Kosmala: Co jeszcze przeszkadza kibicom?
26.04.2010 08:25
- Czasem sobie wyobrażam, czasem nie. Nie wyobrażałem sobie po meczu z Ruchem Chorzów w zeszłym roku, gdy część kibiców krzyczała: "Jeszcze jeden", tuż po śmierci Jana Wejcherta. Ci ludzie dla mnie nie istnieją. Przekroczyli granicę akceptowalności. Mamy kilka kanonów, od których nie odstąpimy. Przede wszystkim musi być przestrzegane prawo. Kolejna sprawa to kwestia wyrażania emocji. Wulgaryzmów nie będziemy akceptować. Mam na myśli te zorganizowane. Rozumiem, że komuś w emocjach może się coś wymknąć. Nie akceptujemy też obrażania właścicieli klubu. To w zasadzie tyle. Czy to tak wiele?
Wszystko prawda, ale by zapełnić stadion, potrzeba kibicom zachęty. A Legia miała do tej pory sztywne stanowisko, że z kibicami nie rozmawia.
- Ja nie jestem sztywny. Zdajemy sobie sprawę, że na dobre i na złe z klubem są właśnie ultrasi. Nie trzeba jednak należeć do tej grupy, nie trzeba być nawet karnetowiczem, by przychodzić na mecze. Legia jest dla wszystkich. Proszę mnie jednak dobrze zrozumieć. Nie jest tak, że nie doceniamy fanów, dla których Legia jest całym życiem. Chcemy, by byli na nowym stadionie i by dopingiem pomagali drużynie. Ale oni też muszą pogodzić się z faktem, że na stadion przyjdą też inni ludzie.
Nie myślał Pan, by w relacjach z kibicami zastosować model poznański? Władze Lecha poszły na ustępstwa względem fanów, ale w zamian mają świetną atmosferę na stadionie.
- To, jak dopingują kibice w Poznaniu, jest rzeczą wysokiej klasy. Pytam tylko, dlaczego miałoby tak nie być bez zakulisowych działań na linii klub - kibice? Nikt nie zakazuje naszym fanom organizowania dopingu czy opraw. Oczywiście na tyle, na ile pozwala ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych.
Cezary Kucharski, były piłkarz Legii, powiedział, że ITI i kibice przypominają małżeństwo, które kiedyś się kochało, a teraz burzliwie się rozwodzi.Jest jeszcze pole do kompromisu?
- Zawsze mówię, że kibice nam nie przeszkadzają. Gdy rozmawiamy, oni twierdzą z kolei, że coś im przeszkadza, tylko do dziś nie wiem, co to jest. Rozumiem, że nie podoba im się herb, ale my nie namawiamy, by nie używać w wewnętrznej identyfikacji kibiców herbu z 1957 r. Wręcz do tego zachęcamy. Ten znak jest też na pamiątkach i gadżetach w sklepiku klubowym. Co jeszcze przeszkadza kibicom?
Nie zgadzam się, że w ostatnich latach. Od czasu gdy ITI przejęło Legię, kupiliśmy m.in. takich piłkarzy, jak Edson, Roger, Radović, Iwański i Giza. Dwóch ostatnich w 2008 roku, czyli nie tak znowu dawno. Zgadzam się natomiast, że w trzech ostatnich oknach transferowych wydaliśmy mało pieniędzy. Jednak nie dlatego, że jesteśmy skąpi, tylko dlatego że musieliśmy zacisnąć pasa. Przypominam, że od września 2008 roku mamy na świecie potężny kryzys, który branża medialna odczuła szczególnie boleśnie. My przecież żyjemy z reklam. Do tego doszła budowa nowego stadionu. To nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że na wszystko daje nam miasto. Musieliśmy zapłacić np. za projekt, cały czas płacimy za nadzór autorski i za kolejne elementy wyposażenia stadionu. To są kwoty idące w grube miliony. Warto też przypomnieć, że na razie ITI ciągle do Legii dokłada, bo przychody z meczów są na śmiesznie niskim poziomie. Zwłaszcza teraz, gdy funkcjonuje tylko jedna trybuna. To się z kolei przekłada na wpływy z reklam.
Rozmawiali: Rafał Romaniuk i Hubert Zdankiewicz
Zapis całej rozmowy w dzisiejszym wydaniu Polska the Times.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.