Domyślne zdjęcie Legia.Net

Koniec świętowania

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

17.01.2007 08:57

(akt. 24.12.2018 05:06)

Legia lubi Serbów od czasów <b>Dragomira Okuki</b>. Obecnie jest ich dwóch: Vuković walczy o miano rozgrywającego numer jeden, a Radović ma pewne miejsce na prawej pomocy. Obaj rozpoczynali w Partizanie Belgrad. "Vuko" odszedł stamtąd sześć lat temu, "Rado" dopiero minionego lata. W Warszawie trzymają się razem. Z racji większego doświadczenia to Vuković od początku pobytu Radovicia jest jego przewodnikiem po stolicy.
"Aco" uczy Radovicia także języka polskiego. - Czy Rado może mówić po polsku - spytał się Vuković, kiedy umówiliśmy się na spotkanie na zgrupowaniu w Mrągowie. - Nie, nie, ja słabo mówię po polsku - odpowiedział Radović czystą polszczyzną. Mimo tego, wolał rozmawiać w ojczystym języku. Ten pierwszy dzień Swój powrót z zimowych urlopów opóźnili o jeden dzień. Wszystko przez święta, które w Serbii są dwa tygodnie później niż w Polsce. - Spotykamy się całymi rodzinami i miło spędzamy czas. Teraz zależało nam, aby być w ojczyźnie w pierwszy dzień świąt, czyli 7 stycznia. To najważniejszy dzień - tłumaczy Vuković. - W moim przypadku było podobnie. Wypocząłem wspólnie z rodziną i przyjaciółmi, nabrałem ochoty do pracy -dodaje Radović. Piłkarze warszawskiej Legii otrzymali aż miesiąc wolnego. Nic dziwnego, że zatęsknili za zieloną murawą. - Z najbliższymi zawsze jest się ciężko rozstawać, ale ile można odpoczywać. Naprawdę już chciałem wrócić do treningów - twierdzi "Vuko". Jest inaczej Runda jesienna była dla nich średnio udana. Dopiero czwarte miejsce na półmetku rozgrywek zostało przyjęte z wielkim rozczarowaniem. Duże nakłady finansowe właścicieli klubu nie przyniosły oczekiwanych efektów. Mimo wszystko Serbiowie optymistycznie patrzą w przyszłość. - Kilka wygranych meczów w końcówce rundy dało nam całkiem przyzwoitą pozycję wyjściową. Mamy jeden cel - mistrzostwo Polski i zrobimy wszystko, aby go zrealizować. Nie będę składał żadnych deklaracji, bo gadanie nic nie da, a presja tylko będzie rosła. Możemy pokonać każdą drużynę w Polsce i udowodnimy to na boisku - twierdzi Vuković. Radović o miejsce w składzie nie musi się obawiać. Po trudnym początku i problemach osobistych, szybko zaadoptował się w nowym środowisku i był najlepszym zawodnikiem zespołu prowadzonego przez Dariusza Wdowczyka. - Z różnych względów było trudno. Potem zespół grał poniżej oczekiwań, ale nawet przez chwilę nie żałowałem, że tu trafiłem. Wiedziałem, że będzie dobrze. Ja potrafię grać jeszcze lepiej. Wiosną postaram się to udowodnić - odważnie twierdzi prawy pomocnik legionistów. Od początku roku za przygotowanie fizyczne legionistów odpowiada nowa osoba, Ryszard Szul. Vuković przyznaje, że zgrupowanie w Mrągowie przebiega inaczej niż przed rokiem. - Nieco lżej niż przed rokiem rozpoczęliśmy treningi. To na razie pierwsze wrażenie - mówi. - Bardzo podobnie wyglądało to w Partizanie - dodaje Radović. Ostrzejsza, ale dobra Powrotu Serbów z urlopu nie mogli doczekać się smakosze ich narodowego trunku, rakiji. Zawsze przywiozą coś do Polski, poczęstują znajomych. W ich kraju prywatna produkcja alkoholu jest legalna. Inaczej niż nad Wisłą. - W Serbii każdy ze swoją śliwką może zrobić, co chce - śmieje się Vuković. - Mój dziadek robi całkiem duże ilości tej wódki. Ci, którzy ode mnie ją dostali, na razie nie narzekają. Musiała im posmakować. Ja, podobnie jak Rado, nie gustuję w tak mocnych trunkach, więc żaden ze mnie specjalista - dodaje. - U mnie robienie rakiji to rodzinna tradycja, wiele osób się tym trudni. W czasie różnych uroczystości nie ma problemu z alkoholem - uśmiecha się Radović.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.