08legia_wisla_43.jpg

Koniec izolacjonizmu szansą dla Legii i ekstraklasy?

Redaktor Mateusz Podgórski

Mateusz Podgórski

Źródło: Legia.Net

15.03.2021 19:40

(akt. 15.03.2021 19:48)

Izolacjonizm to szczególny rodzaj polityki międzynarodowej stosowany w wielu wariantach i okresach, przez różne państwa. Najbardziej znany jest oczywiście izolacjonizm amerykański, zakończony w okresie I wojny światowej. Niedawno ze swoistego rodzaju izolacjonizmu wyszła ekstraklasa i wszystko wskazuje na to, że była to jedyna, słuszna decyzja dla ligi a więc także dla Legii.

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane

Limit dwóch obcokrajowców spoza Unii Europejskiej, bo o nim we wstępie mowa, miał szlachetne podłoże. Jego celem było ograniczenie napływu do ligi, nieładnie mówiąc „szrotu” czyli najtańszych i często bardzo słabych obcokrajowców. To w zamyśle miało zwolnić miejsce dla młodych, zdolnych Polaków, także z niższych lig. Nie była to rewolucyjna myśl, takie przepisy obowiązują między innymi w Rosji, na Ukrainie i w Turcji. Jednak nie przewidziano jednej rzeczy, żaden z tych krajów nie należy do UE, więc może nałożyć skuteczny limit na wszystkich obcokrajowców. W Polsce, państwie członkowskim UE, ten limit nie mógł dotyczyć żadnego obywatela wspólnoty, bo takich praktyk na rynku pracy zabrania prawo europejskie, które dotyczy oczywiście również zawodu piłkarza. To stworzyło lukę w limicie, która powodowała absurdalną sytuację, nie mogło być jednocześnie na boisku w jednym zespole np. trzech Ukraińców, ale mogło być, teoretycznie jedenastu np. Słowaków.

Zamknięci na piłkarskie kontynenty

Ten drakoński limit automatycznie objął wszystkie kraje spoza Europy. To nie do uwierzenia, ale w XXI wieku najwyższa liga w kraju drastycznie ograniczyła się na obie Ameryki w tym oczywiście Brazylijczyków, Afrykę i Azję. Właściwie gdyby chcieć wymienić prawdziwe gwiazdy ligi w ostatnich czasach, w które ten limit by nie uderzył będą to tylko Vadis Ojidja-Ofoe i Carlitos. A wszyscy pozostali - Roger, Edson, Choto, Chinyama, Uche, Radović, Cantoro, Junior Diaz, Melikson, Arboleda, Injac, Mladenović i wielu, wielu innych podpadałoby pod tę restrykcję i części z nich nigdy nie zobaczylibyśmy w Polsce.

W czasach gdy sprowadzanie zawodników spoza Europy jest oczywistością, Ekstraklasa cofnęła się tym limitem o kilkadziesiąt lat. Tak naprawdę nigdy się nie dowiemy ile talentów z Ameryki Południowej, Karaibów, Afryki czy Azji straciliśmy przez te lata, ile jakości odebrała nam ta decyzja w walce o europejskie puchary. Ktoś powie, że tam ten limit nie obowiązywał. Tak, ale nikt nie zakontraktuje gracza, który nie może grać w lidze. Uzależniliśmy się więc od wzmocnień z przeciętnych lub słabych piłkarsko krajów UE jak np. Słowacja czy Litwa. Bo w krajach piłkarsko cywilizowanych - Niemczech, Francji czy Włoszech są po dwie ligi lepsze od polskiej i nikt kto gra na przyzwoitym poziomie na ofertę z Polski nawet nie spojrzał. Dość powiedzieć, że w ostatnim rankingu przed wprowadzenie limitu, Ekstraklasa była 19. ligą Europy, a za okres w którym punktów zdobytych z tymi piłkarzami już nie było 29.

Powolne odrabianie strat

Teraz liga jest klasyfikowana pod koniec trzeciej dziesiątki i musi mozolnie odrabiać straty, ponieważ sezony gdy ten limit obowiązywał będą nam ciążyły na współczynniku jeszcze kilka lat. Widać że Ekstraklasa coraz odważniej znowu sięgać po graczy spoza UE lub w ogóle spoza strefy UEFA. Zimą po takich graczy sięgnęła Legia - na Łazienkowską trafiło dwóch Ukraińców, Uzbek i Albańczyk. To tylko potwierdza, że polskiemu klubowi znacznie łatwiej znaleźć potencjalną jakość poza krajami UE, bo tam piłkarze są relatywnie tani, a często ekstraklasa jest dla nich sportowym i finansowym awansem. Tak było choćby w przypadku Yaxshiboyeva i Muciego. Inne kluby także coraz śmielej sięgają po takich graczy, przykładami są Yeboah czy Cotungo, a będzie ich coraz więcej. Liga wraca w tym względzie do normalności.

Czy przepis o młodzieżowcu jest naprawdę dobry?

W świetle tego warto zadać dwa pytania, czy nadal obowiązujące, drakońskie limity w ligach centralnych I i II tylko po jednym zawodniku spoza UE oraz przepis o młodzieżowcu, to dobre pomysły? Już wiemy, że limit obcokrajowców w kraju UE jest po prostu martwy i powinien zostać zniesiony w całej polskiej piłce.

Jeśli zaś chodzi o przepis dotyczący młodzieżowca, to po pierwszych zachwytach coraz częściej jest krytykowany. Ostatnio przez trenera Wisły Kraków Petera Hyballe. Legijny, etatowy wiosną młodzieżowiec - Bartosz Slisz i tak by grał, podobnie jak wcześniej Radosław Majecki czy Michał Karbownik i dlatego jakoś specjalnie nie odczuliśmy tego nakazu. Ale co jeśli Slisza zabraknie w którymś spotkaniu? Czy kolejny z naszych młodych zasługuje sportowo na pierwszą jedenastkę? Jeśli odpowiedź brzmi nie, to i tak któryś z nich zagra, bo tego wymagają przepisy. A to nie jest zdrowe!

Biedy nie likwiduje się ustawą

Ekstraklasa jest słaba, bo jest biedna. Nie ma w lidze choćby dwóch tak bogatych klubów jak Szachtar Donieck i Dynamo Kijów na Ukrainie, które pracują w głównym stopniu na wysokość ukraińskiego współczynnika. Będąc w tak trudnej sytuacji, sami sobie zaszkodziliśmy jeszcze bardziej, skrajnie zawężając obszar poszukiwania piłkarzy. Nie pomogło to młodym Polakom, a dodatkowo bardzo zaszkodziło całej lidze. Na szczęście mamy to już za sobą i pozostaje nadzieja, że władze polskiej piłki już nigdy nie wrócą do izolacjonizmu.

Polecamy

Komentarze (81)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.