Kilka spostrzeżeń po meczu z Wisłą Płock - Tortury
27.08.2018 14:42
Dramat i mordęga – Oglądanie tego, co się działo w niedzielę na murawie ze strony Legii, to tortury. Przyznam szczerze, że taka dawkę nijakości przyjąłem podwójnie i do obecnej chwili nie czuję się najlepiej. Najpierw pojechałem do Ząbek i tam rezerwy Legii, w składzie z graczami, którzy miniony sezon spędzili w ekipach I-ligowych, z Radosławem Majeckim w bramce, przegrały gładko z Olimpią Zambrów 0:4! Kiedy wydawało się, że gorzej być nie może, przyszedł czas na spotkanie pierwszego zespołu. A tam gra taka, że oczy bolały i krwawiły. Nie dało się tego oglądać. Legioniści od pierwszej minuty byli o jedno tempo wolniejsi od rywali, a goście wyglądali na tle mistrzów Polski jak wybiegani i wyselekcjonowani atleci. I naprawdę nie ma się co dziwić, że na stadionie jest coraz mniej kibiców. Najlepsze i najtrafniejsze akcje marketingowe nie poprawią tego stanu rzeczy, jeśli na boisku będzie taka tragedia. Na razie stanęło na liczbie 11232 kibiców.
Ostatni taki wynik 46 lat temu – Nawet starsi kibice zastanawiali się po meczu, kiedy Legia ostatni raz na własnym stadionie przegrała w lidze 1:4. Były kierownik drużyny, Bogusław Łobacz, przypomniał sobie mecz z 1972 roku – wtedy to „Wojskowi" przegrali 1:4 z Górnikiem Zabrze. I faktycznie był to ostatni taki wynik. Zdarzały się porażki 3:4 ze Śląskiem, 0:3 z Wisłą, ale to jednak inny kaliber. Były też porażki w innych rozgrywkach – 1:4 z Lechem Poznań w Superpucharze czy 0:6 z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów.
Jeden nie zawiódł – W niedzielę na boisku nie zawiódł tylko jeden legionista – niestety ten grający w barwach Wisły Płock. Dominik Furman spędził przy Łazienkowskiej 9,5 roku, nigdy nie ukrywał, że jest kibicem Legii. Przez cały mecz był bardzo aktywny, waleczny. Po przepięknej bramce z rzutu wolnego nie okazywał radości – z szacunku do klubu i fanów. Po meczu jednak mógł odczuwać satysfakcję. Udowodnił, że nie jest słabszy od pomocników, którzy są obecnie w Legii – ba jest od nich lepszy. Kibice skandowali jego imię i nazwisko. On po meczu podziękował za wsparcie, ale o Legii i jej grze nie powiedział niczego negatywnego. Zapytany czy to najsłabsza Legia jaką pamięta, odparł – bez komentarza.
Dziwne zmiany – Przyznam szczerze, że trener Sa Pinto w każdym meczu zaskakuje mnie zmianami. Najpierw postanowił dać szansę i to dwukrotnie, Eduardo da Silvie, choć ten długo nie wykazywał na treningach nawet sportowej złości i zaangażowania. W niedzielę na ławce usiadł Michał Pazdan – ale sportowo to „Pazdek” nawet w słabszej formie, gorszej dyspozycji fizycznej, i tak powinien mieć miejsce w jedenastce. Na drugą połowę na boisko wyszedł Cristian Pasquato, choć przez dwa miesiące nie trenował z zespołem. Na 30 minut wszedł Sandro Kulenović, choć w poprzednich dwóch spotkaniach nie załapał się do meczowej osiemnastki. Brak w tym wszystkim logiki i spójności, ale może Portugalczyk po prostu poznaje zespół, piłkarzy i każdego chce sprawdzić w warunkach meczowych.
Nadzieja?! – Patrząc na niedzielny wyczyn piłkarzy zacząłem mieć nadzieję, że wczorajszy mecz był częścią planu sztabu, chłodną kalkulacją. Portugalczycy zagonili piłkarzy do ciężkiej pracy, wypracowując od zera siłę i motorykę. Mam nadzieję, że świadomie poświecili mecz z Wisłą Płock, być może liczą się też ze stratą punktów z Cracovią, ale wszystko po to by po przerwie na mecze kadry mieć zespół lepiej wyglądający fizycznie. Tak jak kiedyś Stanisław Czerczesow odpuścił mecz z Lechią Gdańsk, by trzy dni później wygrać przy Łazienkowskiej i sięgnąć po mistrzostwo Polski. Jeśli tak się stało, jeśli Sa Pinto liczył się z tym, że tak może wyglądać ten mecz, ale wszystko po to, by później było lepiej, to fajnie. Jeśli zaś jest inaczej, to jest źle i może być jeszcze gorzej. O tym jak będzie, przekonamy się wkrótce.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.