News: Komentarz: Forma rośnie...

Komentarz: Forma rośnie...

Marcin Szymczyk

Źródło: List od Czytelnika

07.03.2012 21:48

(akt. 12.12.2018 00:27)

<p>- Jak już zapewne wszystkim wiadomo dziś na boisku bocznym przy Łazienkowskiej odbył się sparing Legii Warszawa z Pilicą Białobrzegi. Zespół przyjezdnych to druga drużyna IV ligi mazowieckiej (grupa południe). Nie ma co ukrywać, nie jest to rywal z najwyższej półki (ze średniej zresztą też nie) ale nie o to przecież w tych „środowych” sparingach chodzi. Trener Skorża wciąż powtarza, że to tylko jednostka treningowa... i ja się z nim zgadzam - dzieli sie swoimi spostrzeżeniami ze sparingu nasz czytelnik.</p>

Jednak prawdą również jest, że jest to doskonały sposób na przyzwyczajenie Legionistów do gry systemem środa-sobota. Nie są to może aż tak wymagające spotkania jak mecze o stawkę, ale jednak w jakimś stopniu pomogą piłkarzom naszej drużyny zaadoptować się do gry co trzy dni. Poza tym zawsze można w ten sposób przećwiczyć jeden czy dwa schematy w warunkach zbliżonych do „bojowych”. Popracować nad zgraniem poszczególnych formacji czy przećwiczyć współpracę zawodników ze sobą. Tak tez było tym razem.


Nie będę też ukrywał, że udałem się na Łazienkowską 3 by w ten mroźny dzień podpatrzeć kolejne pomysły (po tych z wcześniejszej środy i soboty) na grę Ismaela Blanco w wykonaniu naszego szkoleniowca. Chciałem przekonać się jak tym razem trener ustawi parę Blanco-Danijel Ljuboja. Niestety już na samym początku spotkania okazało się, że srogo się zawiodę. Okazało się, że dziś Ljuboja zgodnie z zamysłem trenera został „odseparowany” zarówno od Argentyńczyka jak i od swojego „brata” Miroslava Radovicia. Widać trener wziął sobie do serca opinie na temat zbyt przesadnej współpracy pary Ljubo-Rado i tym razem „rozerwał” ten wydawałoby się nierozerwalny duet.


Danjielowi jakby to nie zrobiło większej różnicy, szybko znalazł sobie następcę „Miro” w osobie Rafała Wolskiego. A, że ten drugi znajduje się w wybornej formie to akcje tej dwójki były ozdobą pierwszej części spotkania. Nie oznacza to jednak, że wspominany duet zapominał o reszcie drużyny, wręcz przeciwnie. Co i rusz piłka posyłana przez jednego lub drugiego stwarzała zagrożenie pod bramką rywali. Michał Żyro, a przede wszystkim Nacho Novo, co chwilę starali się zaskoczyć bramkarza drużyny przeciwnej, a to strzałem, a to szarżą w pole karne. Szczególnie zawodnik rodem z Hiszpanii był bardzo aktywny, wszędzie było go pełno, ciągle w biegu, ciągle w ferworze walki. Niestety widać, że piłka jeszcze nie słucha Nacho tak jak On by sobie tego życzył. Futbolówka jeszcze potrafi odskoczyć, jeszcze potrafi polecieć w zupełnie dziwnym (niezrozumiałym) kierunku, ale... będzie ogromna pociecha z byłego piłkarza Glasgow Rangers. Wszytko jednak w swoim czasie, jeszcze kilka treningów, jeszcze kilka meczów i nasz „Szkocki” Hiszpan będzie dużym wzmocnieniem legijnej flanki.


Z ogromną przyjemnością natomiast patrzy się na walkę o środek pola. Rywalizacja w tym rejonie boiska jest niesłychanie zażarta. Jak Maciej Skorża wybierze dwójkę na mecz z Podbeskidziem? Nie mam pojęcia. Ja bym chyba zdecydował się na metodę chybił-trafił. Jakub Rzeźniczak świetny w odbiorze, Ivica Vrdoljak dwie asysty i kilka świetnych podań, a Janek Gol? A Gol jak to Gol. Piękna bramka sprzed pola karnego mówi sama za siebie, a do tego kilka kapitalnych przechwytów. Bądź tu mądry i wybierz sprawiedliwie. Na pewno niełatwe zadanie przed trenerem Wojskowych. Zresztą widać, iż nie na wiatr były pomeczowe słowa pana Macieja, który mówił o tym, że teraz to ciężko się dostać do osiemnastki meczowej, nie mówiąc już o wyjściowej jedenastce.


