Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Ruchem
21.02.2017 20:56
Odczuwalny brak Moulina – Każdy widzi, że w tym roku gra ofensywna Legii się nie klei. O ile w spotkaniu z Ajaksem Amsterdam nie musiała, w końcu rywal to klasowa drużyna i mogła wyeliminować atuty Legii, o tyle w meczach z Arką czy Ruchem musiała. I to nawet jeśli Vadis Odjidja-Ofoe czy Miroslav Radović nie są jeszcze w najwyższej formie. Co się więc zmieniło? Ja dopiero teraz zacząłem doceniać rolę w tej drużynie Thibulta Moulina. Besnik Hasi zbudował sobie środek pomocy i w tyłach nie bez powodu widział właśnie Francuza. To piłkarz, który nie tylko jest dobry w odbiorze, ale potrafi pobiec z piłką kilkanaście metrów i dobrze ją rozegrać. Dziś kogoś takiego brakuje. Tomasz Jodłowiec czy Michał Kopczyński mają swoje atuty, ale tego rozegrania i ciągu na bramkę im brakuje. Teraz często widzimy jak na własnej połowie, często pod polem karnym, piłkę odbierają Vadis czy Miro. Muszą to robić, bo inaczej nie dostają piłek. W ten sposób jednak tracą energię tak potrzebną pod bramką przeciwnika. Czekamy z niecierpliwością na powrót Moulina, który może okazać się lekiem na całe zło.
Czekając na Necida – Kiedy odchodził z Legii Nemanja Nikolić wielu kibiców żegnało go bez żalu. Nie rozumiałem tego. Facet dał nam mnóstwo radości, bramek i punktów. Byłem przekonany, że na takiego napastnika przyjdzie nam czekać z dziesięć lat, albo więcej. Gdy okazało się, że opuszcza nas też Aleksandar Prijović, stało się jasne – nie będzie łatwo ich zastąpić. Pokazały to już sparingi – w sześciu grach kontrolnych Legia zdobyła trzy bramki i w każdym spotkaniu miała problemy w ofensywie. Podobnie wyglądają niestety mecze o stawkę – jest większa ambicja, zaangażowanie, ale kreowanie akcji, a zwłaszcza ich wykończenie, nadal kuleje. Do ataku zostało ściągniętych dwóch graczy – Daniel Chima Chukwu i Tomas Necid. Pierwszy sportowo wciąż się nie ogarnął i dlatego nie widzieliśmy go nawet w kadrze meczowej. Z kolei Czech jest gotów do gry, ale kompletnie nie rozumie jeszcze stylu gry zespołu, przez co często jest jakby poza grą. Potencjał jest duży, pytanie kiedy wszystkie tryby w tej maszynce zaskoczą. Bo zaskoczą na pewno.
Niezgoda jest kozakiem – Bardzo żałuję, że po tym jak sprzedano dwóch podstawowych napastników Legii, nie dano szansy na grę w Warszawie Jarosławowi Niezgodzie. W spotkaniu z Legią w niedzielę pokazał to, czym imponował na zgrupowaniu za trenera Stanisława Czerczesowa. Szybki, z ciągiem na bramkę i niesamowitym instynktem strzeleckim – w polu karnym sprawia wrażenie jakby miał wyłączony układ nerwowy. Wywalczył rzut wolny, po którym padła bramka, sam strzelił trzeciego gola. Dziś nie jest gorszy od kolegów w formacji ataku z Legii. Po tym jak skierował piłkę do siatki nie cieszył się nawet przez moment. Wokół niego skakali i prowokowali do spontanicznej radości byli gracze Polonii – Miłosz Przybecki i Adam Pazio. Ale Niezgodzie nawet powieka nie drgnęła.
Imponująca postawa Ruchu – Przed meczem legendy chorzowskiego klubu czyli Eugeniusz Lerch i Mariusz Śrutwa dość krytycznie mówili o postawie zespołu Ruchu, o tym że niby walczą o utrzymanie, a na boisku nie widać walki i zaangażowania. Dodatkowo Śrutwa bardzo negatywnie wypowiedział się o chorzowskiej młodzieży, w tym o Niezgodzie. Wydaje się, że te wypowiedzi wjechały na ambicje zawodników, którzy w Warszawie pokazali się z zupełnie innej strony. Oczywiście można powiedzieć, że chłopaki zdobyli dwie bramki życia i drugiego takiego spotkania już nie zagrają. Możliwe, ale nie zmienia to faktu, że poza pięknymi golami cały zespół imponował skutecznością w grze obronnej, konsekwencją i wspomnianym zaangażowaniem. Ruch postawił autobus w bramce, ale potrafił nim szybko trzy razy przejechać pod pole karne Legii. Za mecz z Legią należą im się duże brawa.
Wsparcie z trybun – Legia przegrywała już 0:3 z ostatnią drużyną w tabeli na własnym stadionie. Z trybun jednak nie było gwizdów czy szyderczych uśmiechów. Po pierwszym trafieniu było „Nic się nie stało, hej Legio nic się nie stało”, zaś po drugim „Nie poddawaj się, ukochana ma…”. Również po trzecim golu słychać było wsparcie z trybun. Kibice widzieli, że piłkarze choć notują katastrofalny występ, to jednak nie przeszli obok meczu. Walczyli, choć podejmowali często złe decyzje, za wolno się poruszali i myśleli. Takie mecze się zdarzają. Po spotkaniach w Lidze Mistrzów legioniści mieli cztery czasem pięć dni do następnego meczu. Teraz w Lidze Europy gra się w czwartek, a do meczu z Ruchem nie minęły nawet pełne trzy doby. To spora różnica.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.