Konrad Jałocha i przygody dwumetrowego bramkarza
09.02.2017 11:40
Konrad Jałocha urodził się w Warszawie, ale jego rodzinny dom znajduje się w Puznówce. Jest to wieś położona około pięćdziesięciu kilometrów od stolicy Polski. „Jao” swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w lokalnym KS Puznówka 1996. Już od najmłodszych lat wyróżniał się wzrostem. Był wyższy nie tylko od swoich rówieśników, ale także od starszych kolegów. – Bardzo szybko rosłem, dlatego gdy stanąłem na bramce, łatwiej mi było walczyć o piłkę w pojedynkach powietrznych. Sprawiało mi to olbrzymią frajdę. Zresztą do tej pory czerpię z tego przyjemność. Cieszę się, że mogę spełniać swoją pasję na najwyższym poziomie – powiedział nam wypożyczony legionista.
Jałocha przyznaje, że jego dwa metry wzrostu dają mu pewną przewagę nad innymi bramkarzami. Zaznacza również, iż musi też o wiele więcej wysiłku wkładać w ćwiczenia, które niższym golkiperom nie sprawiają żadnych kłopotów. – Troszkę trudniej jest wyćwiczyć sobie koordynację przy moim wzroście, ale wszystko ma swoje plusy i minusy. Kiedy inni bramkarze muszą się rzucić, by sparować piłkę, mi wystarczy jeden krok w bok. Czasami zazdroszczę niższym golkiperom, gdy popiszą się kapitalną robinsonadą. Jednakże mi zależy na skutecznych interwencjach, a czy będą one ładne dla oka, to już schodzi na boczny tor – kontynuuje „Jao”. Wypożyczony legionista po dwóch latach gry w Puznówce, przeniósł się do Mazowsza Miętne. Jak sam przyznaje, zrobił to dlatego, iż chciał się dalej piłkarsko rozwijać.
„Jao”, za grę w swoim nowym klubie, dostał powołanie na konsultacje kadry Mazowsza. Dla młodego bramkarza był to bodziec, który pozwolił mu marzyć, iż jest w stanie związać swoją przyszłość z piłką nożną. – Zacząłem kombinować, co mogę dalej zrobić ze swoimi umiejętnościami. Jeździłem po różnych klubach, by sprawdzić się. Byłem na dwutygodniowych testach w Legii. Gdy się zakończyły, miałem poczekać na decyzję. W końcu dowiedziałem się, iż mam jechać na obóz przygotowawczy z rocznikiem '91. Zapamiętam ten moment na zawsze. Całe liceum spędziłem w legijnej akademii. O miejsce w bramce rywalizowałem z Czarkiem Osuchem. – powiedział serwisowi Legia.Net Jałocha.
- „Jao” zawsze wyróżniał się wzrostem. Był bardzo zdeterminowany. Pamiętam sytuację, gdy Konrad chciał już grać w Młodej Ekstraklasie. Przez chwilę przeszedł mu przez głowę pomysł, aby zmienić klub. Porozmawiał z nim jednak trener Muszyński i przekonał go, by uzbroił się w cierpliwość. Jak widać, opłacało się – opowiada Cezary Osuch. Wspomnianą sytuację pamięta również ówczesny trener Jałochy, Marcin Muszyński. – Konrad uniósł się trochę honorem, że najpierw do Młodej Ekstraklasy wzięliśmy młodszego Kubę Szumskiego, a jego raptem za pół roku. Ja jednak bardzo dobrze wspominam naszą współpracę. Nigdy nie narzekał, gdy go coś bolało. Wykonywał wszystkie polecenia. W związku z jego wzrostem, miał pewne problemy z koordynacją, dlatego prosiłem go, by dodatkowo trenował w domu. Wiem, że posiada trzech braci, dlatego ćwiczył z nimi również w ogrodzie, poza treningami. Wydaje mi się, iż był to najważniejszy okres w jego karierze. Ciężko pracował i zbiera tego owoce – powiedział serwisowi Legia.Net obecny kierownik drużyny rezerw.
