Ricardo Sa Pinto/Dariusz Mioduski

Komentarz: Zwolnienie Sa Pinto było koniecznością

Redaktor Adam Dawidziuk

Adam Dawidziuk

Źródło: Legia.Net

02.04.2019 07:59

(akt. 02.04.2019 07:59)

Futbol to zarządzanie emocjami. Tydzień w tydzień, dzień w dzień. Skrajnymi. Takowe budził Ricardo Sa Pinto. Człowiek specyficzny, przez jednych kochany, przez drugich wprost przeciwnie. Był jak buldożer. Wciskał gaz, ruszał i wszystko taranował. Tyle, że to dobre w krótkim terminie. Dlatego stracił pracę, a decyzja była koniecznością.

Żeby było jasne. Ricardo Sa Pinto był dobrym wyborem w sierpniu. Trzeba było ratować wszystko: wyniki, pozycję w lidze, a przede wszystkim przygotowanie fizyczne. Podjęto duże ryzyko, znając przeszłość szkoleniowca, ale czasami trzeba ryzykować. A z ryzykiem jest tak, że zawsze musisz liczyć się z konsekwencjami. Negatywnymi.

Zastanówmy się, postawmy kilka pytań. Ile za trenera Ricardo legioniści zagrali dobrych meczów, które zapamiętamy? 45 minut jesienią z Wisłą. Ilu zawodników zrobiło progres? Radek Majecki na pewno. Ile prestiżowych meczów Legia wygrała? Jeden, z Lechem jesienią. Ile przegrała? Wiosną wszystko. Ile widzieliśmy wyćwiczonych schematów? Wiosną malutko, jesienią ciut więcej. Ilu zawodników przez niego sprowadzonych zrobiło różnicę w naszej przeciętnej lidze? Czasami Andre Martins. OK, nie ma kasy, każdy o tym wie, szaleć nie można. I też trzeba o tym pamiętać. Zbudował młodych? Cieplej, tutaj można spokojnie powiedzieć, że odważnie na nich stawiał. Ale zachodzę w głowę, czy na pewno była to jego autonomiczna decyzja. I wątpię.

Niech każdy zrobi sobie taką listę z pytaniami, oceni, będzie na chwilę Dariuszem Mioduskim. To tak jak masz naście lat, podobasz się dwóm dziewczynom, robisz plusy i minusy, wybierasz tę z większą liczbą plusów. Właściciel taką listę robił w zasadzie od porażki w Poznaniu. Decyzja, którą podjął 1 kwietnia (tak się złożyło, dobra data) była wynikową wcześniejszych przemyśleń. Jego i najbliższych współpracowników.

Co się stało, że się ze…psuło? Pinto budził nadzieje. Przynajmniej u mnie, bo pamiętałem go z boiska, jak latał z wywalonym językiem i demolował rywali. Załapał się do złotego portugalskiego pokolenia, harował za lepszych, a dzięki temu był częścią ich świata. Lepszego piłkarskiego świata. I kolejne ale… Ja go może nie podziwiałem, ale cholernie ceniłem, tyle, że on nic z tego boiskowego życia nie przeniósł na ławkę trenerską. No chyba że agresję.

Pana Ricardo zgubił jego charakter. Mieliśmy w gronie kolegów takie powiedzenie, że normalny, taki zwykły człowiek, jak coś w życiu spieprzy, to wyciąga wnioski, analizuje błędy i jedzie dalej mądrzejszy. Z zaznaczeniem, że Pinto to nie dotyczy. Dlaczego? Bo jak może analizować błędy ten, kto ich nie popełnia? W swoim mniemaniu oczywiście. Może to wredne, ale mi pasuje do byłego już trenera Legii. To podstawa jego niepowodzenia, w Legii, w Crvenej i w wielu innych klubach gdzie pracował. I odpowiedź na pytanie, czemu nigdzie nie wytrzymał nawet roku.

Życie składa się z rzeczy małych, no chyba, że się szóstkę w totka trafi. Ale tak normalnie, to te małe rzeczy budujemy, pielęgnujemy, ziarnko do ziarnka i jakoś funkcjonujemy. Staramy się być w porządku, sprawiedliwi, dbać o wizerunek, być otwartymi czy zamkniętymi, ale być. Ostatni trener Legii działał inaczej. Nie dlatego, że jest jakimś wariatem, on po prostu pewnie sam przed sobą był przekonany, że tak trzeba. Takim go zatrudniono, takim go zwolniono.

Można dzisiaj opowiadać dziesiątki sytuacji, które prowokował Sa Pinto w ostatnich miesiącach, ale nie o to chodzi. Przeszkoda w tym związku była jedna – charakter. Nie możesz wymagać od wszystkich szacunku, jak nikogo nie szanujesz. Po prostu. Tylko tyle i aż aż tyle. Szczególnie, jak zarządzasz grupą świetnie zarabiających ludzi, którzy są przekonani o własnej wartości. Wysokiej.

Legia znowu wraca do punktu wyjścia, jak co pół roku ostatnio. Trudno być spokojnym o przyszłość. I nie mówię o strategiach, bo za stary jestem, żeby się do nich przywiązywać i ślepo wierzyć, że one cokolwiek w futbolu znaczą. W futbolu strategia jest budowana przez 90 minut na boisku raz w tygodniu i na jej podstawie trzeba działać. Właśnie – podstawie. A co jest podstawą w codziennym życiu? Determinacja? Tak. Walka? Tak. Uczciwość, sprawiedliwość? Tak. Każdą z tych cech, o ile tak można nazwać, możemy określić małą. Ale one budują coś większego. I trzeba od tego zacząć. A potem przechodzić do kolejnych etapów i budować. Znowu kur...de budować.

Polecamy

Komentarze (167)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.