News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag po meczu z Górnikiem - Nerwowy początek Klafa

Piotr Kamieniecki, Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.04.2018 09:18

(akt. 21.12.2018 15:36)

Piłkarze Legii wygrali z Górnikiem Zabrze w półfinale Pucharu Polski, a gola na wagę awansu strzelili w siódmej minucie doliczonego czasu gry. Czas na kilka uwag i pomeczowych spostrzeżeń. Miłej lektury.

Bez rewolucji - Legia po zmianie Romeo Jozaka na Deana Klafuricia trenowała trzy razy. W niedzielę warszawiacy poświęcili się regeneracji po spotkaniu z Zagłębiem, a w poniedziałek i wtorek mieli chwilę na pracę nad techniką i taktyką. Rewolucji nie było. Największą zmianą w Legii było zdecydowanie się na system z typowymi skrzydłowymi, którzy rzadziej schodzili do środka. Założeniem była bardziej ofensywna gra, w czym miało także pomóc ograniczenie defensywnych piłkarzy w środku pola. Zadania obronne miał jedynie Chris Philipps. W akcjach zaczepnych brał udział Domagoj Antolić oraz Sebastian Szymański grający za plecami Jarosława Niezgody.


Klafurić nie zdecydował się na trzęsienie. W meczu z Górnikiem postawił w większości na graczy, którzy rozpoczynali poprzednie spotkania - wyjątkiem był Michał Kucharczyk. Do momentu czerwonej kartki Tomasza Loski, nie było również widać różnicy w grze mistrzów Polski, gdyż większość ataków toczyła się w jednostajnym tempie. Nie ma też wątpliwości, że gracze stołecznej ekipy mieli częściej uderzać zza pola karnego. Po sytuacji z 70. minuty, "Wojskowi" ruszyli i regularnie atakowali osłabionych przeciwników. Dopiero wtedy.


Nerwy przed debiutem - Dla nowego trenera mecz z Górnikiem był debiutem w roli szkoleniowca. Klafuriciowi bardzo zależało na tym, aby udanie rozpocząć współpracę. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego wyszedł w klubowym dresie na murawę, nerwowo się przechadzał, co chwilę zrywał się i coś podpowiadał piłkarzom, dawał im ostatnie wskazówki. Widać było duże napięcie i zdenerwowanie. W trakcie spotkania Klafurić cały czas żył meczem, podskakiwał, pokrzykiwał, gestykulował. Nie przeszkodziło mu to jednak w trzeźwej ocenie boiskowej sytuacji. Gdy czerwoną kartkę otrzymał Tomasz Loska, a jego zespół wyrównał po strzale Michała Kucharczyka, zdecydował się na ofensywną zmianę. Artura Jędrzejczyka zmienił Cristian Pasquato. Dwadzieścia minut później Włoch zaliczył kluczowe podanie przy trafieniu Jarosława Niezgody. Warto też dodać, że "Klaf" przez cały mecz rozmawiał i konsultował się z Aleksandarem Vukoviciem.


Szymański jest "dziesiątką"
, a Kuchy sercem zespołu - Sebastian Szymański od dawna jest wystawiany na różnych pozycjach. W juniorskiej reprezentacji Polski grał jako "szóstka". W rezerwach Legii, jako "dziesiątka" i skrzydłowy. W pierwszym zespole młody gracz miał na ogół biegać po flance. Nie brakuje jednak zdań, w tym przy Łazienkowskiej, że "Szymi" to piłkarz mogący najwięcej zdziałać za plecami napastnika. Adept stołecznej akademii rozgrywał już w tym sezonie lepsze zawody niż środowe z Górnikiem, ale pojedynczymi zagraniami pokazywał, że jest we właściwym miejscu na placu gry. Szymański wiele widział, nie bał się pojedynków z rywalami i przy lepszej skuteczności kolegów, mógł zejść z boiska choćby z asystą. Z kolei Michał Kucharczyk kolejny już raz w tym sezonie wziął na siebie odpowiedzialność. Gdy nie szło, on był tym, który próbował poderwać zespół do walki. Zdobył niesamowicie ważną bramke z rzutu wolnego - chyba pierwszą w karierze po rzucie wolnym. Kiedyś ciężar gry brali na siebie lepsi, teraz takich nie ma, więc Kuchy wziął sprawy w swoje ręce.


Gęsta atmosfera
- Legia wygrała, zrobiło się spokojniej, ale w trakcie meczu atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Po stracie gola, w miejscu, gdzie zasiada prezes i właściciel Dariusz Mioduski, było nerwowo. Sternik stołecznego klubu nie usiadł chyba choćby na sekundę. Po wyrównanie emocje nadal nie opadły. Przy Łazienkowskiej było nerwowo, choć bramka na wagę awansu pozwoliła kibicom i piłkarzom na złapanie oddechu. Do spotkania w Krakowie warszawiacy będą mogli przygotowywać się w spokojnej atmosferze, choć chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że przed Legią kolejny mecz o życie. Legii udział w europejskich pucharach jest do życia konieczny, do tego by móc żyć na dotychczasowym poziomie. W środę Legia zrobiła duży krok w kierunku Europy. Póki co jednak trzeba walczyć - w tabeli jest ciasno, a w Pucharze Polski trzeba jeszcze wygrać w finale.


Nadzieja na lepsze jutro - Legioniści nie zagrali dobrego meczu. Do momentu czerwonej kartki grali słabo. Rywale też nie lepiej. Gdy do swojej bramki pechowo trafił Adam Hlousek, wydawało się, że Górnik prowadzenia już nie odda. A jednak błąd popełnił Tomasz Loska, wyszedł z bramki za daleko - o jakieś dwa metry. Zatrzymał piłkę ręką i musiał opuścić boisko. W dodatku jego zmiennik od razu wyciągał piłkę z siatki i mistrzowie Polski poczuli krew. Rzucili się na rywala i atakowali go z furią i pasją. Gol na 30 sekund przed końcem doliczonego czasu gry dał upragniony awans. Brawa za umiejętność wykorzystania sytuacji, jaka się nadarzyła. Czasem taka końcówka i wygrana w szczęśliwych okolicznościach jest początkiem czegoś nowego, lepszego. Oby tak było i tym razem, morale zespołu na pewno poszło do góry.

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.