Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu ze Stalą - stałe fragmenty i brak wszystkiego

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

01.05.2022 13:15

(akt. 03.05.2022 12:08)

Piłkarze Legii Warszawa przegrali już siedemnasty mecz w tym sezonie, a najlepszym podsumowaniem tego co widzieliśmy w Mielcu była pomeczowa rozmowa z Pawłem Wszołkiem, który zapytany czego zabrakło Legii odpowiedział, że wszystkiego. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Stracone gole po stałych fragmentach gry – Piłkarze Stali Mielec rozpoczęli mecz z Legią Warszawa z wysokiego „C”. Grali z ogromną determinacją, zaangażowaniem, przez pierwsze dziesięć minut zdominowali legionistów. Wszyscy przy Łazienkowskiej wiedzieli, że najgroźniejszą bronią rywali są stałe fragmenty gry, była nad tym praca na treningach. Niestety ćwiczenia na zajęciach, a mecz to dwie różne rzeczywistości. Już w 5. minucie meczu rzut rożny wykonał Krystian Getinger. Piłka po drodze mijała Bartosza Slisza, Artura Jędrzejczyka i Ihora Charatina. Każdy z tych graczy skupił się na przeciwniku, na tym by rywal nie przeciął toru lotu piłki. I to zadanie wykonali, tyle że futbolówka była dokręcona do bramki i mijając zawodników wpadła do siatki. Biernym obserwatorem całej sytuacji był też bramkarz, który nawet nie zareagował. Jednym zdaniem po tym jak piłkę z narożnika boiska kopnął zawodnik gospodarzy wszyscy przyglądali się jak piłka leci i wpada do bramki. W 34. minucie gospodarze wykonywali kolejny rzut rożny – tym razem z drugiej strony bramki. Maciej Domański dograł piłkę na bliższy słupek, wprost na głowę Arkadiusza Kasperkiewicza i ten bez problemu skierował piłkę do siatki. Przy strzelcu gola był Rafael Lopes, ale ograniczył się do roli statysty, Portugalczyk jest tylko o dwa centymetry niższy od strzelca gola, ale Polak był lepiej ustawiony i wygrał pojedynek główkowy. Szkoda, że gracz gospodarzy nie był kryty od piłki, ale od bramki… W taki sposób ustępujący mistrzowie Polski stracili dwie bramki i przegrali już siedemnasty mecz w tym sezonie. Po ostatnim gwizdku Paweł Wszołek zapytany czego zabrakło Legii odpowiedział, że wszystkiego. Trudno się z nim nie zgodzić.

Słaby dzień Strebingera – To nie był dzień Richarda Strebingera i niektóre zachowania aż trudno sobie wytłumaczyć. Zarówno na treningach, jak i w dotychczasowych meczach, zawodnik pokazał, że bardzo dobrze gra na linii, wykazywał się refleksem. W Mielcu zburzył wszystko co do tej pory sobie wypracował. Przy rzucie rożnym i pierwszym golu stał przy bliższym słupku i obserwował jak piłka wpada do siatki. Denerwował się na bierność kolegów z defensywy, ale sam również nie zareagował. Dwie minut później dostał podanie od Ihora Charatina. Źle sobie piłkę przyjął, zlekceważył Grzegorza Tomasiewicza, który dopadł do niego wślizgiem, odebrał futbolówkę i z sytuacji bez zagrożenia zrobiło się niezwykle groźnie. Gracze Stali ruszyli błyskawicznie do przodu, ale tym razem szczelna była defensywa. W 9. minucie zamiast łapać piłkę po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, to ją piąstkował i ta trafiła do graczy Stali. W 38. minucie niezrażony poprzednią sytuacją Charatin znów podał do Streningera, ten mając czas i miejsce postanowił zagrać do przodu. Ale podał tak, że piłka trafiła pod nogi ustawionego na szesnastym metrze Maksymiliana Sitka. Były gracz Legii przyjął futbolówkę i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Tym razem górą był golkiper z Austrii – nogą odbił piłkę lecącą do bramki. Po tej sytuacji kamery telewizyjne pokazały trenera Krzysztofa Dowhania, który łapał się za głowę i nie mógł zrozumieć skąd biorą się tak koszmarne zachowania Strebingera. To nie był dzień Richarda, który dołożył cegiełkę do kolejnej w sezonie porażki.

