News: Komentarz: Szambo

Komentarz: Czas niezbędny

Łukasz Sawczuk

Źródło: Legia.Net

29.12.2013 10:58

(akt. 21.12.2018 15:11)

Po ogłoszeniu nowiny, że Jan Urban przestał być szkoleniowcem Legii Warszawa, pojawiły się mieszane opinie. Z jednej strony twierdzono, że konieczne dla zespołu Mistrza Polski jest wykonanie „kroku do przodu”, czego najdłużej urzędujący przy ulicy Łazienkowskiej trener zapewnić nie mógł, że podstawowym założeniem na najbliższe miesiące i lata jest rozwój. Druga strona „barykady” podkreślała, że zwalnianie szkoleniowca po zdobyciu mistrzostwa Polski, w momencie prowadzenia w tabeli rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy, jest co najmniej błędne, a nawet oznacza brak szacunku dla Jana Urbana. Natomiast rozgrywki w europejskich pucharach, biorąc pod uwagę mizerny poziom naszej ligi, nie mogą przesądzać o tak radykalnych krokach.

Dyskusja powyższa zaostrzyła się w momencie nominacji na trenera Legii Henniga Berga. Nawet zwolennicy zmian i przeciwnicy trenera Urbana podnoszą, że norweski szkoleniowiec to tak naprawdę jedna wielka niewiadoma. Samo przebywanie i podglądanie Alexa Fergusona nie jest żadną gwarancją sukcesów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę dotychczasową karierę trenerską Berga. Zarówno w FK Lyn jak i Lilleström SK wyniki uzyskiwał bowiem co najwyżej przeciętne. Przygody z Blackburn Roversnie należy natomiast z całą pewnością brać pod uwagę. Zwłaszcza patrząc przez pryzmat dość „charyzmatycznych” właścicieli tego klubu.


Czy zatem można liczyć, że to właśnie Legia Warszawa będzie klubem, z którym Berg osiągnie sukces? Trzeba podkreślić, że norweski szkoleniowiec nie miał dotąd okazji pracować w klubie, w którym po mistrzostwie kraju trenera się zwalnia pomimo prowadzenia w lidze. Prezes Bogusław Leśnodorski dokładnie zdaje sobie sprawę, że podjął trudną decyzję, mogącą skończyć się sukcesem, ale i kompletną porażką. Obecność Norwega ma podnieść poziom Legii, nie tylko sportowy, ale i organizacyjny. Wiele zależy też od autonomii, jaką w Warszawie uzyska. A o to może być trudno.


Prezes Legii wielokrotnie podkreślał, że szukał szkoleniowca o określonej charakterystyce, spełniające stawiane przez zespół z Warszawy warunki. Norweg czynił zadość większości – nie wszystkim. Na takiego mistrza Polski po prostu nie stać.


Wielu przeciwników Henniga Berga podaje przykład Dana Petrescu, jako nieudany eksperyment, który zakończył się „zjazdem” klubu w ligowej tabeli i szybką zmianą kursu. W tym miejscu należy wskazać na jedną prawidłowość. Dla Petrescu pobyt w Wiśle był dopiero czasem nauki, wcześniejsze doświadczenia wyniosłe z ligi rumuńskiej były niewielkie (dwa lata). Norweg ma doświadczenie większe (ponad sześć lat). Można chyba zatem stwierdzić, że Hennig Berg, jako trener pierwszego zespołu, jest o co najmniej jeden etap dalej, niż Petrescu – w czasach pobytu w Wiśle. Czy oznacza to, że Berg z Legią osiągnie podobny sukces, w postaci awansu do Ligi Mistrzów, jak Petrescu z Unirea Urziceni? Niekoniecznie. Niemniej jednak, twierdzenia niektórych, jakoby rumuński szkoleniowiec był idealnym przykładem dla prezesa Leśnodorskiego na niepowodzenia w lidze polskiej zagranicznych szkoleniowców, są z całą pewnością przesadzone.


Dajmy Hennigowi Bergowi czas. Otrzymuje zespół na prowadzeniu w ligowej tabeli, bez konieczności rywalizacji w Pucharze Polski czy europejskich pucharach. Ma zatem pół sezonu na stworzenie drużyny silniejszej i dojrzalszej. W trakcie pojedynków – co koniecznie trzeba podkreślić – z rywalami oglądającymi „z dwóch stron” każdą złotówkę. Drużyny, dla której Steaua Bukareszt nie będzie przeciwnikiem „nie do przejścia”. Jednego możemy być pewni. Młody, doświadczony piłkarsko, ambitny szkoleniowiec, jakim jest bez wątpienia Norweg, jest w stanie wiele naszych piłkarzy nauczyć. Choćby piłkarskiej kultury, wyniesionej z Premier League.

Polecamy

Komentarze (321)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.