Jałocha pod okiem Muszyńskiego pracował najpierw w juniorach, a potem w Młodej Legi. Bramkarz z dużym sentymentem wspomina zajęcia z obecnym kierownikiem drużyny rezerw. – Dużym szacunkiem darzę trenera Muszyńskiego. To z nim wykonałem pracę, która wydawała się niemożliwa. Dzięki niemu poprawiłem koordynację, sprawność i szybkość. Gdyby nie zajęcia z nim, nie byłbym w tym miejscu, w którym znajduję się obecnie – mówi wypożyczony legionista. „Jao” w warszawskim klubie trenował z wieloma osobami. Po dobrych występach w zespole prowadzonym przez Dariusza Banasika, został zabrany przez Macieja Skorżę na obóz przygotowawczy pierwszego zespołu „Wojskowych”. Później stał się trzecim golkiperem stołecznego klubu, aż poszedł na wypożyczenie do Chojniczanki Chojnice. – Zebrałem tam cenne doświadczenie. Zagrałem pierwsze mecze o punkty w seniorskiej piłce. W drugiej lidze wywalczyliśmy awans, a później występowałem na zapleczu ekstraklasy – kontynuował.
Potem JAłocha powrócił na Łazienkowską. Za kadencji Jana Urbana, golkiper kilka razy siedział na ławce rezerwowych podczas meczów Legii. Dopiero Henning Berg pozwolił mu zadebiutować w warszawskim zespole. Norweski trener powiadomił „Jao” 1,5 dnia przed meczem z Pogonią Szczecin, iż wystąpi w ostatniej kolejce ekstraklasy. – W Arce dowiaduję się, że zagram półtorej godziny przed meczem. O moim debiucie w ekstraklasie faktycznie zostałem wcześniej powiadomiony. Mogłem się przygotować do występu z Pogonią – mówił bramkarz. – Mój tata jest legionistą i był bardzo dumny, kiedy pojechałem na swój pierwszy obóz przygotowawczy z Legią. Powiedziałem mu wtedy, że w przyszłości zadebiutuję w seniorskim zespole. Zrealizowałem swój cel – kontynuował wypożyczony legionista.
Jałocha w Legii zanotował pięć spotkań. W swoim debiucie wygrał z Pogonią Szczecin 1:0 w ostatnim meczu sezonu 2013/2014. W ten sposób bramkarz dołożył cegiełkę do mistrzowskiego tytułu „Wojskowych”. Po tym pojedynku „Przegląd Sportowy” po raz pierwszy wybrał go do jedenastki kolejki. W kolejnych rozgrywkach „Jao” zagrał w Superpucharze z Zawiszą Bydgoszcz. Legioniści przegrali z bydgoszczanami 2:3. To były jedyne bramki, jakie 25-latek przepuścił grając dla warszawiaków. Później w konfrontacji z Cracovią golkiper zastąpił w 57. minucie Dusana Kuciaka. Stołeczny klub prowadził już z „Pasami” 2:1, później gola strzelił jeszcze Ivica Vdorljak. W kolejnych dwóch rywalizacjach wychowanek KS Puznówki zachował czyste konto z Górnikiem Łęczna (5:0) i Koroną Kielce (2:0).
Jałocha przez resztę rundy jesiennej był drugim bramkarzem Legii. W zimowym okienku transferowym do Warszawy przyszedł Arkadiusz Malarz i „Jao” powoli zaczął szukać sobie klubu, gdzie mógłby pójść na wypożyczenie. Zanim jednak trafił do Arki, przedłużył swój kontrakt z „Wojskowymi” do 30 czerwca 2017 roku. Od początku sezonu 2015/2016 był podstawowym golkiperem gdynian. Notował dobre występy w nadmorskim mieście. Często zachowywał czyste konto, co pomogło też jego drużynie awansować do ekstraklasy. - Uważam, że udało mi się odpowiednio wejść do drużyny. Zaliczyłem kilka przyzwoitych meczów na początku sezonu. Później przytrafiły mi się niepotrzebne błędy. Zapewne mogłem ich uniknąć, ale najwyraźniej brakowało mi jeszcze pewności siebie. W tej rundzie wydaje mi się, że wprowadzam już większy spokój w defensywie. Cieszę się, że sztab szkoleniowy we mnie nie zwątpił i konsekwentnie na mnie stawiał. Teraz odpłacam trenerom za ich zaufanie swoją dyspozycją – mówił nam wypożyczony legionista tuż po wywalczonym awansie. - Przede wszystkim cieszę się z awansu, ponieważ do tej pory mam na swoim koncie mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski z Legią oraz sukcesy w Młodej Ekstraklasie. Kilka dni temu skończyłem 25 lat, CV mam mocne, ale pierwszy raz mam taki duży wkład w grę. Można powiedzieć, iż jestem czołową postacią w Arce i to mnie uszczęśliwia – dodał.
