Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem
22.07.2018 22:13
Var a nie War – To był dziwny mecz i jeśli miało się wydarzyć coś nieprzewidywanego, to chyba właśnie w nim się zdarzyło. Najpierw William Remy chciał odciąć Patryka Tuszyńskiego od piłki, ale zrobił to w tak pechowy sposób, że doszło do nieporozumienia między nim a Arkadiuszem Malarzem. Napastnik gości faulował przy tym naszego bramkarza, sędzia nie zauważył i po chwili atakujący Zagłębia wpakował futbolówkę do siatki z 30 centymetrów. Kilka minut później Adam Hlousek był spóźniony, a upadając pociągnął za sobą nogę Lubomira Guldana. Początkowo gwizdek arbitra milczał, ale doszło do weryfikacji VAR i sędzia Jarosław Przybył z opóźnieniem, ale wskazał na jedenasty metr. Trwało to ze dwie minuty. Piłkę uderzył Filip Starzyński, ale zrobił to źle, Malarz wyczuł jego intencję, ale piłka jakimś cudem przeleciała mu pod rękami. Następnie dobra akcja Miroslava Radovicia i gol Kaspera Hamalainena. Sędzia wskazał na środek, na trybunach radość, znów jednak VAR i po około minucie sędzia anulował gola. A kibice z innych miast twierdzili, że Var sprzyja Legii… To nie był dzień naszej drużyny.
Fatalna skuteczność – Do tego doszedł ogromny pech lub też brak zimnej krwi pod bramką rywala. Najpierw Kasper Hamalainen trafił w słupek, później dwukrotnie z bliska uderzał w bramkarza. Jeszcze przed przerwą Cafu minął golkipera i trafił w stojącego dwa metry przed bramką Daniela Dziwniela. Wydawało się, że tego dnia nic nie będzie chciało wpaść do siatki, ale paradoksalnie wcześniej wpadł strzał z prawej nogi Hlouska. A akurat ten wpaść nie powinien, ale piłka po drodze odbiła się od obrońcy i zatrzepotała w siatce. Po zmianie stron legioniści długo mieli problemy z kreowanie sytuacji. Odblokowali się w ostatnich dziesięciu minutach. Najpierw Carlitos huknął w boczną siatkę, po chwili Hamalainen zmarnował kolejną setkę posyłając piłkę ponad bramką, a Mateusz Żyro będąc sam przed bramkarzem przestrzelił. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i się zemściły. Tuszyński trafił do bramki Legii… klatką piersiową. Zagłębie wygrało 3:1, ale gdyby wynik brzmiał 6:3 dla mistrzów Polski nikt z przeciwników nie mógłby mieć o to pretensji.
Kłopoty z grą defensywną – Legia gra w nowym systemie i od początku sezonu ma kłopoty z szeroko pojętą grą defensywną. Wahadłowi czy defensywni pomocnicy nie wracają na czas do swojej strefy, co bezlitośnie potrafili wykorzystać tak gracze Arki Gdynia jak i Zagłębia Lubin. Co więcej słabość Legii obnażyli wcześniej Stal Mielec czy Górnik Łęczna. Zawodnicy na treningach bardzo mocno nad tym pracują. Nie są przekonani do tego ustawienia, ale się starają. Niestety do tego dochodzą braki w ludziach i problem z wykonawcami. Mateusz Wieteska doznał urazu w spotkaniu z Cork, podobnie Michał Kucharczyk pełniący rolę wahadłowego. Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk nie są jeszcze gotowi do gry po mistrzostwach świata. Jakby tego było mało kontuzji nabawił się też William Remy. Nie znamy jeszcze diagnozy, ale doszło do przeprostu kolana, słabo to wyglądało. Do gry pozostali więc Inaki Astiz, Mateusz Żyro i ewentualnie Chris Philipps oraz Adam Hlousek. Legia w tym momencie nie ma graczy nie tylko do ustawienia z trójką graczy z tyłu, ale też do ustawienia z czwórką obrońców. Bo dobrze wiemy, że Marko Vesović na prawej obronie wypada gorzej. Szkoda, że nie przedłużono umowy z Łukaszem Broziem, bo gwarantował pewien poziom i mógł wystąpić tak na prawej jak i lewej stronie bloku defensywnego.
Zaskoczona Legia – Wprawdzie trener Dean Klafurić mówił na pomeczowej konferencji prasowej o tym, że spodziewał się zmiany ustawienia w szeregach rywali po przerwie, że uczulał na to zawodników, ale piłkarzom wiele czasu zajęło przystosowanie się do warunków narzuconych przez rywala. Trener Mariusz Lewandowski w przerwie zmienił taktykę na taka samą, jaką grała Legia, czyli 3-5-2. Efekt był taki, że mistrzowie Polski nie mogli stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika, gra toczyła się w środku pola. Aż do strzału Carlitosa w boczną siatkę. Potem legioniści stworzyli jeszcze okazje dla Hamalainena i Żyry – wszystko miało miejsce w ostatnich dziesięciu minutach meczu. Wcześniej brakowało gry kombinacyjnej, zagrań z pierwszej piłki. Zamiast tego były długie podania, które nie przynosiły pożądanego efektu.
Wnioski końcowe – Legia gra dziś nieodpowiedzialnie w defensywie, jest zbyt czytelna dla rywala. Przeciwnik potrafi zrobić z tego pożytek, trenerzy rywali bardzo szybko rozpracowali „Wojskowych” i wiedzą, jak grać, aby coś ugrać. Zagłębie przyjechało po punkty do Warszawy, wiedziało, jak je zdobyć i to zrobiło. Trener Dean Klafurić mówił, że po straconej bramce trzeba było ryzykować. Tak, ale nie od razu, w kolejnych minutach legioniści powinni grać swoje, prezentować dyscyplinę taktyczną, wywiązywać się z nakreślonych zadań i jeśli to do 70. minuty nie przynosiłoby to efektu, wtedy się odkryć, zaatakować większą liczbą zawodników. A tymczasem goście momentami ruszali z kontrą i hasali na naszej połowie. Niestety wyglądało to trochę jak na podwórku, gdzie nikt nie dbał o taktykę, każdy chciał atakować i akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Legioniści grają zbyt radośnie i ponoszą tego konsekwencje. Tyle, że już we wtorek mecz ze Spartakiem Trnava. Legia musi zagrać w fazie grupowej europejskich pucharów, by budżet się spinał. Na radosną grę nie ma miejsca i czasu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.