fot. Marcin Szymczyk

Komentarz: Tylko mistrzostwo

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

03.01.2024 15:20

(akt. 04.01.2024 11:22)

Za nami 2023 rok, pełny legijnych emocji sportowych. Kojarzyć będzie się przede wszystkim ze stadionem zapełniającym się kibicami, z wyprzedanymi biletami, kolejnymi trofeami wstawionymi do gabloty i wspaniałymi widowiskami w europejskich pucharach. Ale też z pewnym minimalizmem i niewykorzystywaniem powstałych szans na coś więcej. Jak możemy więc ocenić minione dwanaście miesięcy?

Poprzedni sezon był określany przez klub i część środowiska piłkarskiego okresem przejściowym. Po największym kryzysie sportowym od wielu lat, gdy zespół przerwę zimową spędził w strefie spadkowej, władze klubu postanowiły przebudować zarówno struktury biurowe jak i sportowe. Czas transformacji często nie sprzyja wynikom sportowym. Legioniści skończyli rozgrywki ligowe na drugim miejscu, czyli jako wicemistrzowie Polski.

Po rundzie jesiennej strata to prowadzącego Rakowa była ogromna, ale po wygranej z ekipą z Częstochowy na własnym stadionie udana pogoń za liderem wydawała się realna. Tym bardziej że w następnej kolejce „Medaliki” jedynie zremisowały z Radomiakiem. Gdyby legioniści wygrali z Miedzą w Legnicy, strata do Rakowa stopniałaby do czterech punktów a presja na podopiecznych Marka Papszuna byłaby ogromna. Niestety „Wojskowi” po bardzo słabym spotkaniu dość szczęśliwie zremisowali 2:2 – po rzucie karnym w ostatniej minucie meczu. Końcówka sezonu była jakby odpuszczona – zwłaszcza na wyjazdach. Poza remisem z Miedzią w Legnicy były jeszcze takie wyniki jak 0:1 z Wartą w Poznaniu, 1:2 z Pogonią w Szczecinie czy 0:1 ze zdegradowaną już Lechią w Gdańsku.

Na szczęście Legia zdobyła Puchar Polski na Stadionie Narodowym. A miało to miejsce w dramatycznych okolicznościach. Legioniści od 6. minuty grali przecież w osłabieniu po czerwonej kartce dla Yuriego Ribeiry. Udało się jednak przez 120 minut utrzymać bezbrakowy remis, a w rzutach karnych lepsi byli wybrańcy Kosty Runjaicia.

To był wyjątkowy sezon, w którym kibice nie oczekiwali wiele. Wicemistrzostwo Polski i Puchar Polski uznano za sukces i dobrą monetę na przyszłość. W kolejnym sezonie wszystko jednak wróciło do normy – celem podstawowym było i jest zdobycie mistrzostwa Polski i oczekiwania były i są identyczne.

Tyle że poziom trudności znacznie się podniósł. Co innego jest grać w piłkę raz w tygodniu i pełny mikrocykl treningowy poświęcić przygotowaniom pod jednego rywala, a co innego, gdy gra się co trzy dni i trzeba łączyć ekstraklasę z europejskimi pucharami.

Rozpoczęło się świetnie – od zdobycia Superpucharu. A przecież to nie jest w przypadku Legii coś oczywistego. W Częstochowie z Rakowem było 0:0, a rzuty karne ponownie lepiej wykonywali „Wojskowi”.

