Kontrowersje: Legii należał się rzut karny, błąd liniowego i piłkarzy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Canal+, Legia.Net

12.09.2021 21:15

(akt. 12.09.2021 21:16)

W magazynie Liga+ Extra w Canal+ zostały omówione kontrowersyjne sytuacje z meczu Śląska z Legią we Wrocławiu.

W 35. minucie meczu Tomas Pekhart wpadł w pole karne i został przewrócony przez Wojciecha Gollę. Sędzia Bartosz Frankowski nie dopatrzył się przewinienia.

Adam Lyczmański – Tomas Pekhart będąc w pełnym biegu wypuszcza sobie piłkę i zawodnik Śląska Wrocław mówiąc kolokwialnie zostaje w blokach i nie będąc zainteresowany piłką tylko zawodnikiem Legii Warszawa, po prostu go przewraca. Powinien być podyktowany rzut karny dla zespołu Legii, za popełniony faul. Nie wiem czemu jedenastki arbiter nie podyktował, to już trzeba jego zapytać. Ale w moim odczuciu faul był ewidentny.

Marek Jóźwiak – Ta sytuacja jest tak ewidentna, że nie wiem dlaczego sędzia nie podyktował jedenastki. Oglądałem powtórki tej sytuacji kilka razy, z każdej wynikało, że należy się rzut karny. Nie można atakować zawodnika nie atakując piłki. To naprawdę jest oczywiste. Dziś nawet przy rzutach rożnych tzw. wyblok jest traktowany jako faul. A tutaj mieliśmy do czynienia z takim właśnie wyblokiem.

Radosław Majdan – Sędzia potraktował sytuację jako walkę ciało w ciało. Ale przecież ręka idzie przed zawodnika Legii jako pierwsza, co już świadczy o zamiarze gracza Śląska.

Sytuacja bramkowa. Ostatnim piłkarzem, który dotknął piłkę lecącą w kierunku Victora Garcii był Ernest Muci. Jednak będący na linii Marcin Boniek podniósł chorągiewkę sugerując spalonego. Będący przodem do sędziego Muci i Andre Martins widząc, że arbiter boczny zasygnalizował spalonego, stanęli i rękami pokazywali spalonego. Będący tyłem do sędziego gracz Śląska pobiegł jednak dalej, a liniowy w tym czasie zmienił zdanie i opuścił chorągiewkę. Rozpaczliwe interwencje Mateusza Wieteski i Artura Boruca już nie pomogły. Gol dla gospodarzy stał się faktem.

Adam Lyczmański – Błąd popełnił arbiter liniowy, który nie wiedzieć czemu podniósł chorągiewkę oraz oczywiście błąd popełnili piłkarze Legii. Pamiętajmy, że na każdym szkoleniu od A klasy po Ekstraklasę, powtarzane jest, że czekamy do gwizdka. Wyrocznią dla piłkarza nie jest chorągiewka sędziego, ale gwizdek sędziego głównego. Poprawne zachowanie sędziego Frankowskiego, natomiast błąd sędziego asystenta. Sam gol paradoksalnie został ostatecznie zdobyty prawidłowo. Nie doszło bowiem do naruszenia przepisów. Zawodnicy Legii stanęli, zostali wprowadzeni w błąd. Piłkarz Śląska wykazał się sprytem, ale być może dlatego, że niczego nie widział i nie słyszał, więc grał. Nie było podstaw, by tej bramki nie uznać. Niech ta sytuacja będzie przesłaniem i świadectwem dla zawodników całej ligi, że gramy po prostu do gwizdka.

Radosław Majdan – Ta sytuacja spowodowała, że zapewne już dziś we wszystkich klubach przypominana jest zasada, że gra się do gwizdka. Ale liniowy wprowadził piłkarzy w błąd i ja też bym stanął na ich miejscu – widząc podniesioną chorągiewkę. Tak jest w wielu krajach. Na stadionach wypełnionych po brzegi w Anglii piłkarze nie słyszą gwizdka, jest zbyt głośno. Widzą chorągiewkę w górze i się zatrzymują. Taki ruch liniowego powoduje dezorganizację, to jest chwila, odruch i w tym przypadku ta chwila zadecydowała. Jest to błąd sędziego liniowego, a z drugiej strony w tym przypadku sędzia Frankowski zachował się super. To nie jest wina graczy Śląska, że Boniek na linii popełnił błąd. Ten błąd naprawił sędzia główny. Liniowy nie wytrzymał ciśnienia i wprowadził ogromne zamieszania, o które słuszne pretensje mogą mieć kibice Legii. Gdyby jednak ten gol padł dla Legii to kibice tego klubu uznaliby zapewne, że przeciwnik się zatrzymał, sędzia liniowy pomógł strzelić gola, ale jednak bramka została zdobyta prawidłowo.

Marek Jóźwiak – To kolejny mecz z udziałem Legii, w którym sędzia Bartosz Frankowski się nie popisuje. Gdyby we Wrocławiu podyktował ewidentny rzut karny dla Legii, to być może inaczej byłoby wszystko odbierane. W tej sytuacji arbiter zagwizdał tak, jak był do tego szkolony. Zagranie było od zawodnika Legii Warszawa i spalonego nie było. Ale popatrzmy kto się zatrzymał – Ernest Muci, Andre Martins i Yuri Robeiro, czyli obcokrajowcy. Polacy w postaci Mateusza Wieteski i Artura Jędrzejczyka zareagowali właściwie. Może warto piłkarzom zagranicznym przypominać przepisy, bo zdaje się, że ich nie znają.

Polecamy

Komentarze (171)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.