Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem
06.03.2017 12:44
Jest nad czym pracować – Legia po tym jak zagrała najgorszy mecz w sezonie z Termaliką, miała cztery dni na poprawę niemal każdego aspektu gry. Czasu mało, ale sporo udało się zrobić. Legia grała szybciej, choć do intensywności z Ligi Mistrzów sporo brakuje. Na razie nie udało się tego przenieść na polską ligę, ale wszystko przed nami. Dzięki szybszej grze, pojawiających się zagraniach z pierwszej piłki, legioniści potrafili stworzyć przewagę i tym samym klarowne sytuacje do strzelenia gola. Niestety tylko do przerwy. Po zmianie stron, gdy rywale zagrali bardziej agresywnie, nieco wyżej, legioniści mieli problemy i długo nie potrafili zagrozić bramce rywala. Potem stało się tak głównie dzięki indywidualnym umiejętnościom Vadisa Odjidji-Ofoe. Legia wygrała i to cieszy najbardziej. Zwycięstwo było potrzebne i pozwoli odetchnąć legionistom, a także pracować w spokojniejszych i bardziej komfortowych warunkach. Bo jest nad czym pracować. Na szczęście wszyscy w drużynie i sztabie szkoleniowym są tego świadomi.
Stałe fragmenty gry – Legia w spotkaniu z Zagłębiem Lubin straciła ósmą bramkę z rzutu rożnego. To najgorszy wynik w Lotto Ekstraklasie. Odkąd zespól przejął trener Jacek Magiera, ten element gry uległ znacznej poprawie. Część legionistów broni teraz strefą, część kryje indywidualnie swoich rywali. Do tej pory nie było z tym źle, ale w piątek trafiło na Filipa Starzyńskiego, który wyrósł na specjalistę od stałych fragmentów gry. Na początku drugiej odsłony dorzucił futbolówkę z kornera, a Arkadiusz Woźniak głową pokonał Arkadiusza Malarza. Nie był to przypadek, świadczą o tym kolejne dośrodkowania rozgrywającego „Miedzowych”. Malarz musiał powstrzymać strzał głową Martina Nespora, a potem piłka jeszcze dwa razy lądowała w siatce legionistów po stałych fragmentach gry. „Figo” zagrywał futbolówkę z rzutów wolnych, a Lubomir Guldan i Aleksandar Todorovski wykorzystywali jego podania. Na szczęście legioniści udanie zakładali pułapki ofsajdowe. Zapytany o te sytuacje Magiera na konferencji prasowej tłumaczył, że nie było to dziełem przypadku. - Nie poszczęściło nam się przy nieuznanych golach dla Zagłębia. Celowo ustawialiśmy tak wysoko linię obronną, by łapać rywali na spalonych. To był element, który ćwiczyliśmy. Oczywiście, są to sytuacje stykowe, ale sędzia prawidłowo ocenił sytuacje i przerwał grę. Dalej będziemy ćwiczyć podobne schematy – tłumaczył trener mistrzów Polski. To, że w takich sytuacjach łatwo o pomyłkę arbitra wiedzieliśmy choćby przy golu Sebastiana Szymańskiego.
Sebastian Szymański – „Wojskowi” w Lubinie na ławce rezerwowych mieli Waleriego Kazaiszwiliego i Tomasa Necida, a pierwszym wyborem Jacka Magiery przy wyniku 1:1 był Sebastian Szymański. Trener przyznał, iż decyzję o takiej zmianie podjął po rozmowie z Aleksandarem Vukoviciem. „Szymi” odpłacił sztabowi szkoleniowemu za zaufaniem golem. Wprawdzie pomocnik zdobył bramkę będąc na spalonym, ale nie zmienia to faktu, iż arbiter wskazał na środek boiska. 17-latek mógł się cieszyć z debiutanckiego trafienia. Warto zwrócić uwagę na radość trenera Magiery po tej bramce. W filmie przygotowanym przez oficjalną stronę warszawskiego klubu widzimy, jak szkoleniowiec poświęca czas młodemu piłkarzowi na indywidualną rozmowę. Możemy być pewni, iż przy obecnym sztabie „Szymi” nie zacznie chodzić z głową w chmurach, że będzie ciężko pracował nad swoim talentem.
Gra ofensywna Legii – W końcu widzieliśmy Legię, która stworzyła sobie kilka klarownych sytuacji bramkowych. Szczególnie w pierwszej połowie świetnie wyglądała współpraca Vadisa Odjidji-Ofoe, Miroslava Radovicia, Thibaulta Moulina i Kaspra Hamalainena. Zawodnicy wymieniali się pozycjami, co myliło przeciwników. Należy jednak odnotować, że legionistom łatwiej się grało z Zagłębie niż z Ruchem czy Bruk-Betem, ponieważ „Miedziowi” nie zamurowali swojej bramki, sami szukali swoich okazji. Oglądaliśmy więc otwarty mecz, w którym piłkarska jakość była po stronie warszawiaków. Niestety, w drugiej odsłonie lubinianie dokręcili śrubę i warszawiacy długo wyglądali na zagubionych. Jednakże momentami można było zauważyć przebłyski, po których „Wojskowi” zdobyli zwycięskie bramki. O ile tym razem gra ofensywna wyglądała dobrze, to gorzej było z grą defensywną. Zbyt szybko wyprowadzane akcje kończyły się stratami. Te na własnej połowie były szczególnie niezbezpieczne. Momentami defensywa mistrzów Polski wyglądała na zagubioną, co było szczególnie widoczne w drugiej połowie z Zagłębiem, gdy „Miedziowi” przeprowadzali ataki.
Dobre zmiany w składzie – Trener Jacek Magiera dokonał kilku zmian w składzie i wszystkie należy uznać za udane. Miroslav Radović zagrał w ataku. Gola nie strzelił, ale nękał bramkarza i obrońców rywali, wypracował kilka szans kolegom. Nie było idealnie, ale wyglądało o wiele korzystniej niż z Tomasem Necidem w pierwszej linii. Na miejscu Serba zagrał Kasper Hamalainen. Nie imponował szybkością, ale w stylu preferowanym przez Magierę, nie jest to konieczne. Teraz skrzydłowi mają grać kombinacyjnie, wymieniać się pozycjami, grać z pierwszej piłki i to się Finowi udawało. Na środek defensywy powrócił Maciej Dąbrowski i był to udany powrót. W defensywie było solidnie, a z przodu zdobył niezwykle ważną bramkę na 2:1. Z prawej strony linii obronnej zobaczyliśmy ponownie Artura Jędrzejczyka i na pewno „Jędza” popełnił mniej błędów niż grając na środku z Bruk-Betem. O zmianie Szymańskiego już wspominaliśmy – był pierwszym wyborem szkoleniowca i odpłacił się golem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.