Kilka uwag po meczu z Lechem - Legia pressingiem stoi
18.04.2016 14:19
Pressing - Mówi się, że zwycięzców się nie sądzi i po meczu z Lechem Poznań już kilka razy spotkałem się z tym stwierdzeniem. Faktycznie, spotkanie nie należało do porywających, emocje nie były na takim poziomie, że trudno było wysiedzieć na miejscu. Goście zagrali trochę lepiej, niż mało to miejsce w Poznaniu, ale błędów nie brakowało. I te starała się wykorzystać Legia - tylko Aleksandar Prijović mógł to zrobić trzykrotnie. Gol padł po przechwycie Michała Pazdana i podaniu Nemanji Nikolicia. Zespół trenera Stanisława Czerczesowa do perfekcji opanował już korzystanie z błędów innych przy wyprowadzaniu piłki. Trochę jednak zapomniał przy tym, o samodzielnym konstruowaniu akcji. A szkoda, bo potencjał w ofensywie jest, ale nie do końca wykorzystywany.
Gdzie te skrzydła? - Piłkarze Legii mecz z Lechem zaczęli w zasadzie bez skrzydeł. Ondrej Duda dużo lepiej czuje się, gdy gra w środku, jako klasyczna „dziesiątka”. Tyle, że takiej pozycji nie ma w ustawieniu Legii. Słowak na boku traci wiele ze swych walorów. To po prostu nie jest skrzydłowy i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Natomiast Michaił Aleksandrow otrzymał kolejną szansę gry i po raz kolejny niczego nie pokazał - ani wygranych pojedynków jeden na jednego, ani precyzyjnych dośrodkowań. Wydaje się, że Michał Kucharczyk posadzi go na ławce rezerwowych, jak tylko dojdzie do formy po urazie. Również Guilherme na skrzydle prezentuje się o wiele lepiej.
Dobry Malarz - Mam wrażenie, że bramkarz Legii złapał trochę pewności siebie i rozkręca się z meczu na mecz. W sobotę był pewnym punktem zespołu, co miał złapać, to złapał. Kilka razy bardzo efektowny, raz miał szczęście - gdy piłka po strzale Bille Nielsena trafiła w słupek. Koledzy z bloku obronnego mają do niego zaufanie, a on do obrońców. To wszystko procentuje spokojem i pewnością siebie. Dobra gra na przedpolu - wyłapywał lub piąstkował dośrodkowania w pole karne. Żyje w bramce, pokrzykuje, podpowiada.
Uhonorowany Brychczy - Przed meczem Lucjan Brychczy pożartował sobie z Janem Urbanem i Kibu Vicuną - starymi znajomymi z Legii Warszawa. Po chwili zrobiło się bardzo uroczyście. Najpierw piłkarze wychodząc z szatni przybili symbolicznie "piątki" z Panem Lucjanem przykładając dłonie do wmurowanej tablicy honorującej "Kiciego". Później legenda naszego klubu, razem z kapitanem Jakubem Rzeźniczakiem, wyszła na murawę przy burzy oklasków, zaś trybuny wypełnione po brzegi skandowały imię i nazwisko "Kiciego". Nie wyłamali się z tego nawet fani "Kolejorza". Po chwili Brychczy powrócił w kierunku ławki rezerwowych. Te momenty były bardzo wzruszające.
Ważne zwycięstwo - Przed meczem piłkarze podkreślali, że każdy mecz w fazie mistrzowskiej będzie bardzo ważny, ale ten z Lechem najważniejszy z psychologicznego punktu widzenia. Dlaczego? Bo wygrana na początek, w dodatku z takim rywalem, pozwoli jeszcze bardziej uwierzyć w siebie i swoje umiejętności, a po trzech punktach z "Kolejorzem" będzie po prostu łatwiej. Zwycięstwo stało się faktem, w dodatku najgroźniejszy rywal czyli Piast Gliwice też stracił dwa punkty. Teraz pozostaje wierzyć, że kolejne spotkania też będą wygrane. Zwycięstwa z Ruchem i Cracovią mogą spowodować, że mistrzostwo będzie niemal pewne.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.