Arka zanotowała przyzwoite występy w Lotto Ekstraklasie w 2016 roku. Gdynianie zajmują obecnie ósme miejsce w tabeli. Jałocha zagrał osiemnaście razy i ośmiokrotnie schodził z boiska bez straconej bramki. Wypożyczony legionista kilka razy był wybierany do jedenastek kolejek według Lotto Ekstraklasy, NC +, „Przeglądu Sportowego” lub „Piłki Nożnej”. Ostatnia wymieniona gazeta oceniła go nawet jako najlepszego bramkarza półmetka rundy zasadniczej. „Jao” docenia swoje indywidualne statystyki, ale mimo wszystko ważniejsze są dla niego wyniki drużynowe. - Cieszymy się, że zwyciężyliśmy w Warszawie. Taka wygrana daje nam dodatkowego powera. Teraz chcemy tę energię spożytkować w kolejnych meczach, żebyśmy grali pewniej i odważniej. Pragniemy zdobywać następne punkty, ponieważ walczymy o utrzymanie. Jesteśmy beniaminkiem, ale mimo dobrego początku nie zapominamy o naszym nadrzędnym celu – mówił 25-latek po meczu, w którym „Arkowcy” pokonali na wyjeździe Legię 3:1.
Wychowanek KS Puznówki przeszedł długą drogę, by regularnie występować w ekstraklasie. Musiał mocno pracować nad koordynacją, by sprawnie poruszać się w bramce przy swoich warunkach fizycznych. Jego wzrost nie raz był obiektem żartów wśród kolegów. Nazwisko Jałochy połączono z chińskim koszykarzem grającym w NBA Yao Mingiem i tak też powstała ksywka, „Jao” . - Konrad bardzo się rozwinął. Poszedł do Arki na wypożyczenie, awansował do ekstraklasy, gdzie gra na wysokim poziomie. To wszystko mówi samo za siebie. Uważam go za fachowca. Jest bardzo wysoki, co mu pomaga na jego pozycji. Według mnie to jeden z lepszych bramkarzy występujących w polskiej lidze. Czasem pożartujemy sobie z jego wzrostu na treningach. „Jao” to jednak zdystansowany chłopak. Potrafi się śmiać z siebie. Dobry z niego kumpel, dba o ducha zespołu – powiedział nam drugi wypożyczony legionista, Mateusz Szwoch.
Jałocha mimo wszystko twardo stąpa po ziemi, dąży do zrealizowania swoich celów i teraz łączy swoją pasję z pracą. „Jao” zawsze chciał grać na najwyższym poziomie w piłkę. Po kolei spełniał swoje piłkarskie marzenia. Piłkarz pozostaje jednak skromny i cały czas pracuje, by osiągnąć jeszcze więcej w swojej karierze. – Zawsze byłem trochę spóźniony i musiałem gonić konkurencję. To wszystko jednak sprawiło, że doszedłem do miejsca, gdzie obecnie się znajduję. Cały czas jednak pracuję, by moją przygodę z piłką zamienić w karierę. Podkreślam, to są na razie początki mojej przygody – zapowiada 25-latek.
Już w najbliższą sobotę Legia rozegra wyjazdowy mecz z Arką. W gdyńskim zespole od pierwszych minut powinni wystąpić dwaj wypożyczeni legioniści. Jałocha i Szwoch podczas zimowych sparingów swojej drużyny wychodzili na boisku zazwyczaj w podstawowym składzie. Początek rywalizacji o godzinie 20:30.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.