Kończy się śledztwo w sprawie akcji "Widelec"
23.04.2009 14:33
To była jedna z najgłośniejszych akcji policji w minionym roku, w wyniku której zatrzymano 753 osoby. Później do pracy wzięła się prokuratura, prowadzone jest monstrualne śledztwo i właśnie zbliża się do końca. Tylko osiem osób podejrzanych jest o czynną napaść na funkcjonariuszy i niszczenie mienia. Pozostałe 680 odpowiadać będzie z art. 254 kodeksu karnego, który mówi, że karze więzienia podlega ten, kto: "bierze czynny udział w zbiegowisku, wiedząc, że jego uczestnicy wspólnymi siłami dopuszczają się gwałtownego zamachu na osobę lub mienie".
Nad akcją policji trzykrotnie debatowały już połączone sejmowe komisje administracji i spraw wewnętrznych oraz sprawiedliwości i praw człowieka. I jeszcze będą debatować. Na dodatek posłowie wystąpili w nieco obcych sobie rolach. Liberałowie z PO w roli surowych szeryfów, zaś konserwatyści z PiS jako obrońcy wolności i swobód obywatelskich. Policja wkroczyła do gry na długo przed pierwszym gwizdkiem. W ciągu kilkudziesięciu minut w gigantycznej obławie zatrzymano 753 osoby, w tym 65 nieletnich. - To stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. Czy wszyscy zatrzymani to chuligani? Na pewno nie - przekonywali posłowie PiS. Efektem tej akcji jest monstrualne śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Warszawa Śródmieście-Północ. Właśnie zbliża się do końca. - W tej chwili trwa zaznajamianie podejrzanych z aktami, to ostatnia czynność w śledztwie - informuje prok. Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Ze względu na liczbę osób objętych śledztwem nie sposób przewidzieć dokładnie, kiedy może się ono zakończyć. Podejrzewam jednak, że to kwestia przynajmniej kilku tygodni - dodaje. Jeszcze w trakcie śledztwa strony, czyli podejrzani kibice (wspierani przez Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa) oraz prokuratura stoczyły kilka małych bitew sądowych. Przed sądem rozpatrywane były m.in. innymi zażalenia na zatrzymanie przez policję oraz decyzje o policyjnych dozorach. Wynik: 1:1. Sąd uchylił bowiem większość dozorów (czyli obowiązku regularnego meldowania się na komendzie), ale też w większości przypadków uznał, że zatrzymanie przez policję było uzasadnione (co nie przesądza w żaden sposób o ewentualnej winie). Prokuratura w Płocku bada, czy policjanci nie bili zatrzymanych i przemocą nie zmuszali ich do przyznawania się do winy. Tu też jest sporo do zrobienia, bo do przesłuchania jest kilkadziesiąt osób. - Na razie prowadzimy śledztwo "w sprawie". Zarzutów nikomu nie przedstawiono - informuje rzecznik płockiej prokuratury Iwona Śmigielska-Kowalska.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.