Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu ze Slavią w Pradze - Fenomenalny Nawrocki, pożegnanie w pięknym stylu

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.08.2021 16:10

(akt. 24.08.2021 22:29)

Piłkarze Legii zremisowali w Pradze ze Slavią i już za trzy dni zagrają przy Łazienkowskiej o awans do fazu grupowej Ligi Europy. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Przedmeczowe kłopoty Legii – Piłkarze Legii mieli przed tym meczem pecha. Już wcześniej było wiadomo, że za nadmiar żółtych kartek nie będzie mógł zagrać kapitan zespołu, Artur Jędrzejczyk. Na ostatnim przedmeczowym treningu, już na boisku w Pradze, urazu kolana w starciu z Lindsayem Rose nabawił się Bartosz Slisz. Jego występ w starciu ze Slavią był wykluczony, a zawodników mogących go zastąpić w kadrze praktycznie nie było. Jakby tego było mało, na rozgrzewce, tuż przed meczem, Tomas Pekhart tak lądował po wyskoku do piłki, że zrobił dziurę w nodze Filipowi Mladenoviciowi, a sam skręcił staw skokowy. Czech z opatrunkiem na kostce usiadł na trybunach, zaś „Mladen” z zakrwawioną stopą postanowił grać i walczył za dwóch. Jeśli do tego dodamy, że Rose przed meczem źle się czuł, to mamy pełny obraz przedmeczowych nieszczęść w szeregach legionistów. A w czasie meczu doszły przecież kolejne urazy.

Szalona pierwsza połowa, niezły mecz – Przy takich kłopotach kadrowych, Legia tuż przed meczem musiała nieco pozmieniać założenia taktyczne, przede wszystkim w ofensywie. Miały być akcje oskrzydlające zakończone dośrodkowaniami na Tomasa Pekharta, przy zastępującym go Mahirze Emrelim taka gra nie miała jednak większego sensu. Legioniści zapraszali rywali pod własne pole karne, cofnęli się, nieco prowokowali agresywnie grających gospodarzy, czekali na przechwyty i szybkie kontrataki. W ten sposób padły obie bramki dla Legii, obie dające prowadzenie. Najpierw Emreli wykorzystał zbyt daleką wycieczkę bramkarza i popisał się pięknym lobem, a później jak petarda pomknął na bramkę Juranović i popisał się fenomenalnym strzałem. Niestety Slavia dwukrotnie wyrównywała stan meczu, dwa razy po indywidualnych błędach legionistów – najpierw nikt nie znalazł się w pobliżu rywala na szestnastym metrze, a później z całą  pewnością zawinił Rose. W drugiej połowie wycofany został groźny pod bramką Legii Stanciu, zaś Legia dzięki obecności Josue zyskała nieco spokoju i miała przewagę w środku pola. W sumie był to naprawdę dobry mecz legionistów.

Świetny Nawrocki, waleczny Martins i tykająca bomba Rose – Największe odkrycie tego meczu to Maik Nawrocki. Młody zawodnik na tym poziomie nie miał jak dotąd żadnego doświadczenia, a poradził sobie znakomicie. W obronie grał solidnie. W pierwszej połowie z lewej strony popełnił jeden błąd, w drugiej na prawej pojedyncze błędy też się zdarzały, ale były bez konsekwencji. Natomiast gra do przodu to już naprawdę wysoka półka. Asysta przy pierwszym golu palce lizać, w stylu najlepszych zawodników w Europie. Przy drugim golu też popisał się kapitalnym, nawet jeśli nieco przypadkowym, podaniem. Dwie asysty! Skromy po meczu lekko się uśmiechnął i zapytał. – Chyba jest OK? Nawet bardzo w porządku – odpowiedziałem. Andre Martins po słabszym meczu z Dinamem Zagrzeb, należał w Pradze do najlepszych na boisku. Zrehabilitował się w pełni, wykonał mnóstwo pracy bez piłki, zaliczał ważne odbiory – zasłużył na duże brawa. Na przeciwległym biegunie znalazł się Lindsay Rose. Przed meczem nie czuł się dobrze, ale jeśli wyszedł na boisko to znaczy, że był gotów sprostać zadaniu. Nie sprostał. Dwa razy stracił piłkę na własnej połowie, ale skórę ratował mu Mateusz Wieteska. Przy golu poszedł na raz w polu karnym, rywal z łatwością go minął a reszta była już formalnością. Jak należało grać pokazał mu po przerwie Mateusz Hołownia.

