Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem - dwa oblicza Legii
25.07.2022 14:30
Powtarzalność – Tydzień temu w meczu z Koroną piłkarze Legii strzelili gola po tym jak piłkę w pole karne zagrał Paweł Wszołek, a obrońców strzałem głową uprzedził Ernest Muci. W sobotę legioniści zdobyli bardzo podobną bramkę – tym razem piłkę dograł jednak w pole karne Filip Mladenović, a obrońcę uprzedził strzałem głową Wszołek. To pokazuje pewien wypracowany schemat na treningach i jego powtarzalność w meczach. Takich zagrań było zresztą znacznie więcej – w 8. minucie Artur Jędrzejczyk posłał piłkę w pole karne, ale tam nie trafił w nią Robert Pich, w 23. minucie Kapustka dośrodkował do Wszołka, który powalczył z obrońcami. W ostatniej minucie pierwszej połowy „Mladen” posłał piłkę na głowę Wszołka, ale piłka minęła bramkę gości. W drugiej połowie po dograniu przez Picha w pole karne, centymetrów zabrakło Rosołkowi, aby umieścić piłkę w siatce. Pod koniec meczu jeszcze po dośrodkowaniu Josue piłkę ponad bramką przeniósł Jędrzejczyk. Widać, że gra skrzydłami i dośrodkowania – było ich aż 21, są i będą ważną bronią Legii. Jeśli jeszcze do zdrowia wróci Blaz Kramer lub klub pozyska napastnika dobrze grającego głową, to ta broń będzie jeszcze groźniejsza.
Niezła pierwsza połowa meczu – Legioniści zaczęli mecz z Zagłębiem z polotem i dużym optymizmem. Z łatwością stwarzali sobie sytuacje bramkowe. Szansę miał Pich, ale nie trafił w piłkę, po chwili gola po podaniu Bartosza Kapustki mógł strzelić Mladenović, ale w ostatniej chwili jego uderzenie zostało zablokowane przez obrońców. W 11. minucie Josue świetnie na wolne pole zagrał do Wszołka, ten podał w pole karne do Rosołka, ale atakujący Legii nie trafił w piłkę. Gdyby stało się inaczej, futbolówka zatrzepotałaby w siatce. W 17. minucie po akcji „Mladena” nad bramką uderzył Josue. W 24. minucie gola po podaniu Mladenovicia strzelił Wszołek. Ostatni kwadrans pierwszej połowy był spokojniejszy, gra się wyrównała, ale nadal optyczną przewagę mieli legioniści. Sytuacja wydawała się całkowicie pod kontrolą.
Drugie, słabsze oblicze Legii – Niestety po zmianie stron zobaczyliśmy inną, słabszą Legię. Zaczęło się w 48. minucie od faulu Kapustki i rzutu wolnego Łakomego. Piłka posłana w pole karne, zbita przez obrońców, ale rywale do futbolówki dopadali i trzy razy uderzali na bramkę, tyle, że trafiali w legionistów. I tak wyglądała ta część spotkania, legioniści dali się zdominować – goście przeważali, zepchnęli Legię do obrony, która ograniczała się do kontrataków. W 55. minucie groźnie strzelał Tornike Gaprindashvili, ale piłkę zdołał odbić Tobiasz. Cztery minuty później Filip Starzyński huknął, ale trafił w boczną siatkę. Zagłębie dłużej utrzymywało się przy piłce, rozgrywało akcje, na szczęście często szwankowało ostatnie podanie lub wykończenie. Legioniści bronili się całym zespołem, wybijali piłkę przed siebie. W 68. minucie Starzyński trafił w mur, a po chwili dwukrotnie w obrońców Legii. W 72. minucie Starzyński przejął piłkę w polu karnym, ale niedokładnie dograł do kolegi, a zza pola karnego niecelnie uderzył Łakomy. W 75. minucie Łakomy kapitalnie posłał piłkę do Martina Doleżala. Ten jednak przegrał pojedynek sam na sam z Tobiaszem. Po tej sytuacji legioniści się przebudzili, oddalili zagrożenie od własnej bramki. Efektem tego była niewykorzystana okazja Rosołka oraz rzut karny wykorzystany przez Wszołka.
Maszyna do liczb, skuteczny Tobiasz - Umarł król, niech żyje król! W środę karierę skończył Artur Boruc, zaś w sobotę objawił się Kacper Tobiasz. W 19. minucie w świetny sposób wybronił bardzo dobry strzał Łukasza Łakomego, co wzbudziło podziw kibiców ale i nowego dyrektora akademii, Marka Śledzia. W 75. minucie Tobiasz w fantastyczny sposób wybronił zespół przed stratą gola. W sytuacji sam na sam z Doleżalem wykonał pajacyka, z jakiego słynął Boruc i wyszedł górą z pojedynku z napastnikiem gości. Po meczu jeden z kibiców na Żylecie przybijając piątkę z bramkarzem Legii powiedział – Ja nie wiedziałem, że z ciebie taki dobry bramkarz… - Ja też o tym nie wiedziałem – odparł z uśmiechem Tobiasz.
Z kolei Paweł Wszołek od początku meczu był bardzo niebezpieczny pod bramką Kacpra Bieszczada. W 24. minucie obrońcy dostali pierwsze ostrzeżenie – wtedy Kapustka dograł piłkę w pole karne, a „Wszołi” wbiegł między Jarosława Jacha i Gurama Giorbelidze, wygrał główkę i oddał strzał obok bramki. Jednak goście nie wyciągnęli wniosków z tej sytuacji. I minutę później Mladenović posłał piłkę w pole karne, Wszołek uprzedził Giorbelidze i wyprowadził Legię na prowadzenie. W doliczonym czasie pierwszej części meczu Mladenović ponownie dośrodkował w pole karne, a Wszołek znów wbiegł między Jacha i Giorbelidze, wygrał główkę, ale posłał piłkę obok bramki. W drugiej połowie stoczył wiele pojedynków, a gdy faul w polu karnym wymusił Ernest Muci, zabrał piłkę i sam wykonał jedenastkę. To o tyle ciekawe zdarzenie, że skrzydłowy Legii strzelił gola z karnego pierwszy raz w karierze. Wszołek wrócił do Legii i po dwóch meczach ma na koncie dwie bramki i jedną asystę! Potwierdza opinię Aleksandara Vukovicia, że jest maszyną do liczb.
Team spirit - Piłkarze Legii bardzo ładnie cieszyli się z goli i po zwycięstwie. Wszołek po tym jak zdobył bramkę na 1:0 wypastował buta Mladenoviciowi, który do niego zagrywał. Następnie wyściskał się z kolegami, by podbiec do ławki rezerwowych i tam wpaść w objęcia najpierw Cezaremu Miszcie, a później zostać wycałowanym przez Yuriego Ribeiro. Po drugim golu była radość z całym zespołem, choć najmocniej Wszołek wyściskał rezerwowego już „Kapiego”. Po meczu była dawno już niewidziana przy Łazienkowskiej radość zespołu z kibicami, wspólne śpiewanie i przybijanie piątek. A atmosfera w sporcie to połowa sukcesu, więc jest to dobry prognostyk na przyszłość.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.