Domyślne zdjęcie Legia.Net

Konferencja prasowa po meczu z GKS-em

Mariusz Ostrowski

Źródło: Legia.Net

11.11.2008 21:57

(akt. 18.12.2018 17:06)

- W pierwszej połowie nie zanosiło się na to, że stracimy bramkę. Wydaje mi się, że w drugiej części gry reakcja drużyny była pozytywna, ale jak się nie wykorzystuje takich sytuacji jaką miał Chinyama to ciężko myśleć nawet o remisie. Wypada mi pogratulować rywalowi, gdyż przybył nam kolejny przeciwnik w walce o mistrzostwo Polski - powiedział po przegranym 0:1 meczu z GKS Bełchatów trener Legii Warszawa, <b>Jan Urban</b>.
- W pierwszej połowie nic nie zapowiadało, że możemy stracić bramkę. Niestety jeden stały fragment gry i po pięknym strzale Garguły 1:0 do szatni. Po przerwie zespół zareagował pozytywnie, ale nawet z takiej sytuacji jaką miał Takesure nie potrafiliśmy strzelić gola. Jesteśmy od niego zbyt zależni jeśli chodzi o zdobywanie bramek. Jeśli on ich nie zdobywa, to nie mamy kogoś, na kogo można liczyć, że to zrobi. Niby „Ajwen” był też blisko zdobycia gola, ale poza tym takich sytuacji już nie było. W takiej sytuacji pozostaje pogratulować GKS zwycięstwa. Faktem jest, że w czołówce przybył nam kolejny rywal. Tych rywali mamy coraz więcej. - Na ten moment nie widzę zawodnika, który strzelałby bramki. Grzelak? Nie zapominajmy, że w tamtym sezonie zdobył ich bodaj zaledwie trzy. Także trzeba liczyć na zawodnika, który od dawna ma farta do bramek i miał taką sytuację, z której mógł gola zdobyć. Naszym problemem jest, że gdy nie układa nam się gra kombinacyjna to trzeba powalczyć i być cierpliwym. W takich momentach trzeba wiedzieć, że będzie jedna, dwie, czy góra trzy sytuacje do zdobycia gola. Trzeba je wtedy wykorzystać, a my tego nie umiemy zrobić. Gdy gramy kombinacyjnie, wtedy mamy te sytuacje i strzelamy bramki. Niestety potrzebujemy ich do tego zbyt wiele. - Zobaczymy po tych czterech kolejkach, czy będziemy mieli stratę, czy jej mieć nie będziemy. Inne zespoły przecież też mogą się potykać. Uważam, że ni będzie takiej sytuacji, jak w poprzednim roku. Zostało niewiele spotkań, a czołówka ze sobą już grała. Nie podejrzewam, aby zespoły z czołówki traciły aż tak dużo punktów. Dziś mieliśmy do czynienia z rywalem rozpędzonym, którego morale było i jest bardzo wysokie. Po nieudanym początku zespół z Bełchatowa z kolejki na kolejkę piął się do góry, tak więc nie było to łatwe zadanie. - Nie da się ukryć, że Edson nie jest jeszcze w formie po ostatniej kontuzji. „Rado” z kolei odwrotnie, swoją dobrą formę zgubił. Jeśli dodamy do tego będącego w słabszej formie Rogera to sytuacja się komplikuje. Nie nazywałbym tej sytuacji kryzysem. Złożyło się na nią słabsza dyspozycja piłkarzy umiejących grać kombinacyjnie. A jeśli tej brakuje, to trzeba umieć zachowywać zimną krew w sytuacjach, których stwarzamy znaczniej mniej, niż będąc w formie. Piotrek Giza również nie jest w dobrej dyspozycji i dlatego nie korzystamy obecnie z jego usług. - Mamy na lewej stronie młodego Rybusa, ale nie możemy go zanadto obciążać, bo to jeszcze 19-latek. Nie może grać tak dużo i pełnych spotkań, bo gra przecież także w reprezentacji Jeśli robimy jakieś zmiany, to wchodzą też Rocki, czy wcześniej Szałachowski. Dla nas strata tego ostatniego jest bardzo duża, bo potrafi strzelić bramkę, czy minąć indywidualnie przeciwnika, a na dodatek pracuje bardzo dużo na boisku. Nie łatwo go zastąpić zawodnikami preferującymi co prawda grę ofensywną, ale mających problemy gdy trzeba powalczyć - ocenił szkoleniowiec "Wojskowych". Paweł Janas, trener GKS-u Bełchatów: - Jestem zadowolony, bo dołączyliśmy do czołówki po bardzo ciężkim i trudnym meczu. Zespół podjął walkę mimo postawienia przez Legię ciężkich warunków. Gol z wolnego był fajny, ale mieliśmy też inne sytuacje, chociażby Kuklisa, więc wynik mógł na koniec być inny. Zostały nam jeszcze cztery mecze i w każdym staramy się walczyć. W końcówce zaczęło coraz lepiej to wyglądać. Myślę, ze w pozostałych meczach na jesień jeszcze jakieś punkty zdobędziemy. Jestem zadowolony, że nie było głupich fauli, ani dyskusji z sędziami. Ale czy zawodnicy utrzymali nerwy na wodzy? W końcu Rachwał w następnym meczu jednak nie zagra. Można być zadowolonym też z tego, ze ten mecz wygraliśmy grając samymi Polakami, co w świetle dzisiejszego święta nie jest bez znaczenia. Ale gra samymi Polakami nie była kluczem do zwycięstwa. Mecz był bardzo wyrównany i wynik mógł się rozstrzygnąć w obie strony.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.