Kilka wniosków po meczu z KuPS
28.07.2019 01:36
Mała skuteczność ataków - Legia we wszystkich czterech meczach tego sezonu była przy piłce częściej od rywali, jak i częściej od przeciwników atakowała (nie mylić ze strzałami). "Wojskowi" w każdym spotkaniu wymieniali też więcej podań od drugiego z zespołów. Nie ma to jednak większego przełożenia na grę ofensywną. "Wojskowi" dwa gole strzelili po stałych fragmentach gry, które stają się ich atutami. Patrząc na statystykę ataków pozycyjnych, procent akcji, które kończą się udanie (golem, strzałem, zagrożeniem) jest żenująco niski. Warszawiacy nie przekroczyli w aktualnych rozgrywkach szesnastu procent skuteczności. W meczu z KuPS tylko 5 na 33 akcji zakończyło się powodzeniem i stworzeniem zamieszania pod bramką rywali. Daje to 15,15%. Najlepszym wynikiem tego sezonu jest współczynnik 15,79% w rywalizacji z Pogonią, która dla porówniania oddawała strzał w ośmiu z siedemnastu sytuacji (47,06%). Warszawiacy mają problem z kreacją w grze ofensywnej, jak i organizacją gry. Momentami gracze praktycznie nie tworzą linii podań, w grze zespołu brakuje ruchu. Legia sprawia wrażenie, że nie radzi sobie w chwilach, gdy powinna zdominować i przycisnąć przeciwników.
Co ze środkiem pola? - Mecz z Finami "sprzyjał" spoglądaniu na minusy w grze Legii. Zastanawiać może postawa środkowych pomocników. Andre Martins, lider warszawiaków w poprzednim sezonie, znika z pola widzenia. Portugalczyk rzadziej angażuje się w grę ofensywną, choć częściej po piłkę do defensywy schodzi Walerian Gwilia. Łącznie obaj podawali piłkę w tym sezonie 393 razy, z czego Gruzin zagrywał 240 razy. Wiele pomysłów nie przynosi skutku. Wspomniani gracze czternaście razy podawali piłkę w pole karne, z czego tylko siedem prób zakończyło się powodzeniem. 102 z 393 zagrań wędrowało zaś do przodu. Środkowi pomocnicy przestali odgrywać wielką rolę w ofensywnej grze Legii. Portugalczyk i Gruzin rzetelnie wypełniają obowiązki w defensywie, ale brakuje ich wsparcia pod bramką przeciwników.
Trzecie czyste konto - Jeśli szukać nielicznych pozytywów, to do tych należy trzecie czyste konto Legii w czwartym meczu sezonu. Stołeczna defensywna jest rzetelna i nie dała się pokonać atakującym Europa FC i Kuopion Palloseura. Zwłaszcza Finowie nie pokazali w ofensywie praktycznie niczego, mieli jedną szansę - gdy piłkę z linii bramkowej wybił Sandro Kulenović - ale pewnie grali też środkowi obrońcy. Posadzenie na ławce Williama Remy'ego i powrót na środek Artura Jędrzejczyka dobrze zrobił stołecznej defensywie, w której jasno zarysował się lider w postaci "Jędzy". Wciąż trudno zapomnieć o dwóch kontrach Pogoni, która zbyt łatwo korzystała z kolejnych błędów obrońców. Teraz passę z pucharów Legia musi przenieść na Ekstraklasę, choć w Kielcach trzeba się liczyć z tym, że skład defensywy ulegnie zmianom. Nie powinna zdziwić szansa dla Pawła Stolarskiego. Przetasowanie może też nastąpić w kontekście Mateusza Wieteski, którego może zastąpić Igor Lewczuk.
Skrzydła bez polotu - Poziom gry legionistów nie wznosi się na wyżyny, a skrzydła stołecznej drużyny zawodzą. Dominik Nagy i Arvydas Novikovas ponownie nie skorzystali ze swojego potencjału i zostali ograniczeni przez surowych technicznie, choć potężniejszych obrońców rywali. Węgier i Litwin miewają przebłyski, lecz znikają po nich na wiele minut. Sam szkoleniowiec KuPS zauważył, że co jak co, ale jego zespół był w stanie odciąć skrzydłowych od gry i nie pozwolił im na zbyt wiele. Taki jest smutny fakt. Grę na boku po wejściu na murawę nieco rozruszał Luquinhas, jedyny zawodnik, który nie obawia się aktualnie dryblingu. To jego atut, z którego chce korzystać i trudno nie mieć wrażenie, że nawet gdy nieco kuleje jego efektywność, to przynajmniej bywa efektownie. Brazylijczyk ma zadatki, by rozruszać grę "Wojskowych" i coraz bardziej pokazuje, że zasługuje na miejsce w wyjściowym składzie. Sprawdzić warto byłoby także Salvadora Agrę, który sumiennie przepracował okres przygotowawczy i warto dać mu choćby szansę w dłuższym wymiarze czasowym. Możliwe, że stanie się to już w rywalizacji z Koroną Kielce.
Wakacyjna frekwencja - Frekwencja na pierwszych domowych spotkaniach stołecznej drużyny nie zachwyca. Wpływ z pewnością mają wakacje. Piętno musiały odcisnąć poważne problemy z systemem biletowym, ale faktem jest, że rywalizację z Finami oglądało z trybun ledwie nieco ponad dziewięć tysięcy widzów, choć uprawnionych do wejścia na stadion było ponad jedenaście tysięcy kibiców. Dodatkowo gracze Legii nie zachęcają swoją grą do rzucenia wszystkiego i udania się na stadion. Kłopoty z frekwencją nie są sprawą, która pojawiła się w czwartek czy też od początku aktualnego sezonu. Większego rozwiązania wciąż jednak nie ma. Na dziś, w stolicy nie ma mody na to, by wprost z Łazienkowskiej oglądać kolejne spotkania "Wojskowych". Ci, którzy w czwartkowy wieczór pojawili się na stadionie, dość jasno ocenili grę legionistów - gwizdami po zakończeniu spotkania przez sędziego.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.