Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Wisłą Kraków - problem na przyszłość

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

30.08.2021 23:50

(akt. 30.08.2021 23:58)

Piłkarze Legii Warszawa przegrali z Wisłą w Krakowie 0:1. O ile po przerwie zagrali na właściwym poziomie, tak w pierwszej części spotkania byli tylko tłem dla zdeterminowanych gospodarzy. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Polowanie Brown Forbesa – Z jednej strony dobrze tego dnia dysponowany był zawodnik Wisły Kraków, ale z drugiej miał zdecydowanie zbyt dużo swobody. Po raz pierwszy uderzył na bramkę Legii w 3. minucie – piłka poszybowała nad poprzeczką. W oddaniu strzału specjalnie nikt mu nie przeszkadzał. Osiem minut później kapitalnie wyszedł do piłki zgranej przez Michała Frydrycha, wyskoczył zza pleców Mateusza Wieteski i niepilnowany główkował z bliskiej odległości, ale trafił w poprzeczkę. Był tak dynamiczny, że nie do upilnowania dla obrońców mistrzów Polski. Przyjmował piłkę i odgrywał do lepiej ustawionych kolegów, potrafił też korzystać z błędów obrońców – jak w 23 minucie gdy dostał piłkę w prezencie i nieatakowany mógł przymierzyć – ale trafił w słupek. W końcu po wyprowadzeniu piłki i podaniu od Yaw Yeboaha uciekł Mateuszowi Wietesce i posłał piłkę obok Artura Boruca. W drugiej połowie jego zapędy zostały już nieco ograniczone a i błędów w defensywie było znacznie mniej. Ale jak się okazał się bohaterem spotkania.

Słaba pierwsza połowa meczu – Plan zapewne był taki, żeby pierwszą połowę przetrzymać i w drugiej nieco przycisnąć, ale się nie powiódł. Legia wyszła na boisko zbyt ospała, grała w jednostajnym tempie, brakowało przyspieszenia i elementu zaskoczenia. Wisła była natomiast naładowana jak autobus o szesnastej – energia aż kipiała z graczy Wisły. Rywale grali agresywnie, atakowali już pod polem karnym Legii i legioniści z tak grającym przeciwnikiem nie potrafili sobie poradzić. Mistrzowie Polski mieli wiele problemów – pierwszym był środek pola. O ile Bartosz Slisz starał się jak mógł by utrudniać grę przeciwnikowi, to Rafael Lopes nie czuł się w tym miejscu dobrze. Kolejnym kłopotem były wahadła – przy tak grającej Wiśle była potrzeba graczy dynamicznych, dobrych technicznie, wchodzących w pojedynki jeden na jednego – a tego nie potrafili ani Mateusz Hołownia, ani Artur Jędrzejczyk. Brakowało dośrodkowań w pole karne, przez co bezużyteczny był Tomas Pekhart. Jakby tego było mało, Ernest Muci kompletnie nie radził sobie z tak grającym przeciwnikiem, a atuty Luquinhasa zostały mocno ograniczone. Tak grająca Legia, z tak usposobioną Wisłą – ogromne zaangażowanie i determinacja, była skazana na porażkę. Wynik 0:1 do przerwy należy uznać za dość szczęśliwy, mogło być znacznie gorzej.

Przemiana po przerwie – W drugiej połowie oglądaliśmy już inny zespół. Przede wszystkim na bokach boiska nie było już wspomnianych Artura Jędrzejczyka i Mateusza Hołowni, ale bardziej dynamiczni Kacper Skibicki i Joel Abu Hanna. Kolejnym punktem zwrotnym meczu było pojawienie się Mahira Emrelego – obrońcy sobie z nim nie radzili. Na jego wejściu skorzystał też Tomas Pekhart. Widoczna była też zmiana zadań dla kilku graczy – Rafael Lopes miał swoje szanse i wypracował sytuację Azerowi. Było też więcej agresywnej gry – Luquinhas odbierał piłki nawet wślizgiem. Legioniści przeciwstawili się gospodarzom i do 70. minuty byli zespołem lepszym. Potem gra się nieco wyrównała. Tym bardziej szkoda tej pierwszej części spotkania. Gdyby Legia grała tak od początku, to raczej by tego spotkania nie przegrała.

Problem na przyszłość – Spotkanie w Krakowie pokazało problem z jakim legioniści będą się zmagać przez całą rundę jesienną. Zespół w takim kształcie będzie miał problem z pogodzeniem gry w europejskich pucharach z grą w ekstraklasie. Niestety istnieje prawdopodobieństwo powtórzenia scenariusza Lecha Poznań z zeszłego sezonu. Bój ze Slavią kosztował mistrzów Polski wiele sił, a trzy dni później Wisła w Krakowie zagrała jakby walczyła o życie, biła się o każdą piłkę, piłkarze jeździli tyłkami po murawie i jak brakowało umiejętności to dodawali z wątroby. I takiej postawy w meczu z Legią można spodziewać się od wielu zespołów – szczególnie Lecha, Pogoni, Rakowa czy Śląska. Tak jak rywale będą walczyć z Legią na krajowym podwórku, tak Legia będzie walczyła w Lidze Europy ze Spartakiem Moskwa, Leicester City i Napoli. Tyle, że trzy dni później trzeba będzie zagrać na zbliżonym poziomie w lidze, a pogodzenie tego będzie kłopotem. Kołdra jest dość krótka, nowi zawodnicy jak Joel Abu Hanna czy Linday Rose popełniają błędy i na razie nie osiągnęli jeszcze właściwego poziomu. A młodzież poza Kacprem Skibickiem jeszcze nie gra na ekstraklasowym poziomie. Przekonał się o tym w niedzielę Bartłomiej Ciepiela, dla którego był to trudny debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dziś przydaliby się tacy gracze jak Damagoj Antolić i Walerian Gwilia w środku pola czy Marko Vesović na boku. Naprawdę potwornie trudne zadanie stoi przed sztabem szkoleniowym. A nie wszystko przecież zależy od nich. Aż strach pomyśleć jak by wyglądała gra ofensywna Legii w dłuższym okresie, gdyby kontuzji nabawił się Luquinhas. Jedyny kreatywny zawodnik w środkowej strefie.

Dla jednych reprezentacja, dla pozostałych czas wolny – Aż trzynastu graczy kadry pierwszego zespołu zostało powołanych do reprezentacji narodowych – Bartosz Slisz, Ernest Muci, Filip Mladenović, Mahir Emreli, Joel Abu Hanna, Mattias Johansson, Jurgen Celhaka, Maik Nawrocki, Kacper Skibicki, Kacper Tobiasz, Cezary Miszta, Szymon Włodarczyk i Jakub Kisiel . Sztab szkoleniowy uznał, że w takie sytuacji korzystniejsze od treningu w okrojonym składzie (do reprezentantów trzeba jeszcze dodać kontuzjowanych) będzie czas na odpoczynek fizyczny i psychiczny. Pozostali otrzymali więc wolne i na treningu spotkają się w poniedziałek.

Polecamy

Komentarze (41)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.