News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka spostrzeżeń po meczu z Widzewem - święto w Łodzi

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

01.11.2019 10:15

(akt. 01.11.2019 10:17)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali w Łodzi z Widzewem i awansowali do 1/8 finału Pucharu Polski. Mecz miał dramaturgię i emocje, ale legioniści sami zafundowali je kibicom i sobie samym. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Najsilniejsze zestawienie – Trener Aleksandar Vuković bardzo poważnie podszedł do meczu z Widzewem w Łodzi i posłał do boju możliwie najsilniejszą jedenastkę. W porównaniu do spotkania z Wisłą Kraków w lidze, dokonał tylko jednej zmiany w bramce – Radosława Majeckiego zastąpił Radosław Cierzniak. Ale to było ustalone już wcześniej, identycznie było w Niepołomicach gdzie bramki również strzegł starszy z golkiperów. Z ławki rezerwowych weszli Walerian Gwilia i Jarosław Niezgoda, czyli ci piłkarze, którzy są najbliżej wyjściowego składu. – Rywale grają dwie klasy rozgrywkowe niżej, ale mają w swoich szeregach wielu doświadczonych piłkarzy, nie mogliśmy pozwolić sobie na zlekceważenie, a chwila dekoncentracji mogła nas wiele kosztować – tłumaczył szkoleniowiec.

Święto w Łodzi – Pełny stadion, blisko 17 tys. biletów rozeszło się w błyskawicznym tempie, chętnych do obejrzenia meczu z Legią było w Łodzi ponad dwa razy tyle. Trybuny zaczęły się wypełniać godzinę przed meczem, a korki wokół stadionu powstawały już dwie godziny przed  pierwszym gwizdkiem sędziego. Na takie spotkanie kibice Widzewa czekali sześć lat, wszyscy są spragnieni piłki na najwyższym krajowym poziomie. Fani RTS-u liczyli na niespodziankę, marzyli o powtórce z 1997 roku gdy wygrali w Warszawie 3:2. Do sensacji tym razem nie doszło, ale i tak wszyscy wracali do domów z podniesioną głową. A sam mecz miał godną oprawę – głośny doping, oprawy kibiców obu zespołów.

Emocje na własne życzenie – Legia nie rzuciła się na rywala, wyczekiwała na Widzew i potrafiła ruszyć z kontrą. Mecz był pod kontrolą legionistów i tak naprawdę już do przerwy starcie powinno być rozstrzygnięte. Znakomitych okazji nie wykorzystali jednak Paweł Wszołek, Arvydas Novikovas, Jose Kante i Luquinhas. Po zmianie stron szybko do siatki rywala trafili Kante i Wszołek, wydawało się, że jest po meczu. Do gry Widzew przywrócił Igor Lewczuk, któremu pierwszy raz po powrocie do Legii przydarzył się słabszy występ w defensywie. Wkradła się nerwowość, błąd popełnił Mateusz Wieteska, pechowo do własnej bramki trafił Artur Jędrzejczyk i na trybunach w Łodzi kibice uwierzyli, że marzenia mogą się spełnić. Gdy Cierzniak z trudem odbił piłkę po strzale Daniela Mąki fani byli bliscy euforii, oczami wyobraźni widzieli już prezent gwiazdkowy w postaci zwycięstwa nad znienawidzoną Legią. Ale wtedy zrehabilitował się Lewczuk, zdobył ładną bramkę i ustalił wynik spotkania. Ale te wszystkie emocje legioniści zafundowali sobie na własne życzenie. Mogli zakończyć ten mecz o wiele wcześniej.

Karbo show – Jak na razie największym objawieniem i zarazem pozytywnym zaskoczeniem tego sezonu jest Michał Karbownik. To on dał sygnał starszym kolegom w drugiej połowie, że czas strzelać gole. Przy pierwszej bramce pognał lewą stroną, dał sobie radę z rywalem, pokazał siłę fizyczną i panowanie nad piłką. Zagrał na centymetry do Jose Kante, który uprzedził Daniela Tanżynę i umieścił piłkę w siatce. Drugiego gola też nie byłoby, gdyby nie akcja „Karbo”. Pobiegł lewą stronę, zdołał ominąć brutalny atak rywala wślizgiem, wpadł w pole karne, a że miał sporo miejsca to zdecydował się na strzał w kierunku dalszego słupka. Bramkarz zdołał odbić piłkę – dalej był strzał w słupek Domagoja Antolicia, dogranie Kante i formalności dopełnił Wszołek. Rośnie nam Karbownik jak baba w piecu. Jeśli będą omijały go kontuzje, a głowa będzie na właściwym miejscu, da kibicom jeszcze wiele radości, a klub zarobi na nim duże pieniądze. Może jeszcze nie w najbliższym okienku transferowym, ale w następnym być może już tak. Zimą najbardziej łakomym kąskiem dla klubów z zagranicy będzie z pewnością Radosław Majecki.

Pójść za ciosem – Legia wygrała trzeci mecz z rzędu, co jest pierwszą taką serią w tym sezonie. Wygrana z Lechem pozwoliła uwierzyć w siebie, wysokie zwycięstwo z Wisłą pozwoliło przełamać się wielu piłkarzom, dało luz i pewność swoich umiejętności, pomyślnie zakończony bój w Łodzi potwierdził, że drużyna jest na fali wznoszącej, ale też przestrzegł przed dekoncentracją. Teraz należy pójść za ciosem. Przed przerwą na mecze reprezentacji legionistów czekają jeszcze dwa mecze – z Arką w Gdyni i Górnikiem w Warszawie. Miło byłoby zrobić w niedzielę kolejny krok do celu, zdobyć trzy punkty i zbliżyć się do lidera.

Polecamy

Komentarze (40)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.