News: Komentarz: Sparing (prawie) idealny

Komentarz: Sparing (prawie) idealny

Marcin Szymczyk

Źródło: List od Czytelnika

01.03.2012 10:53

(akt. 12.12.2018 01:18)

<p align="left">- W środowe popołudnie na bocznym boisku przy Łazienkowskiej 3 Legia Warszawa rozgrywała swój pierwszy tegoroczny sparing w środku tygodnia - nie liczymy tych w czasie obozów przygotowawczych. Trener Maciej Skorża wierny własnej tradycji postanowił wrócić do spotkań testowych z rywalami z niższych lig. Tym razem przeciwnikiem wojskowych był Mazur Karczew, przeciwnik grający w III lidze (grupa Mazursko - Łódzka). Jak zwykle chodziło o to by legioniści w warunkach bojowych (tym razem nie tylko w przenośni, ale o tym potem) mogli przetestować kilka nowych rozwiązań, kilka schematów, które mają przydać się w lidze?</p>

Założenia, założeniami, ale faktem jest, iż na pierwszy plan wybił się debiut Ismaela Blanco. Jeszcze przed meczem dało się słyszeć pytania płynące od grupy zebranych dziennikarzy i fotoreporterów,


- „będzie grał?”,

- „zagra od początku?”,

- „gra Argentyńczyk?”.

– „Spokojnie zagra od pierwszej minuty” uspokoił wszystkich ktoś najlepiej poinformowany.


No to czekaliśmy, obiecując sobie ucztę dla oka. Muszę przyznać, iż nie musieliśmy długo czekać. Już w pierwszej akcji piłkę zagraną do Ismaela, Argentyńczyk odegrał klatką piersiową do kolegi, ten przerzucił na skrzydło, szybkie dośrodkowanie Hubnika trafia pod nogi... Blanco a ten nie dając żadnych szans na obronę bramkarzowi gości wpakował futbolówkę do siatki z najbliższej odległości. Na pierwszą bramkę naszego nowego napastnika przyszło nam czekać 45... sekund.


Nie będę opisywał całego sparingu wszak wynik nie miał tu większego znaczenia, za to postaram się skupić na kwestiach, które przyciągnęły mnie na boczne boisko stołecznej drużyny. Jak niewierny Tomasz kilka rzeczy chciałem zobaczyć naocznie by móc wyrobić sobie na ten temat jakąś opinię. Postaram się przedstawić kilka z moich spostrzeżeń:


(Pierwsza to oczywiście postawa naszego nowego snajpera, niestety z przyczyn osobistych nie mógł wystąpić Nacho Novo).


Ismael Blanco – No cóż, wygląda na to, że to jest gracz, jakiego Legia szukała od dawna. Szybki, zdecydowany i co ważniejsze potrafiący grać piłkę kombinacyjną. Rzekłbym, że zdaje się pasować jak ulał do pary Radović-Ljuboja. Nie jest to gracz, którego zbyt często zobaczymy holującego piłkę przy nodze, wręcz odwrotnie, Ismael stara się jak najszybciej oddać futbolówkę (bez różnicy nogą, piętą czy głową) i wyjść na pozycję. Często wydaje się jakby miał plan, co chce zrobić zanim dostanie „skórę” do nogi. W dodatku ciągle szuka gry, jeśli nie biegiem to przynajmniej truchtem stara się „podchodzić” pod „kiełkującą” akcję własnej drużyny. Zaraz pokazuje, że jest gotowy otrzymać piłkę i zacząć szarżę na bramkę rywali. A to, że potrafi zrobić użytek z piłki zagranej do niego na środku pola udowodnił pięknie asystując przy akcji i strzale Bartosza Żurka. Trzeba też zauważyć, iż Argentyńczyk bardzo fajnie ustawia się do strącania piłek na boki, często wręcz królując w powietrzu. W ten właśnie sposób kilkukrotnie posyłał w bój kolegów z zespołu (czy to Hubnika, czy Radovicia). Co równie ważne były król strzelców ligi Greckiej nie ogranicza swojej gry jedynie do ofensywy. Bardzo często po starcie piłki podchodzi pod przeciwnika utrudniając mu wyprowadzenie akcji czy wręcz zmuszając do błędu. To bardzo pozytywna cecha dla zespołu, który tak jak Legia Skorży próbuje wysoko odbierać piłkę drużynie przeciwnej.


Michal Hubnik – Bardzo lubię Czecha i strasznie mnie cieszy powrót do coraz lepszej formy. Dziś Michal zagrał od pierwszej do ostatniej minuty. Muszę powiedzieć, że momentami prezentował się bardzo dobrze. Świetnie wytrzymał pojedynki biegowe, dobrze dogrywał (występował na prawym skrzydle) i co ważniejsze kilka razy znalazł się w sytuacji strzeleckiej. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to powiedziałbym, że strzelił dwie bramki a powinien co najmniej cztery. Jednak co „nagle to po diable”, jak mówi staropolskie przysłowie. Ważne, że sam Hubnik czuje się coraz lepiej i pokazuje to już na boisku. Dziś dokazywał w ataku, walczył w obronie, wręcz wychodził z samego siebie i... stawał obok by zasygnalizować zwyżkującą formę. Brawo Michal, tak trzymać.