Cieszy coraz lepsza forma Radovicia, Serb co prawda na początku był bardziej zagubiony bez swojego rodaka z linii ataku ale dość szybko nauczył się korzystać z pomocy Blanco czy Michala Hubnika. Zresztą wracający do bardzo wysokiej dyspozycji Czech był bardzo aktywny i nie dziwi ani piękna bramka (cudnej urody lob nad bezradnym bramkarzem), ani kilka przedniej marki zagrań, po których koledzy raz po raz wchodzili w pole karne gości. Zresztą dobrym prognostykiem są nie tylko fajne akcje w ataku jakie zaprezentował nam Michal, ale też ciężka praca w obronie jaką wykonywał popularny „Huba”. Dzięki temu Rado mógł „szaleć” na całej szerokości boiska, i trzeba uczciwie przyznać, że Serb był wszędzie. Z prawej strony klepał ze wspominanym Hubnikiem, z lewej wypuszczał w bój Michała Kucharczyka, a z przodu... z przodu świetnie współpracował z Argentyńczykiem. Kilka akcji tej dwójki doprowadziło do rozpaczy obronę przeciwników i gdyby nie bramkarz/szczęście/pech (niepotrzebne skreślić) to „Bratko” schodziłby z boiska z dorobkiem bramkowym, co najmniej tak pokaźnym jak nasz nowy nabytek.


W tym meczu Blanco kolejny raz udowodnił, że najlepiej czuje się na pozycji wysuniętego środkowego napastnika. Tu jest jak ryba w wodzie, świetnie wychodzi na pozycję, doskonale czuje „ducha” akcji i często znajduje się w polu karnym właśnie tam gdzie ląduje bezpańska piłka. Jednak muszę przyznać, że nie strzela, kiedy tylko ma taką możliwość. Wydaje się, że czasem aż za często dostrzega kolegów i stara się obsłużyć ich idealnym podaniem. Czasem wystarczy, że tylko usłyszy „Isma, Isma” wykrzyczane przez któregoś z partnerów by starać się posłać futbolówkę w ten rejon boiska z którego dobiegły wspominane okrzyki. W każdym razie trener Skorża chyba przekonał się już do tego, że miejsce Argentyńczyka jest w ataku, pozwolił sobie nawet w pomeczowej „konferencji” z dziennikarzami na przypuszczenie, że być może z Podbeskidziem zobaczymy parę Ljubo-Blanco w ataku. Czy tak będzie? Pożyjemy, zobaczymy.


A sam mecz? Muszę przyznać, że nieco mnie rozczarował. Nawet nie dlatego, że nie zaspokoiłem swojej ciekawości, na pewno też nie z powodu zbyt małej liczby bramek bo tych akurat było aż nadto. Raczej dlatego, że zbyt mało było w nim płynnej gry, zbyt mało akcji przeprowadzanych całym zespołem. Najczęściej było tak, iż zagrożenie pod bramką rywali było efektem jakiejś dwójkowej akcji, jakiegoś przebłysku jednego czy drugiego zawodnika. Genialnego podania Ljuboi, czy świetnego crossu Vrdoljaka, finezyjnego zgrania Blanco, czy dryblingu Radovicia. Brakowało mi natomiast płynnego wyjścia z obrony do ataku. Brakowało akcji, w których udział wzięłyby wszystkie formacje, a piłka przechodząc między nimi nabierałaby tylko szybkości. Zaskakująco słabo wygląda niemal niewidoczna gra „na ścianę”, rzadko też byliśmy świadkami szybkiej wymiany „moja-twoja” połączonej z wyjściem na pozycję, niewiele było gry w tak zwanych „trójkątach”. To pozostawiło we mnie lekki niedosyt, wydaje mi się, że mecze z takimi rywalami powinny sprzyjać rozwijaniu właśnie takich zachowań u naszych zawodników.


Jednak nie zamierzam za bardzo narzekać. Co by nie mówić widziałem kilka fajnych akcji, kilka ciekawych pomysłów na nie, które warto było by przenieść na boiska ekstraklasy. Podziwiałem aż trzy bramki naszego snajpera, który tym samym udowodnił, iż pole karne to właśnie jego domena i właśnie tu czuje się jak „u siebie”. Po raz kolejny przekonałem się, że Dickson Choto jest gotów w każdej chwili zastąpić któregokolwiek ze swoich kolegów ze środka obrony, a Daniel Łukasik czy Dominik Furman to wcale nie melodia przyszłości tylko gotowi do gry zawodnicy. Świetna forma Wolskiego czy sygnalizacja powrotu do zdrowia Hubnika były kolejnym powodem do zadowolenia. Wracałem więc do domu z mieszanymi uczuciami, ale jednak w głębi ducha całkiem zadowolony.


Autor: Monrooe

Polecamy

Komentarze (33)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.