News: Komentarz: Szambo

Kilka uwag po meczu z Podbeskidziem

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

02.04.2015 18:28

(akt. 21.12.2018 15:10)

Pierwszy mecz po reprezentacyjnej przerwie legioniści mają już za sobą. Gracze trenera Henninga Berga wygrali na wyjeździe z Podbeskidziem 4:1 i w zasadzie zapewnili sobie awans do finału Pucharu Polski. Czas na uwagi i spostrzeżenia z meczu - czyli o zwariowanej pogodzie, odrodzonym Kuciaku, ofensywnym Guilherme i poprawie w stosunku do poprzednich spotkań.

- Zwariowana pogoda – Mówi się, że kobieta zmienną jest. Jeśli założymy, że pogoda jest kobietą, to wczoraj pokazała pełnię swojego oblicza. Dwie godziny do celu, burza, deszcz, ciemno. Godzina drogi później piękne słoneczko, temperatura około 15 stopni na plusie – wiosna. Gdy dotarliśmy na miejsce powiewał delikatny wiatr, zza chmur nieśmiało wyglądało słońce – w takich warunkach przyszło nam odbierać akredytacje. W tym samym czasie zaproszenia odbierali okienko obok Michał Żewłakow i Dominik Ebebenge. Trwało to około minuty – w tym czasie nad stadionem rozpoczęła się wichura z gradobiciem. Po chwili była regularna śnieżyca – to trwało około 30 minut. Miejscowi dziennikarze i kibice uśmiechali się, że pogoda jest sprzymierzeńcem „Górali”, że piłkarze z Warszawy nie zabrali ze sobą nart. Rzeczywistość okazała się jednak inna.


- Kartoflisko - Pogoda już była, to teraz czas na boisko, do którego stanu pogoda z pewnością się przyłożyła. To, że było grząsko, że łatwo było o uszkodzenie murawy, to nawet zrozumiałe – w końcu co chwila lał deszcz lub padał śnieg. Jednak to, co się działo na przedpolu bramkowym do 16-18 metra to już przesada. Nierówności, grudki, kamienie, kępki – kartoflisko po prostu. W tej części boiska nie liczyły się umiejętności techniczne, umiejętność gry z pierwszej piłki czy start i zwrotność – tutaj rządził przypadek. Dlatego za pierwszą bramkę Michała Masłowskiego, który postanowił wykorzystać panujące warunki, władze klubu i trenerzy mogą mieć pretensje tylko do siebie. Być może Richard Zajac mógł przewidzieć, że piłka z dużym prawdopodobieństwem odbije się od jednej z licznych nierówności i spłata mu figla. Ale czy taka wiedza by mu w czymś pomogła? Wątpię.


- Odrodzony Kuciak – Już w tygodniu informowaliśmy, że Dusan się ogolił i powrócił bramkarz, którego znamy i dobrze wspominamy. I nie chodzi tylko o wygląd, ale o pewność siebie, szybkość interwencji, grę na linii i na przedpolu. Na treningach rywalizował z Arkadiuszem Malarzem w tym, kto obroni więcej strzałów z rzutów karnych. Nie odstawał w tym elemencie od kolegi, potrafił udanie interweniować kilka razy z rzędu. Dlatego obroniona jedenastka z Podbeskidziem nie była zaskoczeniem. Po za tym jeszcze kilka razy popisał się skutecznymi i efektownymi paradami. Przy golu nie miał nic do powiedzenia. Trudno powiedzieć, czy Słowak powrócił do formy dzięki rywalizacji z Malarzem czy były inne powody. Jednak dla wszystkich fanów naszego zespołu to bardzo dobra informacja – zwłaszcza przed zbliżającą się rundą mistrzowską.


- Ofensywny Guilherme – Jak na pierwszy mecz z przodu po rocznej przerwie było naprawdę obiecująco. Kibice w naszej sondzie jednoznacznie wyrazili zdanie, że miejsce Brazylijczyka jest z przodu, sam „Gui” to potwierdził. Widać było dużą swobodę w rozegraniu piłki, chęć do gry kombinacyjnej, ogromny wręcz luz – on po prostu ma świadomość, że ma dużą technikę i przewagę w tym elemencie nad rywalem. Wreszcie było widać radość w grze tego chłopaka. Grał naprawdę nieźle, choć z pewnością może jeszcze lepiej. Zabrakło mu tylko bramki, na którą sobie zapracował.


- Generalnie na plus – Tak można ocenić postawę legionistów. W końcu nasi zawodnicy nie byli spóźnieni o jedno tempo w stosunku do rywali, nie sprawiali wrażenia ociężałych nie biegali z plecakiem. Bardzo dobrze spisywał się Jakub Rzeźniczak, poprawnie Igor Lewczuk. Powrócił Tomasz Brzyski, którego znamy, zaś Ivica Vrdoljak zagrał dobrze z przodu, nieźle z tyłu. Niesamowity był Michał Kucharczyk, rozkręcał się po golu Michał Masłowski. Z dobrej strony po wejściu na boisko pokazał sie Jakub Kosecki. I nie rozumiem jedynie sytuacji z Orlando Sa. Posadzenie go na ławce rezerwowych w spotkaniu z Podbeskidziem, to już kolejny policzek dla Portugalczyka. I pomijając to, że Marek Saganowski miał w środę pecha, to właśnie Sa jest obecnie jedynym piłkarzem na pozycji najbardziej wysuniętego gracza, który gwarantuje zespołowi bramki.

Polecamy

Komentarze (24)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.