 

Inaki Astiz – Wydawać by się mogło, że jak się przesiedziało pół roku na ławie to powinno być to jakoś w grze zawodnika widać. Może i tak ale nie u Astiza, dziś Inaki był wszędzie, w obronie, pomocy i kilkukrotnie w ataku. Piłkarz czuł się tak dobrze, że po jednej z szarż na bramkę rywali aż zatrwożył wszystkich, tak pięknego orła wywinął. Szybko się jednak pozbierał i grał dalej, a grał na wspaniałym poziomie. Marcin Komorowski był bardzo ważnym obrońcą w talii Maćka Skorży, ale w osobie Inakiego ma godnego zastępcę.


Miroslav Radović – Tak na prawdę można by napisać, że jaki Rado jest to każdy widzi. Dziś było dokładnie tak jak w tym przysłowiu. Rado zagrał jak Rado i to by było na tyle... Biegał jakby mniej, unikał starć „ciało w ciało” ale... do niczego dziś to nie było potrzebne, ilość krótkich, szybkich zagrań, jakie wymienił z Hubnikiem, Ljuboją i Blanco wprawiała w osłupienie defensorów przeciwnika i nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak Miro znajdował się z piłką tuż przed bramkarzem Mazura. Dwa razy tak, dwa razy nie, ale bilans i tak nad wyraz korzystny. Jak będą tak „kręcić” w lidze to obawiam się o zdrowi psychiczne niektórych obrońców czy bramkarzy.


Bartosz Żurek – piękna bramka, zimna krew i pomysł jak to zrobić. Zagrał tak jakby biegał na ligowych boiskach już kilka sezonów. W trakcie meczu jednak nieco brakowało już tej zimnej krwi. Dobre akcje przeplatał ze stratami. Raz go było widać, innym razem głęboko schowany za plecami kolegów. Inna kwestia, że za sprawą dyspozycji Hubnika większość akcji przeprowadzana była prawą stroną boiska.


Olek Jagiełło - ależ ten chłopak ma serce do gry. Szybkość, drybling to niewątpliwie jego atuty. Niby wątłej postury zawodnik, ale odebrać mu piłkę bez faulu czasem po prostu nie sposób.  Czasem nadużywa tych swoich umiejętności, a to nie poda Kiełbikowi (i zbierze ochrzan) a to zareaguje dopiero na trzecie gromkie – „Messi, Messi, Messi” w wykonaniu Radovicia i dopiero wtedy odda piłkę doświadczonemu koledze przyczyniając się walnie do.. zdobycia kolejnej bramki przez Serba. Wydaje się, że jeszcze trochę i...


To by było na tyle, pozostali zawodnicy zaprezentowali się na swoim dobrym poziomie, ale to nie Oni byli dziś obiektem moich obserwacji (a wszystkich oglądać się nie da). Aha, dawno nie widziałem tylu szarż Artura Jędrzejczyka, ciekawe czy utrzyma tę dyspozycję w meczach o stawkę.


PS: Jeszcze o wspomnianych na wstępie warunkach bojowych. Wypada podziękować wracającym z manifestacji za nadanie smaczku „wojennego” temu sparingowi. Przez całą pierwszą połowę, co i rusz wybuchały petardy i wyły syreny. W efekcie, czego mecz odbywał się w warunkach symulujących skrajnie negatywnie nastawioną publiczność. Pewnie po tym spotkaniu niestraszny nam będzie żaden wyjazd.


PS II: Mało brakowało, a zapomniałbym czemu ten sparing był prawie idealny. Ano nie mając już, do czego się przyczepić mam małe pretensję za zbytnią nonszalancję w drugiej połowie meczu. Nie tylko ja ostrzyłem sobie apetyt na kilka akcji Ljuboji z Blanco i Radoviciem. Co prawda dostałem ich aż nadto z tym, że to nie były to ataki „na poważnie”. Wspomniani gracze w pewnym momencie zaczęli bawić się piłką (i trochę z przeciwnikami), co owocowało na przykład wymianą kilku podań na 11 metrze przed kompletnie zdezorientowanym bramkarzem rywali. Bawili się jednak tak dobrze, że...zapomnieli strzelić do siatki. Potem byliśmy świadkami jeszcze kilku takich „wyczynów” naszego trio ofensywnego. Z drugiej strony ten mecz zagrany na poważnie skończyłby się chyba wynikiem dwucyfrowym.


Autor: Monrooe

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.