Kilka uwag po meczu z Lechem
27.10.2015 14:31
- Ambitna gra – Trener Stanisław Czerczesow powiedział po meczu, że jego zawodnicy zagrali dobry mecz, że nie ma do piłkarzy pretensji, bo ci się starali. I tak faktycznie było. Legioniści mogli i powinni ten mecz wygrać, sam Nemanja Nikolić mógł się pokusić o hat-tricka. Niestety tym razem dobrze i szczęśliwie bronił Jasmin Burić. Brakowało tez trochę precyzji i spokoju. Jednak nie można było graczom odmówić zaangażowania. Chcieli, ale nie wyszło. A, że porażka akurat w takim meczu boli bardziej, to inna sprawa. W niedzielę zabrakło trochę szczęścia, ale przede wszystkim jakości. Wielu piłkarzy naszej drużyny wciąż jest pod kreska z formą i nie da się nic z tym zrobić w krótkim czasie.
- Piłka jest grą błędów – To slogan powtarzany do znudzenia przez trenerów i piłkarzy w całej Europie. Często też słyszymy po meczu zwrot: „musimy z tego spotkania wyciągnąć wnioski i nie powtarzać tych samych błędów”. Niestety te się zdarzają i to tym samym piłkarzom. Ostatnio zbyt wiele obciąża Jakuba Rzeźniczaka. W meczu z Lechem zrobił coś, co trudno wytłumaczyć. Tomasz Jodłowiec stracił piłkę w środku pola i poszła kontra. „Rzeźnik” jednak był na miejscu, mógł wykopać piłkę na aut, daleko do przodu czy w trybuny, ale zdecydował się ja przepuścić do Dusana Kuciaka. Albo nie widział Kaspera Hamalainena, albo widział, ale chciał go przyblokować. Nie wyszło mu, Fin wyszedł sam na sam z naszym bramkarzem i zdołał go pokonać. Tego błędu nie udało się naprawić całej drużynie już do ostatniego gwizdka sędziego. O ile zeszły sezon był dla Rzeźniczaka doskonały, o tyle obecnego nie może zaliczyć do udanych. Zbiegło się to przejęciem opaski kapitana, która chyba Kubie nie służy. Zbytnio się wszystkim przejmuje, zbyt bardzo wszystko bierze do siebie.
- Dusan Kuciak wykonujący rzuty wolne – Była końcówka spotkania z Lechem, niemal wszyscy piłkarze Legii pobiegli w pole karne rywala, a piłkę z rzutu wolnego miał dograć z własnej połowy bramkarz. To częsty obrazek z piłkarskich boisk – tak czyni zespół przegrywający jedną bramką i liczący na cud. W lidze angielskiej bramkarze zagrywają w ten sposób piłkę – ale tam często golkiperzy grają nogami lepiej niż rękami. Kuciak jest świetnym bramkarzem i to nie tylko w skali naszej ligi, ale i w europejskiej, udowadniał to już nie raz. Ale jak każdy zawodnik ma wady. U Słowaka jest to gra nogami właśnie. Nie jest to więc chyba najlepszy pomysł, by akurat on wykonywał stały fragment gry. Choć ktoś złośliwy powie, że będący specjalistą od tego Tomasz Brzyski zagrywał piłkę w meczu z Lechem wiele razy i z podobnym skutkiem. I niestety będzie miał rację.
- Pierwsze tłumaczenia – Do tej pory trener Stanisław Czerczesow unikał tematu swojego poprzednika Henninga Berga, nie oceniał jego pracy, zachowań i meczów. Pierwszy raz coś się zmieniło po meczu z Club Brugge, kiedy szkoleniowiec powiedział, że w przeszłości były pewne zaniedbania i teraz to wychodzi. Nie powiedział wprost, że ma na myśli przygotowanie fizyczne, ale dał do zrozumienia. Tyle, że jeśli jest świadomość, że zespół kiepsko wygląda fizycznie, to nie można jednocześnie ustawiać taktyki z wysokim pressingiem – wiadomo jest bowiem, że jego zawodnicy tego nie wytrzymają. Po meczu z Lechem usłyszeliśmy, że długie piłki do Nikolicia nie są jego wymysłem, elementem taktyki, ale starymi przyzwyczajeniami piłkarzy, które trzeba szybko zmienić. Tyle, że za Norwega nikt nie grał długich podań do „Niko”, były za to takie zagrania do Aleksandara Prijovicia i na boki do skrzydłowych. Teraz usłyszeliśmy, że zespół gra lepiej w defensywie niż poprzednio. Słabo wygląda to obwinianie o wszystko poprzedników i jest nieeleganckie. Poza tym Rosjanin po meczu z Lechem rzucił do dziennikarzy: Czemu jesteście tacy smutni? Dlatego że Legia przegrała? Hmm… chyba zabrakło osoby, który by wyjaśniła co oznacza ten mecz w Poznaniu i w Warszawie. To tak jakby trener Realu po porażce z Barceloną zapytał dziennikarzy z Madrytu, czemu są smutni…
- Za dużo tych meczów – Wiem, że w ostatnich latach ciągle mówiło się, że w Polsce powinno się grać co trzy dni, by częstotliwością zbliżyć się do zachodnich lig. Ale przeszliśmy ze skrajności w skrajność. Kiedyś z niecierpliwością czekało się na kolejny mecz Legii, czasem przez cały tydzień. Teraz spotkań jest tyle, że tylko niektórzy kibice są w stanie być na każdym meczu. Fani zaczynają sobie wybierać spotkania, na które chodzą. A na drugą stronę medalu zwrócił uwagę po meczu z Lechem trener Jan Urban. „My zagraliśmy 24 spotkanie, po 2-tygodnowych urlopach, a Fiorentina wyszła na boisko po raz 11. i po miesięcznych urlopach”. Ale nikt na to nie zwrócił uwagi, dla wszystkich liczą się tylko pieniądze. A czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć sens grania dwumeczu z Chojniczanką Chojnice w Pucharze Polski, przy takim natężeniu meczów? Absurd i strzał do własnej bramki.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.