie się bronić i korzystać z błędów rywala niż kreować. W środku pola są Andre Martins, Bartosz Slisz, Ihor Charatin, Bartłomiej Ciepiela, Jurgen Celhaka i Jakub Kisiel – cała szóstka jest usposobiona defensywnie, ma problem z rozgrywaniem piłki do przodu. Dlatego cofany jest Josue, który radzi sobie z grą w kontakcie a przy tym potrafi piłkę przytrzymać i ją rozegrać. Ma jednak problemy, gdy jest mocno naciskany przez rywala i to pokazał mecz z Napoli. Ale poza Portugalczykiem wszyscy wymienieni zawodnicy czują się lepiej gdy mają być skupieni na odbiorze piłki i podaniem do najbliższego kolegi. Każdy natomiast ma problemy z kreowanie akcji, z podaniem prostopadłym między obrońców czy zagraniem za linię defensywy. Tak konstruowana była kadra i efekty są takie, że drużyna lepiej czuje się gdy gra z kontrataku a nie konstruuje atak pozycyjny.

Żal - Trochę zaczyna być żal nowych piłkarzy, którzy dołączyli do zespołu dość późno, do drużyny, która już wówczas miała problemy, do ekipy gdzie zmieniała się taktyka, a po chwili zmienił się trener. Te ciągłe zmiany im nie pomagają, nie dziwię się, że trudno im się w tym wszystkim połapać i znaleźć właściwą drogę. Dodatkowo pojawiła się kwestia plotek o zdarzeniach poza boiskowych. W efekcie kolejne porażki a nawet pojedyncze niepowodzenia odbierają zespołowi chęć do gry, podcinają skrzydła. Tak było w meczu z Lechem Poznań gdy po stracie gola praktycznie skończyła się gra, tak było po dwóch podarowanych przez Josue rzutach karnych w starciu z Napoli. Żal też trenera Marka Gołębiewskiego, bo został rzucony na głęboką wodę i dopiero po kilku dniach zdał sobie sprawę z problemów jakie przed nim, że nie wystarczy pogadać z zawodnikami i trafić do ich głów. Ustawienie Legii, którym zdobywała mistrzostwo Polski nie ma sensu przy zmianach jakie zaszły w zespole, atuty drużyny w postaci wahadłowych czy snajpera, który zdobywał tytuł króla strzelców, też już nie ma. Drużyna potrzebuje czasu na spokojny trening, a ten będzie dopiero podczas zimowego zgrupowania. Do tego czasu jednak można przegrać wszystko i dlatego niezwykle ważne, by się szybko pozbierać, poprawić niedociągnięcia i wygrać co się da. A zimą należy uzupełnić kadrę o dwóch kreatywnych pomocników i być może doświadczonego bramkarza.

Polecamy

Komentarze (54)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.