Rezerwowi nie pomogli – Bardzo słabo w pierwszej połowie wyglądał środek pomocy Legii zestawiony z Bartosza Slisza i Patryka Sokołowskiego. Jako, że ten pierwszy tuż przed przerwą otrzymał żółtą kartkę, to został zmieniony przez Bartosza Kapustkę. I to była jedyna zmiana, która cokolwiek wniosła do gry. „Kapi” próbował gry kombinacyjnej z Josue, nie wszystko wychodziło, ale widać było, że potrafi z przodu coś więcej. Na 40 kontaktów z piłką 28 było udanych – 70 procent. Jego skuteczność podań wyniosła 86 procent, wygrał dwa pojedynki, stracił 5 piłek, ale aż 7 odzyskał.

Pozostali rezerwowi nic do gry nie wnieśli, nie mieli takich statystyk i czasem można było odnieść wrażenie, że lepiej prezentowali się gracze z wyjściowego składu. Tomas Pekhart na 26 kontaktów z piłką miał raptem 7 udanych – 27 procent. Wygrał 3 z 11 pojedynków – 27 procent. Zanotował 2 straty, żadnego odbioru. Benjamin Verbic na 21 kontaktów z piłką miał 10 udanych – 48 procent. Na 12 stoczonych pojedynków wygrał ledwie 3 – 25 procent. Stracił 3 piłki, miał 1 odbiór. Ernest Muci na 19 kontaktów z piłką miał 8 udanych – 42 procent. Na 7 stoczonych pojedynków wygrał 2. Miał 3 straty, rzadko był pod grą. Mateusz Grudziński zmienił 5 minut przed końcem kontuzjowanego Joela Abu Hannę i grał na tyle krótko, że trudno go ocenić. Skoro jednak nie widać różnicy, to może w kolejnych starciach warto dać szansę młodym zawodnikom, którym może zabraknąć jakości, ale przynajmniej zaangażowanie i determinacja powinny być na wysokim poziomie.

Coraz więcej drużyn nie leży Legii –  W sobotę Stal Mielec wygrywając z Legią Warszawa dołączyła do zespołów, które ugrały w tym sezonie na Legii komplet sześciu punktów. W listopadzie przy Łazienkowskiej mielczanie wygrali 3:1, zaś na własnym obiekcie pokonali legionistów 2:1. Oprócz Stali w tym sezonie jeszcze trzy drużyny wygrały z Legią dwukrotnie – Radomiak Radom (3:1 i 3:0), Piast Gliwice (4:1 i 1:0) oraz Pogoń Szczecin (2:0 i 3:1). Do tych zespołów mogą dołączyć jeszcze Górnik Zabrze (u siebie wygrał 3:2 i za tydzień przyjedzie do Warszawy) oraz Cracovia („Pasy” wygrały 1:0 w Krakowie i w ostatniej kolejce przyjadą do stolicy). A przecież drużyn, które Legii nie leżą jest więcej – w ostatnich latach nigdy nie udało się wygrać w Niecieczy z Bruk-Betem. Lista wstydu robi się coraz dłuższa, ale czy może być inaczej skoro w obecnych rozgrywkach legioniści przegrali już połowę wszystkich zaplanowanych spotkań w ekstraklasie. 17 porażek jest rekordem mocno wyśrubowanym, a możliwe że nie jest to jeszcze ostatnie słowo w tym temacie.

Sezon na straty – Większość kibiców Legii chciałoby aby ten sezon już się skończył. Nikt latem nie zakładał tak słabego roku. Po awansie do fazy grupowej Ligi Europy wszystko się posypało. Pierwszy zespół wciąż się nie utrzymał, choć jest w dość komfortowej na dziś sytuacji. Rozgrywek w Europie w przyszłym sezonie nie będzie w Warszawie, mistrzostwa Mazowsza również. Ligę trzeba dokończyć, do rozegrania pozostały trzy spotkania. Niestety gra zawodników nie zachęca do przyjścia na stadion.

Również rezerwy nie grają w lidze już o nic. Legioniści zajmują wprawdzie trzecie miejsce, ale mają aż 21 punktów straty do lidera. Jest jeszcze szansa na wygranie Mazowieckiego Pucharu Polski.

Zawodnicy z Centralnej Ligi Juniorów zajmują szóstą pozycję w tabeli – mają trzy punkty straty do lidera i cztery mecze do końca. Choć jeśli w niedzielę Zagłębie Lubin wygra swój mecz z Górnikiem Zabrze, to strata do prowadzącego zespołu wzrośnie do pięciu punktów.

Również juniorzy młodsi Legii mają stratę czterech punktów do prowadzącej Escoli Varsovia. Do rozegrania pozostało pięć spotkań. Trzeba się jednak liczyć z tym, że żadna z piłkarskich drużyn Legii w tym sezonie niczego nie wygra, a sezon będzie można spisać na straty.

Polecamy

Komentarze (45)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.