Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Radomiakiem - Nareszcie koniec

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.12.2021 18:20

(akt. 22.12.2021 18:21)

Piłkarze Legii w meczu z Radomiakiem dali pokaz swojej słabości i bezradności - całkowicie zasłużenie przegrali i teraz mają czas by zresetować głowy a później przygotować się do gry wiosną. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Banasik odrobił lekcje – Czytając wypowiedzi przedmeczowe trenera Dariusza Banasika można było zauważyć, że jest pewny siebie i tego, że Radomiak nie powinien przegrać z Legią w Warszawie. Już po kilku minutach spotkania widać było, że goście mają konkretny plan na rywalizację z aktualnym mistrzem Polski. Zespół z Radomia cofnął się całym zespołem na własną połowę, z premedytacją oddał piłkę graczom ze stolicy, zrobił miejsce na swobodne rozgrywanie futbolówki i czekał na błąd. Rywale analizując poprzednie spotkania doskonale wiedzieli, że legioniści w ataku pozycyjnym są często bezradni, a błędy popełniają przy organizacji gry po stracie, co wiele zespołów już w tym sezonie wykorzystywało. Plan był ryzykowny, ale udał się z nawiązką. Niestety każdy w ekstraklasie już wie jak grać Legią i potrafi to wykorzystać.

Powtórka z rozrywki – Legioniści do momentu straty gola nie grali źle, mieli tak zwaną optyczną przewagę. Niestety poza liczbą kolejnych wymienionych podań nie było z tego żadnego pożytku. Legioniści pierwszy celny strzał na bramkę oddali w 36 minucie za sprawą Josue, który uderzył z dystansu wprost w bramkarza. Na kolejne zagrożenie trzeba było poczekać kilka minut – była to pierwsza kontra Legii w tym spotkaniu i gracze Aleksandara Vukovicia od razu potrafili z tego skorzystać. Niestety po świetnym dograniu piłki przez Filipa Mladenovicia, wygranej walce o pozycje Rafaela Lopesa i strzale Portugalczyka, udaną interwencją popisał się Filip Majchrowicz. I kiedy nic nie zapowiadało, że Radomiak może wyjść na prowadzenie, wtedy goście przeprowadzili szybką akcję zakończoną wywalczeniem rzutu rożnego. Przy dośrodkowaniu fatalny błąd popełnili Mateusz Hołownia i Maik Nawrocki, dzięki nim strzał głową oddał Dawid Abramowicz. Stojący w bramce Artur Boruc zdołał odbić piłkę, podobnie jak dobitkę Karola Angielskiego, ale futbolówka trafiła w Mateusza Wieteskę i wpadła do siatki. A po straconym golu stało się coś, co wiedzieliśmy w tym sezonie już wiele razy. Legioniści się załamali, a przeciwnik konstruował kolejne akcje – strzał z bliskiej odległości Angielskiego kapitalnie odbił Boruc, a po chwili fantastycznie obronił uderzenie bezpośrednio z rzutu rożnego. Doświadczony bramkarz podawał swojemu zespołowi tlen, utrzymywał go w grze, ale do czasu.

Bezradność i słabość – Po przerwie, przy niekorzystnym wyniku, można się było spodziewać, że zespół Legii będzie przeważał, atakował raz za razem, szukał sposobu na pokonanie Filipa Majchrowicza, grał z ogromnym zaangażowaniem. Ale nic takiego nie miało miejsca. Radomiak mając korzystny wynik dalej grał głęboko cofnięty i zmuszał Legię do tego, czego nie potrafi czyli ataku pozycyjnego. Zawodnicy Legii nie mieli nawet pomysłu na sforsowanie szyków obronnych gości. Przez całą drugą połowę meczu jedyne zagrożenie pod bramką ekipy z Radomia dwukrotnie stworzył swoimi dośrodkowaniami Filip Mladenović, ale nikt nie potrafił skorzystać z jogo podań – ani Rafael Lopes, ani Szymon Włodarczyk. Im bliżej końca meczu, tym bardziej legioniści czekali na końcowy gwizdek, który zakończyłby ich męczarnie. Niestety zanim się doczekali, stracili jeszcze dwie bramki. Drugi gol rozpoczął się od pustego przelotu Boruca przed polem karnym, po chwili Maurides z bliska posłał futbolówkę między nogami doświadczonego bramkarza. Trzeci gol to przewinienie Bartłomieja Ciepieli i rzut karny wykorzystany przez Karola Angielskiego. Legioniści zasłużenie przegrali, a spotkanie było idealnym podsumowaniem obrazu nędzy i rozpaczy przy Łazienkowskiej.

Zapowiedź zmian – Trener Aleksandar Vuković podkreślał po meczu, że zespół jest w ogromnym kryzysie mentalnym, że po straconej bramce wszyscy spuszczają głowy i czekają na wyrok, ale dodał też że nie wszystko można zrzucić na kwestie związane z psychiką bo zespołowi zwyczajnie brakuje na boisku odpowiedniej dla Legii jakości. Wspomniał o tym, że chciałby wzmocnić prawe wahadło, środek pola i że potrzebny jest doświadczony bramkarz. Na kiedy te potrzeby? Najlepiej na początek zgrupowania w Dubaju a to już 6 stycznia. Cel? - Chcę drużynę wierzącą, która nigdy nie traci wiary, aby do ostatniego gwizdka walczyć o wynik. Tu musi nastąpić bardzo duża zmiana – przyznał „Vuko”. Czy te wszystkie plany uda się zrealizować? Dowiemy się wkrótce. Trzeba trzymać kciuki, bo sytuacja naprawdę jest nieciekawa. Kolejne zespoły przyjeżdżają do Warszawy jak po swoje i wyjeżdżają ze stolicy z tarczą. Jeśli styl gry i jej jakość nie ulegną szybkiej poprawie, to wizja spadku, której większość z nas wciąż nie bierze na poważnie, stanie się realnym zagrożeniem. Póki co, wszyscy są zadowoleni z przerwy - piłkarze bo mogą zresetować głowy i będą miel czas na przygotowanie się do rundy wiosennej, a kibice bo nie będą musieli w najblizszym czasie przeżywać goryczy porażki i zastanawiać się który klub tym razem upokorzy ich ukochany zespół.

Polecamy

Komentarze (24)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.