W Europie było godnie, świetnie, może nawet nieco ponad stan. Najpierw rywalem Legii były Ordabasy Szymkent – zespół niedoceniany, ale zgrany i wykorzystujący swoje atuty związane z położeniem geograficznym. Po dość zaciętym dwumeczu legioniści awansowali – 2:2 na wyjeździe i 3:2 w Warszawie. To był dopiero wstęp do emocji, ich przedsmak. W kolejnej fazie eliminacji przyszła kolej na Austrię Wiedeń. Porażka przy Łazienkowskiej 1:2 zdawała się pokazywać miejsce w szeregu, ale starcie wyjazdowe było fantastycznym popisem graczy Kosty Runjaicia. Koncert, prawdziwy roller coaster emocji i zwycięstwo 5:3 dające awans! Kolejną przeszkodą było FC Midtjylland. W Danii było 3:3, choć to gospodarze trzykrotnie wychodzili na prowadzenie. W Warszawie remis 1:1 i rzuty karny – szczęście i opanowanie ponownie były po stronie Legii i awans do fazy grupowej Ligi Konferencji stał się faktem. W pierwszym meczu Legia na własnym obiekcie pokonała 3:2 rewelację tego sezonu Premier League – Aston Villę 3:2, w Anglii też stoczyła wyrównany bój, ale nieznacznie przegrała 1:2. Oba spotkania ze Zrinjskim Mostar zostały wygrane 2:1 i 2:0, zaś z holenderskim AZ Alkmaar na wyjeździe była porażka 0:1 zaś w Warszawie wygrana 2:0. 12 punktów dało awans do fazy pucharowej i wiosną Legia zmierzy się z norweskim Molde mając spore szanse na awans. Przygoda pucharowa wypadła więc niezwykle okazale, chyba nieco ponad stan.

O wiele gorzej wyglądała jednak gra i całościowa postawa na krajowym podwórku. Legioniści nie obronią Pucharu Polski! Wprawdzie uporali się na wyjeździe z GKS-em w Tychach, ale Korona w Kielcach była już lepsza i odprawiła zawodników Kosty Runjaicia z kwitkiem.

W ekstraklasie początek był obiecujący, ale z czasem pojawiły się schody. Legia w meczach z zespołami z czołówki, czyli drużynami z miejsc 1-6 ugrała jedynie 4 punkty. Przegrała kompromitująco ze Śląskiem we Wrocławiu 0:4, z Jagiellonią w Białymstoku 0:2, Rakowem w Warszawie 1:2, zremisowała z Lechem przy Łazienkowskiej 0:0 i tylko z Pogonią po kolejnym pokazie gry do końca i ogromnych emocjach wygrała w Szczecinie 4:3.

Jeśli do tego dodamy remisy z Puszczą Niepołomice czy ŁKS-em, przegraną z Cracovią to piąte miejsce w tabeli na koniec roku wydaje się niestety w pełni zasłużone. Legioniści mogli zmniejszyć stratę do lidera, wypracować sobie niezłą pozycję wyjściową na wiosnę. Wystarczyło wygrać choćby ostatnie zaległe spotkanie czy zwyciężyć z ostatnią drużyną w tabeli, ale ta sztuka się nie udała. Jest więc 9 punktów przewagi prowadzącego Śląska nad Legią. To dużo, ale w polskiej lidze wszystko jest możliwe.

Jesienne wyniki na krajowym podwórku są nieakceptowalne. To przecież rezultaty w lidze i PP zdecydują o tym, w jakim miejscu zagra Legia jesienią, o jakie pieniądze zespół będzie mógł powalczyć. Dlatego całościowo rok można określić w skali szkolnej najwyżej jako dobry. Kibice często śpiewają – tylko mistrzostwo, hej Legio tylko mistrzostwo. I tak jest, marka zobowiązuje. Tak jak nikt w Monachium nie będzie cieszył się z wicemistrzostwa Bayernu, tak jak w Madrycie nikogo nie zadowoli drugie miejsce w LaLiga, tak nikt z kibiców Legii nie będzie się cieszył z drugiego czy nawet niższego miejsca w ekstraklasie.

Przed Legią wiosną zadanie trudne, ale wykonalne. Tym bardziej że zespół ma za sobą kibiców, którzy w rekordowej liczbie wspierają zawodników w Warszawie, ale i jeżdżą na spotkania wyjazdowe. Zadanie jednak trudne, bo strata duża, a liga wyrównana. A przecież wciąż nie jest pewne, że wiosną w wykonaniu zadania pomogą kolegom Bartosz Slisz czy Ernest Muci. Możliwe, że konieczne będą nie tylko uzupełnienia składu, ale i wzmocnienia. Na to jednak nie mamy wpływu, a wierzyć trzeba zawsze. Do końca!

Polecamy

Komentarze (219)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.