Piękny gest Emrelego, poświęcenie Lopesa, Skibickiego – Mecz miał kilka ciekawych zdarzeń, ale najpiękniejsze z nich mogliśmy zobaczyć po golu strzelonym przez Mahira Emrelego. Azer biegł w kierunku ławki rezerwowych, ale ominął wszystkich, kroki skierował do Tomasa Pekharta, który z opatrunkiem z lodu na kostce siedział na trybunach. Jemu zadedykował bramkę. Czech był przewidziany do gry w pierwszym składzie i 25 minut przed pierwszym gwizdkiem, na przedmeczowej rozgrzewce, doznał urazu stawu skokowego. Dla Pekharta miało to być wyjątkowe spotkanie – gra przeciwko byłem klubowi, w miejscu obok którego mieszka. Pech zdecydował, że musiał w ostatniej niemal chwili usiąść na trybunach i oglądać mecz z tego poziomu. Musiał być bardzo rozżalony. Może zachowanie kolegi spowodowało, że żal był choć trochę mniejszy. Rafael Lopes już przed meczem musiał się gorzej czuć, w przerwie zmierzono mu temperaturę. Miał czterdzieści stopni gorączki. Po przerwie nie pojawił się na murawie, ale do tego momentu walczył z dużym poświęceniem. Podobnie było z Kacprem Skibickim, który w 23 minucie meczu został trafiony korkami w łokieć przez rywala. Miał rozciętą skórę, opuchliznę, ale wytrzymał do przerwy na boisku, walczył i wykazywał ogromne zaangażowanie. Dopiero gdy założono mu szwy i nie mógł zginać ręki, zastąpił go Maciej Rosołek. W obu przypadkach poświęcenie zasługuje na pochwałę.

Ostatni mecz Juranovicia – Już przed meczem było wiadomo, że Josip Juranović żegna się z Legią Warszawa, że starcie ze Slavią w Pradze będzie dla niego ostatnim w barwach „Wojskowych”. Kiedyś w podobnej sytuacji w dwumeczu z Ajaksem był Miroslav Radović. Wtedy wbrew piłkarzowi trener Henning Berg posadził go na trybunach, co miało wpływ na grę całego zespołu. Teraz Czesław Michniewicz w podobnej sytuacji nawet nie pomyślał, by odsunąć Chorwata od gry. Ten pożegnał się w pięknym, najlepszym stylu. Zdobył przepiękną bramkę, popędził w kierunku pola karnego, a swój rajd zakończył fantastycznym, mierzonym strzałem, po którym piłka leciała z ogromną prędkością i wpadła do siatki obok bramkarza. Ten nawet nie interweniował. „Jura” odchodzi z klubu za trzy miliony euro, a przychodził za 400 tys. euro. Legia pomnożyła więc znacznie wydane pieniądze. Ale zdanie są podzielone co do słuszności kwoty. Z jednej strony to 26-letni reprezentant Chorwacji, kluczowa postać zespołu i nie jest trudno sprzedać takiego gracza za podobne pieniądze. Z drugiej jednak strony jakość naszej ligi nie zachęca zagranicznych klubów do wydawania dużych pieniędzy na transfery z ekstraklasy, a od Euro 2020 minęło już trochę czasu, a lepsze oferty nie nadchodziły. Są argumenty za i przeciw. Zdania są podzielone i pewnie już takie pozostaną. 

Polecamy

Komentarze (45)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.