Kłopoty Piotra Gizy
23.02.2010 07:58
Ktoś powie, że jeden trening to mało, by wyciągać takie wnioski. I słusznie. Poniedziałkowe zajęcia nie były jednak pierwszym sygnałem. Obecni na zimowych zgrupowaniach Legii w Hiszpanii i na Cyprze dziennikarze widzieli i słyszeli wiele razy, że trener Jan Urban stracił cierpliwość, do Gizy (choć w sparingach nadal na niego stawiał). Żartowano nawet, że gdy padało nazwisko Piotrka, to testowani zagraniczni piłkarze zastanawiali się chyba, czy nie jest to przypadkiem polskie przekleństwo. Urban wypowiadał je najczęściej z wyraźną irytacją w głosie.
Trener Legii i tak bardzo długo tolerował jego słabą grę, czekając, aż się przełamie i zacznie pokazywać to, do czego przyzwyczaił kibiców w Krakowie. Bo, że "Gizmo" w piłkę grać potrafi, nie ulega kwestii. Problem jednak w tym, że jego naprawdę dobre występy w Legii można policzyć na palcach jednej ręki. Trochę więcej było przyzwoitych, za to całe mnóstwo rozczarowujących, po których trafiał do antyjedenastek kolejki. Przełomem wydawała się poprzednia runda wiosenna, gdy Giza zaczął wreszcie pokazywać, co potrafi. Bywały nawet mecze, w których prezentował się lepiej od Macieja Iwańskiego i Rogera. Niestety, jesienią wszystko wróciło do smutnej normy. Dlaczego? O to należało by zapytać bohatera tego tekstu. Choć zapewne nie usłyszelibyśmy odpowiedzi, bo Giza nie zwykł rozmawiać z mediami, które ośmielają się go krytykować (nawet merytorycznie). Można oczywiście tłumaczyć to jego legendarną wręcz nieśmiałością, ale czy na pewno? Piłkarz to zawód, w który wpisana jest popularność, zwłaszcza w takim klubie jak Legia. - Presja? Lepiej ją polubić - mawia słynny niemiecki zawodnik i trener Jurgen Klinsmann.
Autor: Hubert Zdankiewicz
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.