News: List od Czytelnika: Większa doza realizmu potrzebna od zaraz

Komentarz: Klucz na smyczy

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

19.05.2013 08:24

(akt. 21.12.2018 22:32)

Zwycięstwo w najważniejszym meczu sezonu, trzy punkty zostają w Warszawie, Legia o cztery punkty od tytułu. Koneserzy futbolu zapewne nie byli zachwyceni, sytuacji było mało, już słychać pierwsze głosy postronnych dziennikarzy, że jak na mecz na szczycie, to chwilami wiało nudą, ale to przecież nieistotne. Piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe, liczy się zwycięstwo, a nie wrażenia artystyczne. A trzeba przyznać, że zarówno piłkarze, jak i sztab trenerski zrobili wszystko, by te trzy punkty w sobotnie popołudnie zdobyć.

Największe wrażenie w tym meczu, oprócz nieustannie dopingującej publiczności na szczelnie wypełnionym stadionie, robiła żelazna taktyczna konsekwencja legionistów. Wiadomo było, że główna broń Lecha to szybkie przejście z obrony do ataku po odbiorze w środku pola, a następnie rozrzucenie piłki na wolne pole do szybkich skrzydłowych – Aleksandyra Tonewa i Gergo Lovrencsicsa, natomiast atakiem pozycyjnym i graniem środkiem poznaniacy Legii zagrażać raczej nie będą. I trzeba przyznać, że Jan Urban doskonale przygotował zespół pod przeciwnika. O ile Tonew wyeliminował się sam, to Węgra trzeba było zatrzymać. I trener Legii znalazł na to doskonały sposób.


Szkoleniowiec stołecznej drużyny słusznie uznał, że najistotniejszą rzeczą jest nie stracić bramki. Nawet w przypadku remisu Legia zachowywała przecież dwupunktową przewagę nad zespołem z Poznania, mając przy tym lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Zdając sobie sprawę z siły poznańskich skrzydeł i zarazem mocy własnego środka pola, Jan Urban postanowił przede wszystkim zablokować boczne sektory. Na szczęście dla Legii grający na lewej stronie w zastępstwie Tonewa Mateusz Możdżeń pasuje na szybkiego skrzydłowego mniej więcej tak, jak Jakub Kosecki na stopera, co skrzętnie wykorzystał trener stołecznej drużyny, zezwalając na nieustanne włączanie się do akcji ofensywnych Bartosza Bereszyńskiego. Lovrencsicsa natomiast wspaniale wyłączył z gry Jakub Wawrzyniak, którego Urban wręcz przywiązał na smyczy do własnej połowy, by zawsze znajdował się bliżej własnej bramki niż Węgier. W efekcie tego Lovrencsics nie miał miejsca by nabrać szybkości, przez co główna siła ofensywna poznaniaków w zasadzie przestała istnieć, a środkowy napastnik Lecha – najpierw Bartosz Ślusarski, a potem Łukasz Teodorczyk – daremnie oczekiwał na ulubione wrzutki z bocznych sektorów. Być może niektórym brakowało przez to ofensywnych wejść Wawrzyniaka, jednak znacznie cenniejsze było zablokowanie węgierskiego dryblera, a lewy obrońca Legii zrobił to znakomicie. Wydaje się, że właśnie to przywiązanie „Rumianego” do własnej połowy było kluczem do sobotniego zwycięstwa. Szukając bohaterów tego spotkania, chwaląc całą drużynę za walkę i konsekwencję taktyczną, trenerów za rozpracowanie rywala i dobranie odpowiedniej taktyki, dając pozytywne oceny wyróżniającym się piłkarzom, warto zwrócić uwagę właśnie na lewego obrońcę stołecznej drużyny, mającego najtrudniejsze, najbardziej niewdzięczne i najmniej widowiskowe zadanie na boisku. Często krytykowany w tym sezonie Jakub Wawrzyniak, w sposób niewidoczny, ale skuteczny wypełnił swe zadanie perfekcyjnie, będąc niewątpliwie cichym bohaterem tego meczu.

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.